20 kwietnia jako pierwsza z jednostek 1. Armii WP do walk w rejonie Berlina weszła 1. Brygada Moździerzy. Kilka dni później nacierające na centrum miasta oddziały Armii Czerwonej wspierała polska 2. Brygada Artylerii Haubic. Płk Piotr Parchowski, dowódca 8. Pułku, wspominał: „28 kwietnia osiągnęliśmy rubież Guerige Strasse. Tutaj podbiegł do mnie zdyszany dowódca brygady czołgów. – Artylerio ratuj! Czołgi płoną! Jak się okazało, na rogu Guerige Strasse i Cauer Strasse przegrodziła drogę barykada zbudowana z bali, szyn i kamieni. Początkowo jeden z czołgów próbował z rozpędu zniszczyć barykadę. Gdy przez ułamek sekundy stał przy barykadzie, skądś z budynku bluznął ogień i czołg stanął w płomieniach. Powtórzyło się to z drugim i trzecim wozem”. Barykady nie udało się rozbić ogniem z ziemi. Por. Marzelski wpadł na pomysł wciągnięcia haubicy na drugie piętro i z tej wysokości zniszczenia barykady. Za pomocą specjalnie sporządzonej uprzęży 30 ludzi wciągnęło armatę na piętro. Po wystrzeleniu 30 pocisków barykada została rozbita. Czołgi mogły atakować dalej”.
Ze względu na ogromne straty jednostek sowieckich i konieczność zapewnienia osłony nacierającym czołgom do Berlina skierowano też 1. Dywizję Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Podporządkowano ją 2. Armii Pancernej Gwardii. Pierwszy do walki wszedł 3. Pułk Piechoty, który miał działać razem z sowieckim XII Korpusem Zmechanizowanym. 30 kwietnia o godz. 19 pułk zajął podstawę wyjściową do natarcia na północnym skraju stacji kolejki nadziemnej Tiergarten – Siegmundhof Strasse – Englische Strasse – Berliner Strasse, skąd miał uderzyć na Siegessaule. Nocą z 30 kwietnia na 1 maja kościuszkowcy likwidowali niemieckie punkty oporu w domach mieszkalnych oraz zakładach przemysłowych w tym rejonie. W kronice pułkowej pisano:
„1 maja: zacięte walki trwają nadal. O godz. 9 po 10-minutowym przygotowaniu artyleryjskim 1. i 3. Batalion ruszają do szturmu na zdobycie trzeciego rzędu domów w rejonie Charlotten-burgechussee”. Zaciekłe walki trwały przez cały dzień. 3. Batalionowi udało się uchwycić niezniszczony most na kanale Landwehry. Polaków wsparły sowieckie czołgi z 66. Brygady Pancernej. Płk Zygmunt Duszyński, zastępca dowódcy 3. Pułku, relacjonował: „W ulicy stały jeden za drugim trzy pancerne kolosy. (…) Czwarty najbardziej widać bojowo zaangażowany znieruchomiał na moście. (…) Te trzy to IS-y, czwarty – amerykański sherman. A więc mamy most! Niestety. Jakiś dobrze ukryty za kanałem panzerjäger zapalił shermana. (…) Zapewne pancerfaust, ponieważ czołg wyglądał na cały i zdrowy. Tylko ten dym spod wieży i przebijające się przez hałas walki przeciągłe ludzkie wycie. To załoga paliła się żywcem, niezdolna do opuszczenia wozu”.
Nie udało się opanować stacji kolejki Tiergarten oraz parku. Dopiero 2 maja po godz. 6 polscy piechurzy przy wsparciu czołgów zdobyli stację kolejki, na której wywiesili biało-czerwoną flagę. W dalszym natarciu żołnierzom 3. Pułku udało się wedrzeć do parku Tiergarten. W jego południowej części spotkali się z oddziałami 1. Frontu Ukraińskiego. Wkrótce na czołgach dotarli do Bramy Brandenburskiej.
2. Pułk Piechoty przydzielono do 219. Brygady Pancernej. 30 kwietnia o godz. 19 pułk zaczął oczyszczać z nieprzyjaciela kwartał ulic pomiędzy March Strasse – kanałem Landwehry – Berliner Strasse. Po trzech godzinach osiągnął Sophie Strasse, prowadząc dalej natarcie ku Berliner Strasse. Najtrudniejszym do zdobycia punktem był potężny gmach Szkoły Technicznej. Zajęcie budynku przedłużało się, gdyż na skutek silnej obrony przeciwpancernej czołgi sowieckie wycofały się.
