Szukając autentycznych zdarzeń

Jacek Raginis, reżyser, między innymi dwóch teledysków grupy Sabaton, opowiada o dzielnych przodkach, potopie szwedzkim, konkurencji ze strony amatorów i różnych spojrzeniach na Powstanie Warszawskie

Aktualizacja: 31.07.2010 12:45 Publikacja: 29.07.2010 04:05

Szukając autentycznych zdarzeń

Foto: materiały prasowe

[b]Z grupą Sabaton lody przełamał pan przy okazji pracy przy poprzednim teledysku „40: 1”. Czy w ogóle trzeba było przełamywać jakieś lody? Jak się poznaliście i jak ta znajomość się rozwijała?[/b]

[wyimek] [link=http://www.rp.pl/temat/516002_Muzy_stolicy__44.html]Muzy stolicy '44[/link][/wyimek]

[b]Jacek Reginis:[/b] Wszystko zaczęło się od niewielkiej notki w „Rzeczpospolitej” w maju 2008 roku. Była w niej mowa o szwedzkim zespole, który śpiewa o bitwie pod Wizną. Wtedy właśnie zadzwonił do mnie prezes Stowarzyszenia Wizna 1939, pytając, czy mam coś wspólnego z dowódcą kapitanem Władysławem Raginisem. Przyznałem, że jestem wnukiem rodzonej siostry kapitana Marii Morawskiej z d. Raginis.

I tak zrodził się pomysł zrealizowania profesjonalnego klipu do piosenki „40: 1”. Początkowo Sabaton wydawał się sceptyczny wobec takiej propozycji. Zgadzając się na realizację teledysku w Polsce, nie do końca wiedzieli, czego mogą się spodziewać.

A jednak efekt końcowy okazał się dla nich miłą niespodzianką. Dlatego się umówiliśmy, że kolejny teledysk związany z polską historią zrobimy razem. Nie było tylko wiadomo, czy będzie to historia o Dywizjonie 303 czy o Powstaniu Warszawskim.

[b]Szwedzki zespół popularyzuje polską historię – i to jest wspaniałe.

Z tym że straty, jakie ponieśliśmy niegdyś ze strony naszego północnego sąsiada przy okazji potopu były podobno równie ogromne, co te powojenne. Nie czuł pan w związku z tym delikatnego dyskomfortu wynikającego ze współpracy?[/b]

Skądże. Negatywne doświadczenia z potopem szwedzkim mają dziś wymiar jedynie historyczny. Współczesnym Polakom Szwecja kojarzy się raczej pozytywnie. Na przykład jako kraj udzielający azylu politycznego emigrantom politycznym po 1968 roku – to właśnie tam powstało przecież znakomite pismo „Aneks”. Potem była emigracja solidarnościowa w latach 80. Nie można też zapominać, że w czasie wojny Sztokholm był punktem przerzutowym kurierów polskiego podziemia, a szwedzcy dyplomaci mają zasługi we wspieraniu polskiego ruchu oporu i ratowaniu polskich Żydów.

[b]Jakie są główne różnice między pracą nad „40: 1” a „Uprising”?[/b]

Chociaż historia obu teledysków rozgrywa się w czasie II wojny światowej, różnice są spore. Przede wszystkim, tworząc „40: 1”, dysponowaliśmy wielokrotnie mniejszym budżetem, a realizacja scen historycznych była w dużej mierze improwizowana. Ostateczny kształt klipu wyłonił się dopiero w trakcie montażu. Zabrakło też profesjonalnych aktorów, którzy wcieliliby się

w role obrońców Wizny, kapitana Raginisa i porucznika Brykalskiego. A w wypadku „Uprising” od początku istniał precyzyjny scenariusz i storyboard, na którym udało się rozrysować niemal wszystkie ujęcia. W przeciwieństwie do „40: 1” w klipie o powstaniu opowiadamy pewną historię, w centrum której znajduje się para powstańców Paweł i Nina. Wreszcie, realizując klip, mogliśmy liczyć na udział tak znanych aktorów jak Peter Stormare, Mateusz Damięcki i Monika Buchowiec.

Ostatecznie zrealizowaliśmy krótki film fabularny, w którym mieliśmy do dyspozycji środki stosowane w regularnej produkcji filmowej, byliśmy w stanie zrealizować zarówno sceny kameralne, jak i duże sceny zbiorowe. Każdego dnia pracowało na planie około 200 osób. Tak więc, jeśli chodzi o skalę przedsięwzięcia, obydwie realizacje dzieli przepaść.

