Amerykańska armia założyła bazę w Khe Sahn i długo broniła jej przed siłami Wietkongu. A potem zlikwidowała ją, demolując wszystkie struktury do gołej ziemi. Twierdza, która była tak ważna, że broniono je przez 77 dni kosztem wielu ofiar i ogromnym nakładem środków, przestała mieć znaczenie.
W 1962 r. zbudowano pas startowy w pobliżu starego francuskiego fortu, niedaleko wioski Khe Sanh. W 1965 r. bazę powstałą na terenie plantacji kawy zajmowała Military Assistance Command, Vietnam – Studies and Observations Group (MACV-SOG), czyli siły specjalne, które stąd starały się kontrolować szlak Ho Chi Minha i organizować wypady w górskie tereny przy i za granicą z Laosem. Partyzanci Wietkongu napływali do Wietnamu Południowego przez strefę zdemilitaryzowaną i z Laosu. Amerykanie, chcąc utrzymać kontrolę nad północną częścią kraju, musieli przerwać szlaki zaopatrzenia komunistów. Musieli kontrolować drogę nr 9, jedyną wiodącą z wybrzeża przez wyżyny, ku granicy z Laosem.
Bronić za wszelką cenę!
W 1967 r. w Wietnamie było 400 tys. amerykańskich żołnierzy, a nasilające się walki odbierały życie młodym Amerykanom w tempie 100 na tydzień. Położenie obozu w dolinie otoczonej szczytami przywoływało porównania z Dien Bien Phu, gdzie w 1954 r. siły Wietkongu rozgromiły francuskie siły Legii Cudzoziemskiej i spadochroniarzy, co zakończyło stuletnią obecność Francuzów w Wietnamie. Media pełne były analiz przypominających tę klęskę, kiedy średniowieczna taktyka oblężnicza powaliła nowoczesną armię Francuzów. Amerykański prezydent Lyndon Johnson obawiał się powtórki tego scenariusza do tego stopnia, że wymógł na szefie połączonych sztabów podpisanie oświadczenia, że Khe Sanh może być i będzie bronione za wszelką cenę.
Starcia wokół Khe Sanh przekonały generała Williama Westmorelanda o wadze Khe Sanh. W maju 1967 r. wysłał posiłki, by wzmóc działania przeciw partyzantom. Latem żołnierze Batalionów Roboczych US Navy rozbudowali pasy startowe, by mogły przyjąć ciężkie transportowce. Amerykanie marzyli o decydującej bitwie. Po doświadczeniach II wojny światowej i wojny w Korei chcieli wykorzystać swoją przewagę w technice i uzbrojeniu, by przeważyć szalę zwycięstwa. Komuniści konsekwentnie prowadzili wojnę partyzancką, zmuszając armię USA do uganiania się za małymi oddziałami – taktyki mało skutecznej i medialnie nieatrakcyjnej. Perspektywa starcia z dwoma wietnamskimi dywizjami, czołgami i możliwość wykorzystania lotnictwa i siły ognia do pokonania najlepszych sił, jakie Wietnam Północny mógł wystawić, była kusząca. Kluczowym dla obrony Khe Sanh było utrzymanie posterunków na wysuniętych o 5 mil od bazy wzgórzach 881 i 861. 400 żołnierzy z kompanii India 3. Batalionu 26. Pułku marines zajmowało ufortyfikowany szczyt wzgórza 881 South wielkości boiska. Baza mogła liczyć na wsparcie ciężkiej artylerii z obozów Camp Caroll i Rock Pile. 6000 marines i żołnierzy Południa oczekiwało na bitwę. Plan obrony Amerykanie nazwali operacją Scotland.
Do starcia szykowali się komuniści. Zebrali 40 tys. żołnierzy, a w odwodzie było kolejne 30 tys., co dawało im przewagę 6 do 1. Po laotańskiej stronie granicy, w jaskiniach, rozmieszczono haubicoarmaty kalibru 152 mm o zasięgu 17 km, które mierzyły w Khe Sanh. Miesiącami atakujący budowali swoje pozycje. Na wzgórza wnieśli na barkach 200 haubic i moździerzy. Naprzeciw Amerykanów stanęła wietnamska 325. Dywizja, jedna z sześciu określanych jako „stal i żelazo".