Dopiero 2 maja o godz. 2 1. Batalion przekroczył Berliner Strasse i rozpoczął szturm kompleksu Szkoły Technicznej. Por. Leon Małek, dowódca kompanii w 1. Batalionie, wspominał: „Skok przez ulicę i razem z moim łącznikiem wpadłem do gmachu, siejąc z pepeszy po klatce schodowej. Moi żołnierze opanowali już kilka pokoi na parterze. Teraz walka przeniosła się na wyższe kondygnacje. (…) Na sąsiednich klatkach schodowych walczyły kompanie Mańczaka i Kąpinosa. Strzelano do siebie z odległości kilku metrów, walczono granatami, kolbami, nożami, nawet pięściami. Nad wszystkim unosiły się ogromne kłęby dymu, kurzu, na głowę sypał się tynk i cegły”. Za 1. Batalionem do budynku wdarł się 2. Batalion i wkrótce szkoła została zdobyta. 2. Pułk ruszył dalej Kurfursten Strasse w kierunku Tiergarten Strasse.
Ostatni włączył się w bój 1. Pułk Piechoty, który wraz z 1. Pułkiem Artylerii Lekkiej współdziałał z sowieckimi 19. i 35. Brygadami Pancernymi wzdłuż ulic: Bismarck Strasse, Schiller Strasse, Goethe Strasse, Pestalozzi Strasse, i po oczyszczeniu tego rejonu miał nacierać na park Tiergarten. Natarcie 1. Pułku rozpoczęło się 1 maja o godz. 4. Głównymi niemieckimi punktami oporu w tym rejonie był kościół ewangelicki przy Karl August Platz oraz sięgająca pierwszego piętra barykada przegradzająca Pestalozzi Strasse. Walki o ich zdobycie trwały cały dzień.
Przebieg walk wykazał, że użycie czołgów w mieście na wielką skalę było błędem. Większość wozów bojowych walczących w pasie natarcia 1. Pułku została zniszczona. Ppor. Zdzisław Przybylski z 1. Batalionu pisał: „Szczególnie silny opór napotkaliśmy w rejonie kościoła na Karl Augustplatz. Grupa nasza była jednocześnie wspierana przez czołgi radzieckie. Niestety, w walkach ulicznych czołgi miały ograniczone pole działania. Pocisk z pancerfausta unieruchomił pierwszy czołg, kazałem skierować ogień karabinów maszynowych na prawą stronę placu. Ruszyliśmy do ataku”. O sile niemieckiej obrony świadczy też relacja chor. Jana Draguna: „Do wsparcia naszego batalionu przydzielono radziecki batalion czołgów KW. Mogły one strzelać tylko zza barykady, ponieważ Niemcy z każdego okna prowadzili ogień pancerfaustów. Większość czołgów została unieruchomiona”.
3. Batalion uderzył na stację metra przy Bismarck Strasse. Chor. Stanisław Sierzputowski wspominał: „Grupa szturmowa po wkroczeniu do metra natychmiast zmuszona została do otwarcia ognia i przyjęcia walki. (…) Niemcy widząc wkroczenie większych sił, zaczynają w popłochu wycofywać się i chronić w wagonach, które znajdowały się w metrze. (…) Wzięliśmy (…) około 400 jeńców”.
Symbolicznym aktem udziału żołnierza polskiego w operacji berlińskiej było zawieszenie flagi państwowej na zdobytej Siegessaule (Kolumnie Zwycięstwa) w parku Tiergarten.
[srodtytul]Gen. Weidling kapituluje[/srodtytul]
30 kwietnia 8. Armia Gwardii zbliżyła się na 600 – 800 m do gmachu Nowej Kancelarii Rzeszy, pod którą w swym schronie ukrywał się Hitler i inni dostojnicy reżimu, oraz ogrodu zoologicznego. Dyktator stracił nadzieję na ratunek i postanowił zginąć wraz z konającą Rzeszą. Przekazał pełnię władzy admirałowi Karlowi Dönitzowi, a kanclerzem mianował Goebbelsa. Słysząc zbliżające się odgłosy walki Hitler wraz z Ewą Braun, którą poślubił dzień wcześniej, popełnili samobójstwo.
1 maja o godz. 3.50 do kwatery dowódcy 8. Armii Gwardii przybył nowy szef sztabu OKH gen. Krebs, upoważniony przez Goebbelsa do podjęcia rokowań o zawieszeniu broni. Jednak sowieckie żądanie bezwarunkowej kapitulacji zostało odrzucone. O godz. 10.40 rozpoczął się ostrzał dzielnicy rządowej. Kilka godzin później nastąpił generalny szturm. Dzielnicy rządowej broniły do końca złożone z francuskich, belgijskich i skandynawskich nazistów oddziały 33. Dywizji Grenadierów pancernych SS „Charlemagne” oraz 11. Dywizji Grenadierów Pancernych SS „Nordland”. Po kilkugodzinnym ostrzale rejon zamienił się w wielkie gruzowisko. Największe straty poniosła ludność cywilna. Ginęli starcy, kobiety i dzieci. Tego dnia samobójstwo popełnili Goebbels i jego żona Magda, po uprzednim otruciu sześciorga dzieci.
2 maja o godz. 6 gen. Weidling, widząc bezsensowność dalszej walki, wysłał parlamentariuszy do Sowietów. Po rozmowach z gen. Sokołowskim i Czujkowem dowódca obrony Berlina wydał rozkaz do wszystkich walczących oddziałów: „Natychmiast zaprzestać oporu”. Do niewoli oddało się 134 tys. żołnierzy niemieckich, nie licząc rannych. Bitwa o Berlin była zakończona. Największe ofiary poniosła jednak ludność cywilna – do dziś nie ustalono dokładnej liczby zabitych. Mimo że od wojny minęło ponad 60 lat, nadal w miejscach budowy nowych gmachów wykopuje się kości zabitych berlińczyków. Tragiczny los po zakończeniu działań wojennych spotkał w Berlinie niemieckie kobiety, z których wiele zostało zgwałconych przez żołnierzy sowieckich, pomimo że za taki czyn groziła kara śmierci.
Straty Armii Czerwonej w operacji berlińskiej wyniosły 352 475 poległych, rannych i zaginionych. Z 1500 czołgów walczących na ulicach miasta zniszczonych zostało aż 1250. Ale dla Stalina i sowieckich marszałków ta cena nie grała roli. Ważniejsze było pobicie Niemiec i dominacja nad dużym kawałkiem Europy.
[srodtytul]Krwawa łaźnia pod Budziszynem[/srodtytul]
W operacji berlińskiej obok 1. Armii Wojska Polskiego uczestniczyła również 2. Armia, która wchodziła w skład 1. Frontu Ukraińskiego. Armia formowana od lata 1944 roku w 60 procentach składała się z żołnierzy Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich. Dowodził nią gen. Karol Świerczewski, sowiecki Polak, sławny z komenderowania brygadami międzynarodowymi podczas wojny domowej w Hiszpanii, ale niemający umiejętności i doświadczenia w dowodzeniu dużym związkiem operacyjnym. 2. Armia wraz z sowiecką 52. Armią otrzymała zadanie zabezpieczenia frontu od południa oraz wykonania pomocniczego uderzenia na Drezno. W dowództwie 1. Frontu Ukraińskiego nikt nie zdawał sobie sprawy, jak znaczne siły niemieckie znajdują się na południowym skrzydle.
Tymczasem dowódca niemieckiej Grupy Armii „Środek” feldmarszałek Schörner nakazał wzmocnienie najbardziej zagrożonego odcinka frontu bronionego przez 4. Armię Pancerną pięcioma dywizjami.
17 kwietnia 2. Armia sforsowała Nysę Łużycką. Początkowo natarcie przebiegało pomyślnie – 8. i 9. DP oraz dwa pułki 5. DP maszerowały na Drezno, nie spodziewając się niemieckiej kontrakcji. Schörner, który dostał rozkaz przebicia się do Berlina, postanowił wykorzystać rozproszenie jednostek sowieckich i polskich i częścią sił uderzył na wschód od Budziszyna. Po rozbiciu ugrupowania 52. Armii niemieckie dywizje pancerne uderzyły na Polaków znajdujących się nad Szprewą i Schwarzer Schops. W rejonie Förstgen została okrążona i zniszczona 16. Brygada Pancerna. Wkrótce taki sam los spotkał część oddziałów 5. DP. Umożliwiło to połączenie niemieckich sił nacierających z południa ze zgrupowaniem północnym Grupy Armii „Środek”. 2. Armia została przepołowiona.
