Reklama
Rozwiń
Reklama

Najtrudniejszy rozkaz

Ułani rotmistrza Tadeusza Komorowskiego wśród jesiennych mgieł przedzierają się „komunikiem” przez podmokłe łąki i bagna między Komarowem a Cześnikami w stronę bitwy toczącej się od świtu pod Zamościem.

Publikacja: 20.11.2009 08:33

Tadeusz Bór-Komorowski, fotografia wykonana pod koniec Powstania Warszawskiego

Tadeusz Bór-Komorowski, fotografia wykonana pod koniec Powstania Warszawskiego

Foto: Archiwum „Mówią Wieki"

Trzy pułki polskiej kawalerii od dwóch z górą godzin walczą tam – z szablami w dłoniach – z kozakami Konarmii Siemiona Budionnego o opanowanie rozległej wyżyny na południe od miasta. Szwadron ściera się z sotnią, ułan z kozakiem. To pierwsza od czasów napoleońskich i zarazem ostatnia w Europie wielka bitwa kawaleryjska.

Zbliża się południe 31 sierpnia 1920 r., gdy 12. Pułk Ułanów – 25-letni rotmistrz Komorowski objął nad nim dowództwo dopiero parę dni wcześniej, po śmierci dotychczasowego dowódcy – osiąga grzbiet wzgórz wznoszących się nad mokradłami. Za nim ułani widzą w dole ciągnącą spiesznie na pole bitwy brygadę sowieckiej kawalerii. Dowódca wskazuje szablą kierunek szarży i sam rusza na jej czele. Polskie szwadrony spadają na kompletnie zaskoczonego nieprzyjaciela. Czerwoni kozacy rzucają się do ucieczki, pozostawiając na placu tabory, taczanki i automobil kombryga.

Szarża 12. Pułku na tyły Konarmii to jeden z decydujących epizodów bitwy pod Komarowem, gdzie ułani i szwoleżerowie 1. Dywizji Jazdy zatrzymali pochód Budionnego na Lubelszczyźnie. Tak dobiega końca ostatni akt bolszewickiej ofensywy na Polskę. Rotmistrz Komorowski, ranny podczas szarży, zyskuje w kawaleryjskim światku renomę walecznego i pełnego inwencji dowódcy. Ale ten żołnierz z krwi i kości, hrabia, znakomity jeździec – gwiazda polskiej reprezentacji na olimpiadzie w Paryżu i szef ekipy w Berlinie w 1936 r. – mało przypomina ułana z wojennych opowieści. Szczupły i drobny, o bardzo ciemnych, jakby wciąż zatroskanych oczach, znany jest z prawości, delikatności i skromności. W czasie powstania warszawskiego łączniczki wstydzą się pokazywać dowódcę AK chłopakom z pierwszej linii – „bo taki niepozorny”.

Urodzony w 1895 r. w Chorobrowie w Galicji Wschodniej Tadeusz Komorowski był podczas I wojny światowej oficerem austriackich ułanów na froncie włoskim i rosyjskim. W listopadzie 1918 r. ze szwadronem ckm powrócił do Galicji i wyruszył na odsiecz Lwowa. W II RP w latach 1927 – 1938 dowodził 9. Małopolskim Pułkiem Ułanów w Trembowli. We wrześniu 1939 r. jako zastępca dowódcy kombinowanej brygady kawalerii walczył na Lubelszczyźnie. Już w pierwszych miesiącach okupacji przystąpił do ZWZ w Krakowie. W lipcu 1943 r., po aresztowaniu gen. Roweckiego mianowano go komendantem głównym AK.

W tej roli jako generał „Bór” wolał nieraz wydawać zalecenia niż rozkazy, wysłuchiwał opinii podwładnych, szukał kompromisu między różnymi racjami. Ale choć nie ukrywał rozterek, nie uchylał się też od decyzji i odpowiedzialności za ich konsekwencje. W tym za najtrudniejszy chyba rozkaz, jaki musiał wydać kiedykolwiek polski dowódca, nakazujący rozpoczęcie powstańczej walki o Warszawę. „Tragedią generała stało się to, że właśnie na jego barki spadła odpowiedzialność za losy miasta i kraju w chwili, gdy nie było już dla Polski ratunku (...), każda decyzja była zła, każda prowadziła do katastrofy innego rodzaju” – mówił podczas pogrzebu Tadeusza Komorowskiego Jan Nowak-Jeziorański. (Chodzi o pogrzeb prochów generała na powązkowskim cmentarzu wojskowym w 1994 roku, generał zmarł on w 1966 roku w Anglii.)

