Rozmawialiśmy z dwoma, zapewne ostatnimi, uczestnikami akcji ratowania liberatora, który rozbił się na Gibraltarze w lipcu 1943 r. To 90-letni obecnie brytyjscy weterani Kenneth Brooks i Sidney Knowles. Pierwszy służył na jednostce ratowniczej, która znalazła się na miejscu wypadku sześć minut po katastrofie, drugi był płetwonurkiem, który wchodził do wraku. Do tej pory o ich istnieniu nikt w Polsce nie wiedział.
– Samolot spadł dość blisko brzegu, leżał do góry brzuchem. Jego część wystawała z wody. Wokół wraku pływały różne przedmioty i trzy ciała. Jak się później dowiedzieliśmy, m.in. ciało generała Sikorskiego – opowiada „Rz" Knowles. Wspomina też, że polski premier unosił się na wodzie, był zwrócony twarzą w dół i miał szeroko rozłożone ręce.
Z kolei Brooks był na pokładzie okrętu HSL-181 w momencie, gdy wyciągnięto na niego ciało zabitego polskiego premiera. – Poświeciliśmy na jego twarz latarkami. Jako pierwszy rozpoznał go nasz oficer. Nie było to trudne, bo Sikorskiego znaliśmy z gazet i kronik filmowych. To była wówczas naprawdę wielka figura. Jego twarz nie była na tyle pokiereszowana, aby mogło to uniemożliwić identyfikację – relacjonuje.
Obaj świadkowie mówią, że liberator osiadł na dnie na głębokości kilku metrów i że w wyniku uderzenia w wodę był poważnie uszkodzony. – Do wraku dostaliśmy się przez jeden z boków, który był rozpruty jak puszka – opowiada były płetwonurek Knowles. – Środek maszyny był zdemolowany. Pamiętam jedno ciało wciśnięte w kąt samolotu pomiędzy rozbite elementy konstrukcji.
Obu weteranów wytropił badacz katastrofy z Krakowa Mieczysław Jan Różycki. – Relacje Brooksa i Knowlesa mogą mieć kolosalne znaczenie w wyjaśnieniu katastrofy gibraltarskiej. Każdy szczegół zapamiętany przez świadków może być na wagę złota. Są w stanie opowiedzieć, jak wyglądał samolot po katastrofie, gdzie dokładnie spadł, w jakim stanie były ciała – mówi „Rz" Różycki. Wskazuje, że o sprawie wie już IPN, który prowadzi śledztwo dotyczące katastrofy liberatora. Na razie instytutowi nie udało się jednak przesłuchać nowych świadków. A według znanego historyka z Londynu Jana Ciechanowskiego odnalezienie obu marynarzy to „absolutna rewelacja". – Ktoś z Polski powinien natychmiast do nich pojechać i przeprowadzić przesłuchania. Trzeba się spieszyć, przecież oni mają po 90 lat – mówi „Rz" Ciechanowski.