Wobec braku odpowiedniego rozpoznania dowództwo armii nie wiedziało, jakie niebezpieczeństwo grozi jednostkom wysuniętym w kierunku Drezna. Gen. Świerczewski kazał dalej nacierać na Drezno I Korpusowi Pancernemu oraz 8. i 9. DP. Polskie czołgi dotarły na przedpola stolicy Saksonii. Gdy Niemcy zaatakowali polskie tyły pod Budziszynem, w tym rejonie znajdowała się tylko artyleria, służby zaopatrzeniowe oraz część sztabu armii. W rozjeżdżane przez czołgi oddziały wkradła się panika. Rozkazy napływające ze sztabu były nieaktualne. Zamieszanie pogłębił sztab 1. Frontu Ukraińskiego, który wydawał polskim dywizjom sprzeczne polecenia. Artylerzyści ogniem na wprost odpierali ataki niemieckich czołgów i piechoty. Rozpoczął się odwrót. W godzinach popołudniowych Świerczewski zawrócił spod Drezna I Korpus Pancerny i skierował go pod Budziszyn. Ale pozbawionym wsparcia piechoty pancerniakom nie udało się odbić miasta.
25 kwietnia marszałek Koniew nakazał ściągnąć spod Drezna w rejon Budziszyna także 8. DP. Jej manewr odbywał się pod presją atakujących niemieckich jednostek pancernych. Dowódca osamotnionej pod Dreznem 9. DP płk Łaski, nie orientując się w ogólnej sytuacji, 26 kwietnia nakazał odwrót trzema kolumnami. Marsz odbywał się w dzień, co ułatwiło zadanie Niemcom, którzy dostrzegli szansę odcięcia i zniszczenia polskiej dywizji. Nieprzyjaciel zdobył mapę z trasami odwrotu i przygotował kilka zasadzek. W pierwszą zasadzkę w miejscowości Panschwitz-Kuckau wpadł 26. Pułk Piechoty. W nierównym boju z 2. Dywizją Grenadierów Pancernych „Hermann Göring” został rozbity. Następna zasadzka czekała w rejonie Crostwitz. To tu 27 i 28 kwietnia polskie oddziały stłoczone na otwartej przestrzeni krwawiły pod niemieckim ogniem. Zasłane setkami poległych Polaków łąki pod Crostwitz nazwano później Doliną Śmierci. Kilka kilometrów dalej, w rejonie Horki, esesmani wymordowali kolumnę sanitarną dywizji z 300 rannymi.
Dopiero 29 kwietnia Niemcy wobec ogromnej przewagi Armii Czerwonej oraz wyczerpania sił przeszli do obrony. Tego dnia jednostki 1. Frontu Ukraińskiego rozpoczęły kontrofensywę. Pomimo chaosu i ogromnych strat 2. Armia wypełniła swoje zadanie, blokując atak Schörnera. Dzięki ofiarności żołnierza polskiego Niemcom nie udało się wejść na tyły sowieckich armii pancernych jadących na Berlin. Główną odpowiedzialnością za straty poniesione przez 2. Armię – ponad 20 tys. zabitych, rannych i zaginionych – należy obarczyć gen. Świerczewskiego, który w czasie walk pod Budziszynem był ciągle pijany. To Koniew, który faktycznie przejął dowodzenie nad polskimi jednostkami, uporządkował je i uratował armię od całkowitej zagłady.
[srodtytul]Operacja praska[/srodtytul]
4 maja Amerykanie zaproponowali Rosjanom zajęcie Czech do Wełtawy i Łaby. Stalin odrzucił tę propozycję.
Ze względu na szybkie posuwanie się oddziałów amerykańskich w głąb Czech Rosjanie przyspieszyli ofensywę ku Pradze. Następnego dnia rozpoczęła się operacja praska.
Zadanie jak najszybszego dotarcia do Łaby i zajęcia mostu w miejscowości Bad Schandau otrzymał I Korpus Pancerny. Jego brygady miały w pierwszej kolejności opanować Bischowswerdę, a następnie Neustadt. W tym samym czasie 7. i 8. DP miały po przełamaniu niemieckiej obrony przekroczyć granicę niemiecko-czeską w Sudetach.
Dowódca I Korpusu Pancernego, aby ograniczyć straty przy zdobywaniu Neustadt, nakazał je obejść, a następnie uderzyć ze skrzydeł. Walki w mieście trwały godzinę, a Niemcy wobec przewagi Polaków wycofali się. Polskie czołgi ruszyły dalej wąskimi górskimi drogami na Bad Schandau. Pierwszy wjechał doń patrol 2. Brygady Pancernej, który zajął most i utrzymał go do przybycia głównych sił.
Następnie oddziały 2. Armii wkroczyły do Czech. 11 maja I Korpus Pancerny dotarł do Melnika. Na tym zakończył się udział Polaków w operacji praskiej.