Reklama
Reklama

W czwartek 31 lipca 1944 r. o piątej po południu w lokalu sztabu AK pojawia się dowódca powstania gen. „Monter” z wiadomościami, że wojska sowieckie dotarły do Okuniewa i Radości. Po rozmowie z delegatem rządu Stanisławem Jankowskim „Bór” zwraca się do „Montera”: „Jutro o piątej zacznie pan działania.”. W chwili wybuchu powstania dowódcy AK – sztab ulokowano w fabryce Kamlera na Woli – są w pełni świadomi, że ich rola, a może i życie zbliża się ku końcowi. Fabryka od początku znajduje się na pierwszej linii frontu – tędy Niemcy nacierają w stronę Starówki i Wisły. W nocy z 4 na 5 sierpnia „Bór” budzi się z uczuciem niepokoju. Uświadamia sobie, że sowiecka artyleria za Wisłą – zamilkła. „Nikt z nas nie mógł wtedy przewidzieć, że cisza ta potrwa aż pięć tygodni” – wspomina po latach.

Piątego października 1944 r. rano kolumna żołnierzy AK rusza ulicą Śniadeckich w stronę niemieckich stanowisk – do niewoli. Do gen. „Bora” podchodzi kobieta w żałobie i wręcza mu srebrny medalion: „Proszę przyjąć panie generale tę pamiątkę z powstania 1863 r.”. Po wojnie Tadeusz Komorowski został naczelnym wodzem Polskich Sił Zbrojnych, a potem premierem rządu RP na uchodźstwie. „Coś pchało w górę tego człowieka, jakby wbrew niemu samemu, bo generał tych awansów nie oczekiwał, nie pragnął i nigdy na nie nie nalegał” – podkreślał Nowak-Jeziorański.

[i]„Generał Tadeusz Bór-Komorowski w relacjach i dokumentach”, oprac. Andrzej Krzysztof Kunert[/i]

[i]Autor jest dziennikarzem „Rzeczpospolitej”, popularyzatorem nauki, autorem m.in. licznych publikacji z zakresu turystyki historycznej[/i]

Trzy pułki polskiej kawalerii od dwóch z górą godzin walczą tam – z szablami w dłoniach – z kozakami Konarmii Siemiona Budionnego o opanowanie rozległej wyżyny na południe od miasta. Szwadron ściera się z sotnią, ułan z kozakiem. To pierwsza od czasów napoleońskich i zarazem ostatnia w Europie wielka bitwa kawaleryjska.

Zbliża się południe 31 sierpnia 1920 r., gdy 12. Pułk Ułanów – 25-letni rotmistrz Komorowski objął nad nim dowództwo dopiero parę dni wcześniej, po śmierci dotychczasowego dowódcy – osiąga grzbiet wzgórz wznoszących się nad mokradłami. Za nim ułani widzą w dole ciągnącą spiesznie na pole bitwy brygadę sowieckiej kawalerii. Dowódca wskazuje szablą kierunek szarży i sam rusza na jej czele. Polskie szwadrony spadają na kompletnie zaskoczonego nieprzyjaciela. Czerwoni kozacy rzucają się do ucieczki, pozostawiając na placu tabory, taczanki i automobil kombryga.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Reklama
Historia
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte dla zwiedzających. Po 20 latach budowy
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Historia
Kongres Przyszłości Narodowej
Historia
Prawdziwa historia agentki Krystyny Skarbek. Nie była polską agentką
Historia
Niezależne Zrzeszenie Studentów świętuje 45. rocznicę powstania
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Historia
Którędy Niemcy prowadzili Żydów na śmierć w Treblince
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama