W naszych własnych głowach. Jej znaczenie dalekie jest od banalnego podziału na bardziej i mniej zamożną część Europy. „Rozłupanie pamięci" następowało w kilku etapach, miało wielu sprawców, a zaczyna się dokładnie w tym samym miejscu, z którego żywotne soki czerpie do dziś Unia Europejska – w czasie, gdy „Europa znalazła się między Hitlerem a Stalinem".
Czy Wschód rozumie swoją własną historię i potrafi ją opisać? A może łatwiejsze jest to z perspektywy Zachodu, o którym mieszkańcy Europy Środkowo-Wschodniej lubią myśleć, że jest naiwniejszy, bo nie ma za sobą fundującego doświadczenia masakry? Timothy Snyder dokonuje trudnego zabiegu: łączy historię dwóch masakr, dokonanych przez czerwony i brunatny totalitaryzm. Jakie są tego efekty?
O „Skrwawionych ziemiach" piszą autorzy Kultury Liberalnej. Jerzy Holzer w kontekście książki Snydera zastanawia się nad polskim „statusem wiecznych ofiar". „Po historycznym zwycięstwie stał się on instrumentem zakłamanej polityki. Polityczne science fiction zastąpiło realia" – podkreśla. Zdaniem Jarosława Kuisza najważniejszą lekcją, jaka płynie z lektury najnowszej książki Snydera, jest ta, że małe narody (w tym Polacy) nie miały w zasadzie żadnego wpływu na najważniejsze decyzje epoki. W tym mikrokosmosie „zło, które dotknęło jedną zbiorowość, staje się zrozumiałe tylko w świetle tego, co stało się z inną". Łukasz Jasina argumentuje, że Europa Środkowo-Wschodnia powinna być Snyderowi wdzięczna. „Nadał naszej historii wymiar uniwersalny. Polska czy Ukraina są elementami ogólnoświatowej historii – miejscami, które wniosły do uniwersalnego bagażu pozytywy i negatywy".