Wśród 20 bohaterów zaznajamiamy się z Richardem Stumpfem, niemieckim marynarzem mającym w dniu rozpoczęcia wojny 22 lata. Poznajemy go 20 sierpnia 1914 roku. Jest poruszony wypowiedzeniem wojny Niemcom przez kolejne państwo – Japonię. W swoim pamiętniku zapisuje przekonanie, że wojska niemieckie w Azji złoją skórę tym „złodziejskim żółtym małpom".
„Stumpf – charakteryzuje go autor »Piękna i smutku wojny« – jest inteligentnym szowinistą, ciekawym świata i pełnym przesądów". Od momentu zaciągnięcia się do Kriegsmarine sluży na pokładzie SMS „Helgoland".
Zwodowany w 1909 roku, był odpowiedzią na brytyjski HMS „Dreadnought". Uzbrojenie miał tej samej klasy, a opancerzenie nawet grubsze. Wyposażony w działa 305 mm, „razem ze swoimi trzema okrętami siostrzanymi: »Ostfriesland«, »Thuringen« i »Oldenburg«, budził ogromne nadzieje zwykłych ludzi, admirałów, u własnej załogi, a także cesarza Wilhelma".
Richard Stumpf wybuch wojny wita z radością i przepisuje do pamiętnika patriotyczny utwór Ottona Ernsta ze słowami: „Niemcy, jakże uczciwe musi być twoje serce i jak promiennie jasne twoje prawa, aby odwrócił się od ciebie najpotężniejszy z hipokrytów a Brytyjczyk zbladł z wściekłości".
Następny cytowany zapis z pamiętnika marynarza z „Helgolandu" pochodzi z 26 września 1914 r. Wygląda na to, że okręt przygotowuje się do walki. Stumpf zaciera ręce, obolałe od pracy, bo przez całe popołudnie wraz z innymi marynarzami rozładowywał 120 ton węgla. Okręt flagowy eskadry sygnalizuje jednak: „Przerwijcie przygotowania". „Kolejne bolesne rozczarowanie. Przeklęci Anglicy" – komentuje pamiętnikarz.
17 stycznia 1915 r. Richard Stumpf szoruje pokład na SMS „Helgoland" i ziewa: „Ani razu nie brali udziału w walkach, ani razu nie widzieli wroga. Podczas bitwy morskiej pod Helgolandem pod koniec sierpnia słyszeli w oddali odgłosy huku dział, jednak nie dane było im w niej uczestniczyć". Od świąt „Helgoland" wypływa co drugi dzień na patrol: „Gdybym codziennie zapisywał, co robiłem – żali się niemiecki marynarz – to zawsze musiałbym pisać to samo". Wojna wygląda zupełnie inaczej, niż się spodziewał, a do pasji doprowadzają go oficerowie czepiający się o każdą plamkę na mundurze.
7 listopada 1915 r. marynarze na okręcie przerabiają w nieskończoność ćwiczenia w odpalaniu torped, prze-klinają coraz ostrzejszą dyscyplinę i coraz gorsze wyżywienie. W pamięt-niku pojawia się znamienny zapis: „Wszyscy rozumiemy, że do stracenia jest dużo więcej niż tylko nałożone na nas kajdany". 4 marca 1916 r. Richard Stumpf obserwuje triumfalny powrót SMS „Möwe" do Wilhelmshaven. Ten zwykły frachtowiec (zwał się „Pungo") po przebudowaniu, przechrzczeniu i zamienieniu na tak zwany krążownik pomocniczy w ciągu trzech miesięcy zatopił 13 nieprzyjacielskich statków, a dwa doprowadził do portu jako łup wojenny. Takie jak „Möwe", „słabe szkuty zatopiły więcej okrętów niż cała ogromna, kosztowna i świetnie uzbrojona Flota Wielkomorska". Rozgoryczony Stumpf znów do wieczora bunkruje węgiel.