Kamieniem milowym w rozwoju współczesnych oddziałów specjalnych była druga wojna burska toczona w Afryce Południowej (1899 – 1902). Małe i ruchliwe konne komanda burskie (stąd późniejsze określenie komandos) z łatwością operowały na rozległych przestrzeniach Transwalu i Oranii, dezorganizując ruchy Brytyjczyków. W Londynie wyciągnięto z tego wnioski i podczas drugiej wojny światowej to właśnie Wielka Brytania wiodła prym w organizowaniu jednostek specjalnych. Słynna LRDG (Long Range Desert Group – Pustynna Grupa Dalekiego Zasięgu) Ralpha Bagnolda prowadziła rozpoznanie i dywersję w Libii i Egipcie, uprzykrzając życie Włochom i niemieckiemu Afrika Korps. Ataki na lądzie, z morza i powietrza przeprowadzały samodzielne kompanie komandosów oraz żołnierze SAS (Special Air Service). Płetwonurkowie z SBS (Special Boat Service) skutecznie nękali włoską i niemiecką flotę, prowadząc podwodną dywersję na Morzu Śródziemnym oraz w fiordach Norwegii.
Komandosi przechodzili specjalne szkolenia, które miały wzmocnić ich wytrzymałość fizyczną i psychiczną. Oprócz standardowej taktyki walki piechoty, którą opanowywali perfekcyjnie, trenowali sztukę walki wręcz, obsługę wszelkich rodzajów broni i materiałów wybuchowych, wspinaczkę skałkową, skoki spadochronowe oraz kierowanie rozmaitymi pojazdami.
Udane rajdy komandosów na niemieckie bazy i magazyny leżące nieopodal francuskich i norweskich wybrzeży w pełni potwier- dziły przydatność tego typu formacji. Do najbardziej spektakular- nych można zaliczyć rajd na urządzenia portowe w St. Nazarre oraz atak na Lotofy, gdzie wzięto ponad 200 jeńców! Rajd na Dieppe odbiegał od wcześniejszych operacji tego typu – większość z nich przeprowadzano siłami batalionu, który można było łatwo wycofać na morze. Natomiast na Dieppe rzucono siły odpowiadające niepełnej dywizji, której świetnie wyszkoleni żołnierze (sześć kanadyjskich batalionów przeszło dodatkowy trening desantowy) nie otrzymali odpowiedniego wsparcia artylerii, lotnictwa i czołgów, które zakopały się na plaży. Alianckie okręty nie potrafiły zaś przeprowadzić i osłonić ewakuacji. Ofiara Kanadyjczyków i Brytyjczyków nie poszła jednak na marne. Alianci wyciągnęli wnioski z porażki. Widać to było dwa lata później w Normandii.