[b]Ale z tego, co widzę, oba klipy powstawały dwa miesiące. Czy życzyłby pan sobie więcej czasu, czy to w zupełności wystarcza?[/b]

„40: 1” rzeczywiście powstawał około dwóch miesięcy, ale w przypadku klipu „Uprising” wiele czasu zajęło nam przygotowanie produkcji, poszukiwania sponsora, negocjacje z agentem Petera Stormare’a, działania stricte producenckie. Kilkakrotnie też przekładaliśmy termin zdjęć, które początkowo miały się odbyć pod koniec marca. Ostatecznie udało się doprowadzić do realizacji 18 – 19 maja i wszystko się udało. Potem pozostało nam kilka tygodni na postprodukcję, ponieważ zależało nam, aby premiera teledysku odbyła się dokładnie 1 sierpnia. Myślę jednak, że tak długi okres realizacji jest wyjątkową sytuacją. Osobiście wolę, kiedy pracę można zakończyć od dwóch do czterech tygodni.

[b]Mieliśmy Powstanie Warszawskie na płytach, w filmach, dokumentach, sztukach teatralnych, książkach, nawet w komiksie. Nowoczesne muzeum pęka w szwach od atrakcyjnie pokazanych materiałów na ten temat. Czy więc to zagadnienie da się jeszcze pokazać w sposób, który może zaciekawić, wywołać emocje?[/b]

Myślę, że Powstanie Warszawskie jest wydarzeniem, które może być kanwą dla stu kompletnie rożnych realizacji, podobnie jak Japonia okresu szogunatu stała się inspiracją dla wielu znakomitych filmów japońskich, od Kurosawy poczynając, a na Takeshi Kitano kończąc. Sam czekam z niecierpliwością na „Taniec ze śmiercią” Leszka Wosiewicza czy „Sierpniowe niebo” Ireneusza Dobrowolskiego.

[b]A czy znalazł pan jakieś teledyski innych zespołów, które traktował pan jako punkt odniesienia?[/b]

Z pewnością punktem odniesienia był dla mnie klimatyczny teledysk Sabatonu „Cliffs of Gallipoli”, ale też wideoklipy zespołów Marduk czy Hail of Bullets poświęcone Powstaniu Warszawskiemu. Przede wszystkim oglądałem współczesne filmy wojenne – „Szeregowca Ryana”, „Kompanię braci” czy „Byliśmy żołnierzami”.

[b]Na YouTube znalazł się już amatorski, zrobiony przez Polaka teledysk do „Uprising”. Obejrzało go 450 tys. osób. Ten fakt pana dopinguje, deprymuje, a może pozostaje zupełnie obojętny?[/b]

Rywalizacja w takich sytuacjach jest rzeczą oczywistą. Zanim jeszcze wziąłem się za „40: 1”, amatorski klip do tej piosenki, zrealizowany przez 18-letniego chłopaka podpisującego się ksywą Crusader, osiągnął 2 miliony odsłon YouTube. Dziś mój profesjonalny teledysk do „40: 1” dobija dopiero do 1,8 mln.

Gdy tylko pojawiła się piosenka „Uprising”, Crusader zmontował swoje kolejne dzieło. Ma już pół miliona odsłon. Czułem zatem presję podobną do tej, którą odczuwają zawodowi aktorzy, gdy grają ze zdolnymi naturszczykami. Przede wszystkim jednak wdzięczność za inspirację i uznanie dla nastoletniego autora. Najpierw zaprosiłem go na premierę mojego teledysku „40: 1”, a potem przekonałem, by zagrał młodego powstańca w moim teledysku „Uprising”. Cieszę się, że przyjął zaproszenie i przyjechał aż z Tarnowa, choć był w trakcie egzaminów maturalnych.

[b]Po dwóch klipach przypomina się powiedzenie „do trzech razy sztuka”. Myśli pan o współpracy z Sabatonem w przyszłości? A może ma pan już upatrzony jakiś utwór z płyty „Coat of Arms”? Poświęcone kwestii Holokaustu „The Final Solution” można by przecież kręcić w Polsce...[/b]

Bardzo chętnie, choć w dużej mierze jest to decyzja zespołu i wytwórni płytowej. Zresztą po tak dużej produkcji chętnie zrobiłbym klip znacznie bardziej kameralny, w odmiennej konwencji, z zastosowaniem animacji. Mam też nadzieję, że „Uprising” przybliży mnie do pełnometrażowego debiutu fabularnego. Joakim Broden, wokalista zespołu Sabaton, obiecał mi, że kiedy będzie taka potrzeba, chętnie skomponuje muzykę do mojego filmu.

[i] —rozmawiał Marcin Flint[/i]

[b]Z grupą Sabaton lody przełamał pan przy okazji pracy przy poprzednim teledysku „40: 1”. Czy w ogóle trzeba było przełamywać jakieś lody? Jak się poznaliście i jak ta znajomość się rozwijała?[/b]

[wyimek] [link=http://www.rp.pl/temat/516002_Muzy_stolicy__44.html]Muzy stolicy '44[/link][/wyimek]

Pozostało 96% artykułu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Historia
Generalne Gubernatorstwo – kolonialne zaplecze Niemiec
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Historia
Tysiąc lat polskiej uczty
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje