To opowieść o „Zygmuncie", oficerze 6. Brygady Wileńskiej AK, który w 1945 roku wraz ze swoim oddziałem toczył ciężkie walki z Sowietami i polskimi zdrajcami na Białostocczyźnie.
Bitwy z NKWD i Armią Czerwoną, nocne zasadzki na kolaborantów, krwawe sowieckie zbrodnie na ludności cywilnej, miłość oficera do pięknej sanitariuszki, atak na samolot obserwacyjny i pojedynki snajperów. A na dokładkę Leon Beynar – przyszły historyk Paweł Jasienica – siekący bolszewików seriami z pistoletu maszynowego.
Spore wrażenie robi również scena, w której polscy żołnierze podpalają rakietnicą stodołę, gdzie do zasadzki przygotowują się Sowieci. Ze środka wybiega oficer NKWD w skórzanym płaszczu. Choć cały stoi w płomieniach, strzela jeszcze w stronę Polaków z pistoletu. Celna seria ze szmajsera posyła go jednak w błoto. Naprawdę lektura „Wilczych tropów" sprawia wielką przyjemność.
Nie dość, że komiks ma niezwykle wartką akcję, to jest zrobiony z wielką dbałością o detale i realia historyczne, co akurat u autorów to już standard. Wydaje się, że jest to najlepszy sposób, aby przekonać młode pokolenie, że najnowsza historia naszego państwa wcale nie musi być nudna. W tym świetle dziwi dość niski nakład komiksu, który sprawia, że jest on trudno dostępny dla zwykłych czytelników.
Znalezienie którejś z prac duetu Zajączkowski/Błażejewicz – na swoim koncie mają już m.in. świetne „Wyzwolenie? 1945" i „Łupaszkę 1939" – w empiku graniczy z cudem. Miłośnicy komiksu skazani są więc na tony zawalającego księgarskie półki japońskiego i amerykańskiego chłamu. A znam wielu, którzy znacznie chętniej sięgnęliby po coś bardziej ambitnego.