Wymagają one zaangażowania dużej ilości wojska i sprzętu, który szybko ulega zużyciu. Składają się z szeregu małych, lokalnych bitew toczonych na niewielkim terenie, przy ograniczonej widoczności i łączności pomiędzy oddziałami. Wynik bitwy w dużym stopniu zależy wówczas od samodzielności dowódców niższego szczebla i inicjatywy pojedynczych żołnierzy.

Na ulicach Stalingradu Niemcy początkowo górowali nad czerwonoarmistami pod względem wyszkolenia, wyposażenia, siły ognia, ale z czasem sytuacja się wyrównała. Choć sowieckie kontrataki w dalszym ciągu były prowadzone nieporadnie, w walkach obronnych Sowieci okazali się nie mniej sprytni niż ich przeciwnicy w ataku. Niemieccy dowódcy meldowali, że wrogowie stali się mistrzami miejskiego kamuflażu.

Część domów zamieniono w twierdze przygotowane do obrony okrężnej. Starannie ukryte stanowiska broni maszynowej i moździerzy zbierały śmiertelne żniwo wśród atakujących. Można je było zniszczyć tylko bezpośrednim trafieniem z bliska. Niemieckie wozy bojowe przemieszczające się wśród zabudowań były narażone na ostrzał z doskonale zamaskowanych stanowisk ppanc. Sowieckie działka kal. 45 mm ustawiano w piwnicach domów na drewnianych platformach, skąd przez niewielkie okienka otwierały ogień z niebezpiecznej dla czołgów odległości.

W niszczeniu takich piwnicznych stanowisk skuteczne okazały się precyzyjne i szybkostrzelne małokalibrowe działka przeciwlotnicze. Niemcy wysłali do Stalingradu kilka batalionów saperów, które wraz z piechotą stworzyły specjalne grupy szturmowe wyposażone w ładunki wybuchowe, wiązki granatów i miotacze płomieni. Każda grupa dostawała wsparcie czołgów, pancernych dział szturmowych lub samobieżnych dział przeciwlotniczych.

Jednak w bezpośrednich starciach piechoty na piętrach budynków sprzęt pancerny był nieprzydatny. W ruch szły granaty, saperki i noże. W bezwzględnej walce wręcz liczyła się brutalna siła i chęć przetrwania. Każdy dom, każdy punkt oporu utworzony w piwnicach, kanałach i gruzach miasta Niemcy musieli zdobywać w ciężkiej walce. Nocami, kiedy dla Niemców nadchodził upragniony czas odpoczynku, Sowieci nękali wroga nocnymi nalotami. Nie wyrządzały one dużych strat, ale potęgowały u przeciwników zmęczenie i stres. Niemieccy lekarze odnotowywali w Stalingradzie wiele przypadków załamania nerwowego.