– Nie mamy pieniędzy na bieżące funkcjonowanie – mówi Małgorzata Podlewska-Bem, p.o. dyrektora Muzeum Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego we Włodawie (woj. lubelskie). Jego oddziałem jest placówka w Sobiborze. Obóz zagłady powstał w 1942 r. w ramach Operacji Reinhard. Do komór gazowych zwożono Żydów z całej Europy.
Koszt utrzymania filii sięga 250 – 300 tys. zł rocznie. Pieniądze do tej pory płynęły m.in. od sponsorów i z ministerialnego programu "Mecenat", ale w ubiegłym roku zlikwidowano go. Placówka miała być przekształcona w samodzielne muzeum i podlegać bezpośrednio resortowi kultury. – Ministerstwo zapewniało nas, że nastąpi to w kwietniu. W marcu usłyszałem, że przejmą placówkę w styczniu 2012 r. – mówi starosta włodawski Wiesław Holaczuk, któremu podlega muzeum. I zaznacza, że w tegorocznym budżecie powiatu nie ma pieniędzy.
Muzeum w Sobiborze odwiedza rocznie ponad 20 tys. osób. Podlewska-Bem nie wie, czy 1 maja, gdy placówka zwykle otwiera się dla zwiedzających, będzie dostępna.
– To może się skończyć międzynarodowym skandalem – twierdzi Holaczuk, i zastanawia się, co będzie z rezerwacjami na zwiedzanie, które napłynęły z całego świata.
Zdaniem dr Eleonory Bergman, dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego, można wręcz się spodziewać międzynarodowej interwencji. W Sobiborze realizowany jest projekt rewitalizacji miejsca zagłady – wspólna inicjatywa Polski, Holandii, Słowacji i Izraela.