Eksplozja
na pokładzie?
Natychmiast po zlokalizowaniu wraku pojawiło się kilka hipotez dotyczących przyczyn tragedii. Pierwsza zakładała niesprawność systemu zamykania wewnętrznych pokryw wyrzutni torpedowych, w wyniku czego miało dojść do zalania dziobowych przedziałów i utraty przez okręt pływalności. Eksperci stwierdzili, że jest mało prawdopodobne, aby taka niesprawność wywołała katastrofalne następstwa na jednostce o tak dużej wyporności.
W mediach rosyjskich sugerowano też, że „Kursk" padł ofiarą kolizji z niezidentyfikowanym okrętem podwodnym (najpewniej ame- rykańskim) monitorującym ćwiczenia rosyjskiej Floty Północnej. Odwoływano się do zdarzenia sprzed ośmiu lat, gdy 11 lutego 1992 roku na tym samym akwenie zderzyły się atomowe okręty podwodne: rosyjski K-276 (projekt 670M, oznaczenie kodowe NATO Charlie) i amerykański „Baton Rouge" (SSN 689, typ Los Angeles). Amerykanie i Brytyjczycy stanowczo zaprzeczyli. Twierdzono też, że „Kursk" uderzył w dno podczas wykonywania gwałtownego manewru zwiększenia zanurzenia z głębokości peryskopowej wykonywanego w celu uniknięcia zderzenia z własną jednostką nawodną; zatonął bowiem z podniesionym peryskopem. Nie wydaje się jednak, by uderzenie o dno mogło spowodować uszkodzenia o takich rozmiarach.
Pojawiły się wreszcie informacje, że przyczyną zatonięcia była wewnętrzna eksplozja. Norweskie laboratorium sejsmograficzne NORSAR ujawniło, że jego przyrządy odnotowały dwie eksplozje podwodne w rejonie katastrofy (wcześniej wspominała o tym prasa, powołując się na US Navy). Pierwsza odpowiadała siłą wybuchowi 1– 2 t trotylu. 75 sekund później nastąpił kolejny wybuch o jeszcze większej sile. Ich niszcząca moc tłumaczyłaby natychmiastowe niemal zatonięcie okrętu oraz brak na powierzchni boi i kapsuły ratunkowej.
Za późno
21 sierpnia Norwegowie dostali się przez właz ewakuacyjny do wnętrza wraku. Stwierdzili, że cały kadłub wypełniony jest wodą i nikt z załogi nie przeżył. Akcję ratowniczą przerwano.
Nurkowie dostarczyli jednak informacji, że część marynarzy (później okazało się, że 23) przetrwała katastrofę i zgromadziła się w – wtedy jeszcze suchym – dziewiątym przedziale, daremnie oczekując na ratunek. Nie wiadomo, jak długo żyli uwięzieni ludzie: według niektórych teorii zginęli bardzo szybko, według innych przetrwali kilka dni, o czym mogły świadczyć odnalezione przy zwłokach po wydobyciu wraku chemiczne zestawy do oczyszczania powietrza z dwutlenku węgla i wzbogacania go w tlen. Prawdopodobnie pożar wywołany zamoczeniem takiego zestawu stał się ostateczną przyczyną śmierci ocalałych z wybuchu.
Spekulacje i krytyka postępowania dowództwa floty oraz władz Rosji (prezydent Putin dopiero po pięciu dniach pod presją opinii publicznej przerwał urlop w Soczi) zepchnęły na drugi plan ludzki wymiar katastrofy „Kurska".
W Rosji niewiele mówiono o ciągnących na Daleką Północ rodzinach marynarzy, którym skąpiono informacji o losie najbliższych, o oczekiwaniu na skrawek prawdy pod bramą siewieromorskiej bazy. Paradoksalnie, więcej informacji można było uzyskać z zachodnich mediów niż od służb prasowych floty.
Sekret wraku
W 2001 roku wrak „Kurska" został przecięty. Jego większą część, poza dziobem zawierającym przedział torpedowy, wydobyła z dna za pomocą specjalnego pontonu holenderska firma Mammoet. Brytyjska barka „Gigant-4" przetransportowała wrak do stoczni w Roslakowie koło Siewieromorska, dokąd dotarł w październiku 2001 roku. Fragmenty części dziobowej wydobyto 20 czerwca 2002 roku. Według oficjalnej wersji przedstawionej przez rosyjską komisję rządową przyczyną utraty okrętu był wybuch torpedy. Spowodował go wyciek nadtlenku wodoru napędzającego torpedę typu 298A PV, który wywołał pożar i wybuch w wyrzutni, a następnie eksplozję pozostałego uzbrojenia w dziobowym przedziale torpedowym.
Część ekspertów przypuszcza, że „Kursk" zatonął wskutek wybuchu torpedy Szkwał, którą zamierzano przetestować podczas ćwiczeń. Obawa przed ujawnieniem sekretów tej nowoczesnej (podobno kilkakrotnie szybszej od tradycyjnych torped) broni logicznie tłumaczyłaby niechęć władz rosyjskich wobec przyjęcia zagranicznej pomocy. W ZSRS i Rosji tajemnica wojskowa była i jest znacznie więcej warta niż ludzkie życie.
—Krzysztof Kubiak
Rosyjskie pojazdy ratownicze
Ratowniczy pojazd podwodny projektu 1837 K – wprowadzony do służby w 1980 roku, wyporność podwodna 46 t, długość 12 m, szerokość 3,49 m, wysokość 4,87 m, zanurzenie 3,9 m, prędkość maksy- malna 3,5 węzła, maksymalna głębokość zanurzenia 550 m, czas pracy pod wodą 8 godz., załoga trzyosobowa, mógł uratować 18 – 20 ludzi. Ratowniczy pojazd podwodny projektu 1839 (1839.2) – wszedł do służby w 1985 roku, wyporność podwodna 47 t, długość 13,6 m, szerokość 3,4 m, wysokość 5,06 m, zanurzenie 2,9 m, prędkość maksymalna 3,9 węzła, maksymalna głębokość zanurzenia 550 m, czas pracy pod wodą 8 – 10 godzin, załoga trzyosobowa, mógł uratować 16 – 18 rozbitków. Ratowniczy pojazd podwodny projektu 1855 – wszedł do służby w 1986 roku, wyporność podwodna 55 t, długość 13,5 m, szerokość 3,8 m, wysokość 4,1 m, zanurzenie 3,9 m, prędkość maksymalna 3,3 węzła, maksymalna głębokość zanurzenia 1000 m, czas pracy pod wodą 10 godz., załoga czteroosobowa, mógł uratować 20 ludzi. Ratowniczy pojazd podwodny projektu 1832 Poisk-2 – wszedł do służby w 1975 roku, wyporność podwodna 65 t, długość 16,33 m, szerokość 2,5 m, wysokość 5,1 m, zanurzenie 3,3 m, prędkość maksymalna 3 węzły, maksymalna głębokość zanurzenia 2000 m, czas pracy pod wodą 8 – 10 godz., załoga trzyosobowa, mógł uratować 16 – 18 rozbitków. —k.k.
Pojazd ratowniczy LR5
Zbudowany w 1978 roku przez brytyjski koncern Cable & Wireless Marine. Początkowo pełnił funkcję aparatu oceanotechnicznego, przeznaczonego do osadzania na dnie platform wydobywczych oraz dozorowania podwodnych części tych konstrukcji. Następnie został zaadaptowany do zadań ratowniczych. Jednostka ma ok. 50 t wyporności przy długości 9,8 m. Jej maksymalna głębokość robocza to 550 m. Prędkość wynosi 5 węzłów, a czas samodzielnego poruszania się z prędkością 2 węzłów szacuje się na 8 godzin. Dzięki kilku pędnikom horyzontalnym i wertykalnym oraz specjalnym akumulatorom może operować z przechyłem wynoszącym nawet 60O. Załoga składa się z dwóch pilotów i inżyniera pokładowego. Jednorazowo pojazd może zabrać 16 rozbitków. Jest przystosowany do współpracy z bezzałogowym, sterowanym zdalnie pojazdem podwodnym wyposażonym w manipulatory, który może np. oczyścić właz zatopionego okrętu podwodnego. —k.k.
Zapiski zza grobu
Po wyciągnięciu wraku „Kurska" na powierzchnię w dziewiątym przedziale, który na krótko stał się schronieniem dla 23 marynarzy, znaleziono i odczytano zapiski. Oficer Dymitr Kolesnikow, dowódca załogi siódmego przedziału obsługującej turbinę napędową, zanotował 12 sierpnia o godz. 13.15, dwie godziny po wypadku: „Cała załoga 6., 7. i 8. przedziału przeszła do 9. Jest tu 23 ludzi. Podjęliśmy tę decyzję w wyniku wypadku. Nikt z nas nie może wyjść na powierzchnię". Oto jego ostatnie, jakże przejmujące, słowa zapisane dwie godziny później: „Jest zbyt ciemno, ale spróbuję pisać po omacku. Chyba nie ma szans, 10 – 20 procent. Mamy nadzieję, że ktoś to jednak przeczyta. Poniżej jest lista ludzi z załogi innych przedziałów, którzy zgromadzili się w dziewiątym i będą próbowali wyjść. Pozdrowienia dla wszystkich, nie trzeba rozpaczać. Kolesnikow". —b.k.