Od 35 lat organy śledcze nie mogą ustalić okoliczności śmierci Stanisława Pyjasa. W tej chwili trwa już piąte śledztwo. Tym razem prowadzone przez pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej. Przeprowadzona w 2010 r. ekshumacja szczątków Pyjasa miała być przełomem w sprawie. Okazało się zupełnie inaczej. Reporterzy „Superwizjera" TVN dotarli do nieznanych relacji świadków i dokumentów.
Po przeciekach z opinii biegłych w lutym 2011 r. przez media przetoczyła się dyskusja na temat śmierci Pyjasa. Prokurator Piotr Piątek, naczelnik pionu śledczego IPN w Krakowie, poinformował, że dokument wymaga uzupełnienia. Do zespołu biegłych skierowano 23 pytania zmierzające do doprecyzowania, uszczegółowienia i wyjaśnienia ujawnionych w opinii niejasności i wątpliwości.
Jednocześnie z powództwa krewnych Pyjasa Prokuratura Okręgowa w Łodzi prowadziła śledztwo w sprawie możliwości sfałszowania opinii przez biegłych, ale w lutym tego roku zostało ono umorzone.
Szokująca ocena
Zespół biegłych pod kierunkiem prof. dr hab. Barbary Świątek, kierownika Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej (KiZMS) Akademii Medycznej we Wrocławiu, orzekł, że Pyjas zmarł na skutek upadku z dużej wysokości w kamienicy przy ulicy Szewskiej 7 w Krakowie.
Opinia ta zszokowała środowisko przyjaciół i rodzinę Stanisława Pyjasa. Oznacza ona powrót do teorii lansowanej przez Służbę Bezpieczeństwa zaraz po tej tragedii. Co więcej, SB szybko się z tych twierdzeń wycofała.