6 października rusza natarcie sowieckie. 850 tys. żołnierzy i 790 czołgów Malinowskiego przeciw 430 tys. Niemców, Węgrów i 450 wozom bojowym Friessnera. Pierwszy rzut sowiecki – grupa Plijewa – omija rozsiane umocnione punkty oporu, zostawiając ich zniszczenie czołgom drugiego rzutu. W dwa dni Sowieci pokonują 100 km. Do Debreczyna zostało jeszcze 20 km. 8 października Plijew wykonuje zwrot o 180 stopni na południowy wschód dla zdobycia Wielkiego Waradyna i okrążenia kilku dywizji niemieckich i węgierskich. Niemcy wpadają na identyczny pomysł i 9 października uderzają w przeciwnym kierunku do Sowietów. Następnego dnia odcinają jeden z korpusów Plijewa. Same mają jednak odcięte tyły od wschodu przez pozostałą część sowieckiego ugrupowania. Nigdy na froncie wschodnim przysłowie „złapał kozak Tatarzyna...” nie sprawdziło się lepiej.
Sowietom źle się wiedzie pod Komadi, gdzie niemiecka 23. Dywizja Pancerna za cenę trzech straconych maszyn niszczy 21 czołgów sowieckich. 6. Armia Gwardii znów zbiera cięgi, tracąc 50 proc. czołgów. To, co tracą Sowieci w pojedynkach pancernych, odrabia ich potężna artyleria, masakrując niemieckich czołgistów. 12 października pada Wielki Waradyn.
Regent Węgier Miklos Horthy od dawna myśli o porzuceniu kłopotliwego sojuszu z Trzecią Rzeszą. Chce przejść na stronę aliantów zachodnich, ale Brytyjczycy dają mu brutalnie do zrozumienia, że tę część Europy weźmie ktoś inny. Wobec złych nastrojów wśród generalicji Horthy przyjmuje sowieckie warunki zawieszenia broni. Informację o tym podaje jedynie budapeszteńskie radio. Oficjalny rozkaz nie dociera do wojska, bo kilka godzin wcześniej komandosi Otto Skorzenego aresztują Horthy’ego i jego syna. Władzę przejmuje przywódca węgierskich faszystów Ferenc Szalasi. Dywizje z Siedmiogrodu i Debreczyna zostaną przy Niemcach, ale upada morale 1. Armii. Opuszcza ona masowo wznoszone latami umocnienia Linii Arpada. Część wojska przechodzi na stronę sowiecką.
Napór sowiecki na południe od Debreczyna jest coraz silniejszy. Przez dziurawy front niemiecko-węgierski przebijają się posiłki dla odciętej kawalerii Plijewa. W nocy z 20/21 października z Debreczyna wycofują się na północ oddziały węgierskie i niemieckie. Odcięcie 150 tys. żołnierzy 8. Armii, która ewakuuje się ze wschodniego Siedmiogrodu, jest coraz pewniejsze. Aby temu zapobiec, niemiecki IV Korpus Pancerny znad Cisy i Szolnoku wykonuje potężny kontratak na wschód, prostopadle do posuwającej się na północ sowieckiej 53. Armii. Na szpicy idą pancerne kolosy z 503. Batalionu Czołgów Ciężkich (jednostka szczyci się stosunkiem zniszczonych czołgów własnych i przeciwnika 1: 6) – 45 Tygrysów Królewskich. Niemcy włamują się 40 km w głąb wrogiego ugrupowania. Ginie zastępca 53. Armii gen. Tarasow. Unicestwiona zostaje dywizja rumuńska. Sytuację ratuje dopiero pomoc 7. Armii Gwardii, która odrzuca IV Korpus z powrotem nad Cisę.
Kontratak spowalnia natarcie Malinowskiego, ale 20 października korpusy kawalerii Plijewa atakują z Debreczyna na północ, na Nyiregyhazę. Miasto bronione przez spanikowanych rezerwistów, niemieckich mechaników i kilka czołgów pada 23 października. Uchodzącej na zachód 8. Armii grozi unicestwienie. Grupa Plijewa w efekcie silnego oporu Niemców na skrzydłach jest jednak rozciągnięta i Niemcy przecinają sowiecki klin. Plijew znów jest w okrążeniu, a Malinowski użył już odwodów pod Szolnokiem. 8. Armia niemiecka w krwawych starciach wymyka się z kotła, atakując Plijewa od wschodu i łącząc z 23. Dywizją Pancerną. Do 3 listopada ocalałe jednostki niemieckie i węgierskie cofną się za Cisę.
