Ograniczamy je tu do zakresu moralności państwowej. Zasady tej moralności Józef Piłsudski realizował w działaniu, formułował w rozkazach, wykładach i artykułach. Czynem i słowem, to gwałtownym i szorstkim, to przekonującym i wyrozumiałym, wpajał ją w świadomość społeczeństwa przez wiele pokoleń odwykłego od myślenia kategoriami własnej państwowości.
To, co nazywamy ideologią Piłsudskiego, zawiera się właściwie w jednym słowie: imponderabilia. Jest to pojęcie najszczytniejszych wartości duchowych, których waga ideowa wymyka się wszelkim określeniom, które oszacować żadną z potocznie przyjętych miar się nie dadzą, uzasadnień nie wymagają, które są ponad wszystkim.
W dziedzinie życia publicznego takimi wartościami są wolność i ojczyzna, cnota obywatelska i cnota wojskowa, sztandar i honor. One trwają i muszą trwać, jeśli społeczeństwo ma być zdrowe, a wszak to zdrowie jest nieodzownym warunkiem trwałości bytu państwowego. „Nie może być w państwie – gdy nie chce ono iść ku zgubie – za dużo nieprawości”.
Walka o te ideały, o ich nietykalność to istotna treść historycznej pracy Marszałka nad wewnętrzną budową państwowości polskiej. Ten przełom w świadomości społeczeństwa musiał być dokonany. Niegdyś sobiepańskość królewiąt wyrastających nad głowę Rzeczypospolitej, ich latyfundia pęczniejące ponad jej strukturalną pojemność rozsadzały cały organizm państwowy. Zawaliło się państwo. Lecz obyczaj sobiepański nie zaginął. Tylko rolę królewiąt przejęli na siebie inni aktorzy – wylęgła w mrokach niewoli swoistego rodzaju magnateria, nie tak wspaniała, lecz tak samo buńczuczna, tak samo wyrastająca ponad głowę Rzeczypospolitej: magnateria przywódców partyjnych.
Latyfundia tych nowoczesnych królewiąt to ich okręgi wyborcze. Takie same przy nich, koło nich, za nimi bezmyślne, bynajmniej nie bezinteresowne, gromady chudopachołków partyjnych czepiających się pańskiej klamki suwerena – posła. Taka sama złota wolność, nie szlachecka wprawdzie, lecz partyjna, i takie samo liberum veto, nie jednostki może, ale jakiejś manifestującej swoją swawolę lichej grupki na sejmie.