W bitwie o Debreczyn Sowieci tracą 19 tys. zabitych, 67 tys. rannych i 500 czołgów, w tym 1/5 w krwawych walkach o Nyiregyhazę. Po stronie Niemców naliczono 12 tys. zabitych i 350 zniszczonych czołgów.
[srodtytul]Pod Budapeszt[/srodtytul]
Stalin nakazuje wzięcie Budapesztu z marszu. 2. i 3. Front Ukraiński mają ułatwione zadanie. Friessner bowiem, ratując 8. Armię z okrążenia, musiał poświęcić obronę Cisy w okolicach Szegedu i Szolnoku. Wykorzystując zdobyte przyczółki, sowieckie armie posuwają się między Dunajem i Cisą na północ. W połowie listopada docierają pod Budapeszt. Na każdy niemiecki kontratak Sowieci reagują twardą obroną, choćby kosztem unicestwienia całych batalionów. Na wyczerpanych Niemców uderzają potem odwody, których Malinowskiemu nie brakuje.
W zimie na otwartym równinnym terenie jedynymi punktami oporu są miasteczka zamienione przez obrońców w twierdze nasycone bronią przeciwpancerną. Mający przewagę liczebną Sowieci mogą sobie pozwolić na ich obchodzenie i pożeranie siłami drugiego rzutu. Dowództwo sowieckie nie jest jednak zadowolone z postępów. Zamiast 50 km dziennie, fronty robią raptem 20. 4 listopada wiadomo już, że Budapeszt nie będzie wzięty z marszu.
30 listopada 3. Front Ukraiński pod Mohaczem desantuje się na drugi brzeg Dunaju. Podobnej operacji chce dokonać 46. Armia stojąca na wyspie Csepel pod Budapesztem. Jej desant okaże się jedną z krwawszych bitew tej kampanii. W nocy z 4 na 5 grudnia
saperzy i piechota dwóch sowieckich dywizji po cichu ładują się do łodzi desantowych. Nie będzie przygotowania artyleryjskiego. Niemiecki brzeg ma być wzięty z zaskoczenia. 271. Dywizja Grenadierów Ludowych rozpoznaje jednak zamiary przeciwnika. Na przeprawę padają race świetlne. Ogień kładą moździerze i kaemy oraz 239. Brygada Dział Pancernych. Rozpoczyna się masakra. W kilka godzin 3/4 łodzi idzie na dno. Żołnierze, którzy przeprawili się na drugi brzeg, tworzą przyczółek głęboki na 2 kilometry. W dzień kolejne fale desantu bombardowane są przez sztukasy. Przez pięć dni dywizje sowieckie tracą ponad 20 proc. stanów. Przyczółek zostanie jednak utrzymany. Mniej szczęścia ma 50. Dywizja pod Lorev – zepchnięta do Dunaju przez węgierskich saperów i huzarów. Dopiero 26 grudnia Armia Czerwona zamyka okrążenie wokół Budapesztu. Malinowski wzorem Cezara pod Alezją opasuje miasto dwoma pierścieniami wojsk – wewnętrzny napiera na obrońców, zewnętrzny zaś ma odpierać ewentualne kontrnatarcia.
[srodtytul]Oblężenie węgierskiej stolicy[/srodtytul]
Friessner prosi Hitlera o wycofanie zagrożonych odcięciem oddziałów z Budapesztu. Ten jak zwykle kategorycznie zakazuje. Twierdza Budapeszt ma bronić się do upadłego. Friessner musi oddać komendę nad Grupą Armii „Południe” gen. Otto Wohlerowi. Na przedmieściach powstaje kilka linii obrony, większe gmachy zostają zamienione na samodzielne reduty. Obrońcy mają jednak za mało piechoty – to dotkliwy problem, gdy walki toczą się o każdy dom. Miasta broni 80 tys. żołnierzy, głównie z SS, i 150 czołgów. Brakuje im żywności i odzieży.
Szturmujący – korpus rumuński i cztery korpusy sowieckie – wzorem bitwy stalingradzkiej rozdzielają pododdziały broni ciężkiej między plutony piechurów. Takie grupy uderzeniowe dysponują miotaczem płomieni, dodatkowymi kaemami, drużyną saperów i bronią przeciwpancerną. Taktyka ta przyniesie pozytywne rezultaty.
9 stycznia padają fabryki we wschodnim Peszcie i na Csepelu oraz improwizowane lotnisko na torze wyścigów konnych. Obrońcy nie mają już gdzie remontować czołgów. Los Pesztu jest przesądzony. Ostatnie oddziały niemieckie wycofują się do Budy w nocy z 17 na 18 stycznia. Zabytkowe mosty, ku przerażeniu Węgrów, zostają wysadzone.
Sytuacja aprowizacyjna obrońców staje się dramatyczna. Brakuje wody, elektryczności. Straty wśród ludności cywilnej potęguje mróz i ostrzał artyleryjski. Konie zarzyna się na mięso, a racje żywnościowe ludności spadają do 15 dkg chleba na dzień. 11 lutego pada najważniejszy punkt oporu Budy – wzgórze Gellerta, skąd Sowieci mogą razić niedobitki Niemców broniące Wzgórza Zamkowego.
Dowodzący obroną miasta gen. Pfeffer-Wildenbruch decyduje się na szaleńczy plan przebicia się na zachód. Trzy kolumny ruszają pod osłoną mgły nocą 11 lutego. Pierwsza gładko przechodzi przez sowieckie pozycje. Dwie następne staczają najkrwawsze walki tego oblężenia. Przebijający się esesmani atakują z furią, wiedząc, że Sowieci nie biorą jeńców z SS. Ostatecznie udaje się przebić 16 tys. żołnierzy, czyli 1/3 garnizonu. Do 15 lutego straty obrońców sięgną 65 tys. żołnierzy. Sowieckie będą kilkakrotnie większe.
Od upadku Budapesztu wojska węgierskie przestają się liczyć jako poważna siła. 5 tysięcy żołnierzy z Budy, zamiast przebijać się z Wildenbruchem, poddaje się Sowietom. Walka u boku konającej Rzeszy nie ma już sensu. Ich zapał bojowy rośnie jedynie podczas starć z Rumunami.
[srodtytul]Niemieckie próby odsieczy[/srodtytul]
Dowództwo Grupy Armii „Południe” próbuje przyjść z pomocą garnizonowi Budapesztu w operacjach „Konrad I”, „II” i „III”. Zaciekłość starć sięga apogeum. Podczas pierwszej operacji, w nocy z 1 na 2 stycznia znienacka i bez przygotowania artyleryjskiego LVII Korpus Pancerny i IV Korpus Pancerny SS wdzierają się kilkanaście kilometrów w linie sowieckie na wzgórzach naddunajskich. Żołnierze sowieccy przybyli tu niedawno, nie znają terenu. 9 stycznia Niemcy są już 17 km na północny zachód od Budy. Obrońcy miasta słyszą odgłosy walki. Są gotowi do natarcia, by wyrwać się z okrążenia. Hitler nakazuje im jednak trwać na posterunkach. Celem kontrofensywy nie jest ratowanie kolegów w Budapeszcie, lecz utrzymanie miasta. Operacja „Konrad I” utknie pośród zaśnieżonych wzgórz pod Budą.
„Konrad II” rusza 7 stycznia na południu, w okolicach Szekesfehervaru. Najkrwawsze walki toczą się pod Zamoly. Na zaśnieżonych polach dochodzi do pancernych bojów spotkaniowych – górą zwykle są Niemcy. Sowiecki VII Korpus Zmechanizowany traci w dwa dni aż 71 proc. czołgów. Niemiecki Tygrys przedziera się na lotnisko i zestrzeliwuje trzy lądujące szybowce ze 150 spadochroniarzami. Sowieccy piechurzy rzucają się pod czołgi z uzbrojonymi minami. Załogi wozów bojowych i obrońcy przerzucają się granatami. Jedynie ogromne działa samobieżne ISU-152 są w stanie powstrzymać Tygrysy. To się udaje, gdyż dla Sowietów strata batalionu czołgów nie jest tragedią. Natomiast dla Niemców strata każdej maszyny oznacza problem.
Ofensywa „Konrad III” między 18 a 30 stycznia osiągnie najwięcej. Uderzenie IV Korpusu Pancernego SS zbliży się do przedmieść Budy, ale na tym koniec.
W marcu przerzedzone korpusy SS spróbują jeszcze jednej ofensywy – „Wiosenne Przebudzenie”. Zebrane siły i ambitne cele dorównywały ofensywie w Ardenach. I to natarcie nie zamknie 3. Frontu Ukraińskiego w kotle. Tołbuchin pozwoli się wykrwawić Niemcom w zażartej walce z pierwszym rzutem, po kilku dniach wprowadzając odwody. Opór Niemców sprawi jednak, że walki na Węgrzech przeciągną się do 4 kwietnia 1945 roku.
Zaciekłość niemieckich kontrataków i twarda obrona Budapesztu wywołały wściekłość Sowietów. Pojmanemu gen. Pfeffer-Wildenbruchowi Malinowski oświadczył: „Gdybym nie musiał się rozliczyć z pana głowy w Moskwie, już dawno powiesiłbym ją na głównym placu w Budzie. Sześć tygodni trzymałem oddziały pod Budapesztem. Już dawno miałem być w Wiedniu”.
[srodtytul]To myśmy was wyzwolili… [/srodtytul]
Jednostki 3. Frontu Ukraińskiego na przełomie sierpnia i września 1944 roku rozpoczęły rajd przez Bałkany. Na pierwszy ogień poszła Bułgaria, gdzie siły niemieckie były słabe – składały się z dywizji przeciwlotniczych i batalionów obrony terytorialnej – tzw. Landsschutzu. Do tego nocą z 8 na 9 września komuniści zorganizowali w Sofii zamach stanu. Armia bułgarska wyposażona w niemieckie czołgi staje po stronie ZSRR. Jej trzy dywizje zostają podporządkowane dowódcy 3. Frontu Ukraińskiego.
Wojska Tołbuchina mają teraz odciąć drogę odwrotu oddziałom niemieckiej Grupy Armii „E”, które ewakuują się z Grecji. Celem Sowietów stają się jugosłowiańskie miasta Belgrad, Nisz i Skopje. Wspierają ich partyzanci Josipa Broza-Tito.
Stolica Jugosławii pada w połowie października. Niemiecka kolumna skręca zatem na północny zachód, przebijając się do Mostaru i Sarajewa. Bułgarzy nacierający na Prisztinę zostają odparci przez 7. Górską Dywizję SS „Prinz Eugen”. Grupa Armii „E” jest uratowana. Ma za sobą 1500 km marszu. Większość żołnierzy z braku paliwa i zniszczeń trakcji kolejowej porusza się pieszo. Jednostki te zostaną rozbite w Chorwacji dopiero wiosną 1945 roku. 3. Front Ukraiński w listopadzie dołączy zaś do wojsk Malinowskiego na Węgrzech.
Nowi władcy Europy Południowo-Wschodniej szybko pokazali nowym sojusznikom, gdzie ich miejsce. W Serbii sowieccy żołnierze dopuszczają się grabieży i gwałtów. Jeden z zaufanych ludzi Tito wspominał: „Naszym oficerom wyrywano pistolety i zegarki na rękę. Także Dapcević sprawiał wrażenie oszołomionego pogardliwą postawą sowieckich dowódców, wyrażającą się w słowach „To myśmy was wyzwolili”, choć w bitwie o Belgrad straciliśmy 3000 ludzi, a Rosjanie 1000”. Na stwierdzenie, że brytyjscy oficerowie nie pozwalają na takie zachowanie, gen. Korniejew ryknął: „Kategorycznie protestuję przeciwko znieważaniu Armii Czerwonej poprzez porównywanie jej z armiami krajów kapitalistycznych!”.
Kilka miesięcy później w czasie oblężenia Budapesztu, nacierający przez środek miasta, wdzierający się już do centrum VII Korpus rumuński zostaje odwołany. Ominie go chwała pokonania „szowinistycznych Madziarów”. Zwycięstwo ma przypaść tylko Armii Czerwonej. Protestujący przeciw takiemu obrotowi sprawy gen. Sova wkrótce skończy w więzieniu. Na 50 lat zażarte nacjonalizmy zostały zamrożone. Trawestując znaną piosenkę Jacka Kaczmarskiego „Limeryki o narodach”, pojawił się za to „braterski uścisk” – „tak mocny, że aż trzaskały kości”.
[i]Jakub Ostromęcki, nauczyciel historii i WOS w XXXIX Liceum Ogólnokształcącym im. Lotnictwa Polskiego w Warszawie[/i]