Henryk Sławik wart pomnika

Świat zna Schindlera i Wallenberga. Teraz czas poznać Polaka, który uratował 30 tys. osób.

Publikacja: 10.05.2013 20:52

Henryk Sławik wart pomnika

Foto: ROL

Zbigniew Kutermak zapala znicz w niemieckim byłym obozie koncentracyjnym Mauthausen w Austrii. Staje przy tablicy, którą chwilę wcześniej odsłonili prezydenci Polski i Węgier. Na niej nazwiska pięciu straconych tu członków Komitetu Obywatelskiego do spraw Opieki nad Polskimi Uchodźcami na Węgrzech, wśród nich wyryte nazwisko Henryka Sławika, dziadka pana Zbigniewa.

– Żałuję, że nie zdążyłem dowiedzieć się tyle, ile powinienem. Nie miałem możliwości dobrze go poznać – mówi. Ale zaraz dodaje: – Jestem dumny z tego, że dziadek swoim życiem pokazał, że trzeba pomagać innym ludziom bez względu na wyznanie, rasę czy politykę.

Nie pasował na patrona

Sławik w czasie wojny uratował, jak się szacuje, 30 tys. osób, wśród nich 5 tys. polskich Żydów. Mimo to nie nakręcono o nim filmu fabularnego, a liczba publikacji o jego dokonaniach jest uboga. Do niedawna wytrwałym tropicielem jego śladów był tylko dziennikarz i dyplomata Grzegorz Łubczyk.

Wprawdzie w 1946 r. radni Katowic podjęli decyzję o nazwaniu jego imieniem ul. Zabrskiej, jednak po kilku dniach została ona anulowana.

Przez pół wieku nigdzie nie wspominano o Sławiku. – Był skazany na zapomnienie. Nie pasował na patrona w PRL, bo był pepeesowcem i pochodził ze Śląska – przyznaje Michał Luty, wiceprezydent Katowic.

Dopiero niedawno wnuk Henryka Sławika poznał okoliczności śmierci dziadka. – Został powieszony w Mauthausen 23 sierpnia 1944 r., z archiwów amerykańskich wynika, że stało się to pomiędzy godz. 16 a 16.15 – mówi Kutermak. Niewykluczone, że Sławik przebywał w obozie tylko dzień, może tylko kilka godzin. Został tu przywieziony na egzekucję.

Pierwszy pamięć o Sławiku próbował przywrócić Henryk Zvi Zimmermann, Żyd pochodzący z Polski, absolwent prawa na UJ, a potem m.in. wicemarszałek Knesetu. Sławik z nim współpracował i pomógł mu przeżyć wojnę.

W 1987 r. Zimmermann przyjechał do Polski, o Sławika pytał w naszym MSZ, ale nikt nie znał tego nazwiska. Potem przyjaciela szukał w Budapeszcie. W polskiej ambasadzie dowiedział się, że żona Sławika przeżyła wojnę i wróciła do Polski.

9 listopada 1988 r. w „Przekroju” dał ogłoszenie, że poszukuje bliskich przyjaciela. Dzięki temu trafił do jego rodziny. W 1990 r. Sławik pośmiertnie otrzymał tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. A w lutym 2010 r. Order Orła Białego od prezydenta Lecha Kaczyńskiego. – Jako trzeci Ślązak – podkreśla Michał Luty.

Dzisiaj na Śląsku jest kilka miejsc poświęconych Sławikowi, szkoły w Jastrzębiu-Zdroju, Rybniku i Katowicach obrały sobie go za patrona. W stolicy Śląska jest mural, który pokazuje sekwencje z jego życia. 23 marca 2015 r. przy katowickim Spodku, obok powstającego Międzynarodowego Centrum Kongresowego zostanie odsłonięty pomnik Sławika i jego węgierskiego przyjaciela Józsefa Antalla. W uroczystości wezmą udział prezydenci obu krajów.

Na Węgry

Henryk Sławik urodził się w 1894 r. w Jastrzębiu-Zdroju. Był redaktorem naczelnym „Gazety Robotniczej”, prezesem Syndykatu Dziennikarzy Polskich Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego, działaczem Polskiej Partii Socjalistycznej. – Był też radnym Katowic i reprezentantem Śląska w genewskiej Lidze Narodów – dodaje Michał Luty.

Uczestniczył w trzech powstaniach śląskich, był działaczem plebiscytowym, organizował uniwersytety robotnicze i kluby sportowe. Za swoją działalność trafił na „Sonderfahndungsbuch Polen” – listę Polaków wyznaczonych przez tajną policję niemiecką do aresztowania w pierwszej kolejności. Po zatrzymaniu natychmiast miał trafić do berlińskiej siedziby gestapo.

Jednak po klęsce wrześniowej Sławik uciekł na Węgry. W Budapeszcie stanął na czele Komitetu Obywatelskiego ds. Opieki nad Uchodźcami Polskimi, potem został również mianowany delegatem ministra pracy Rządu RP na Uchodźstwie.

W jednym z obozów pod Miskolcem spotkał Józsefa Antalla seniora, którego rząd Węgier mianował pełnomocnikiem ds. opieki nad uchodźcami wojennymi. Z czasem stał się bliskim jego współpracownikiem. Przy jego pomocy już na przełomie 1939 i 1940 organizował i legalizował pobyt na Węgrzech dla dziesiątek tysięcy współrodaków i wyrabiał Żydom nowe dokumenty. Dzięki pomocy Sławika polscy żołnierze masowo trafiali do powstającej na Zachodzie armii gen. Władysława Sikorskiego.

Tak odpłaca się Polska

Sławik i Antall w Vácu nad Dunajem założyli Sierociniec Dzieci Polskich Oficerów, który w rzeczywistości był domem dla niemal stu żydowskich sierot. W Budapeszcie zgłosił się do niego po ucieczce z krakowskiego getta Henryk Zvi Zimmermann. Po latach tak opisywał Sławika: „Był człowiekiem dobrej woli i rozsądku, które harmonizowały z jego wyglądem wysokiego, ciemnowłosego, nieco otyłego mężczyzny z okrągłą, uśmiechniętą twarzą i dobrotliwymi oczyma”. Zimmermann pełnił nieoficjalną rolę łącznika pomiędzy polską Delegaturą a komitetem uchodźców żydowskich.

Dzięki temu sam mógł wydawać polskie papiery Żydom, którym udało się uciec na Węgry.

„Dzięki aktywnej pomocy i współpracy z Józsefem Antallem (...) i powstałym wówczas na Węgrzech Katolickim Duszpasterstwem Polskim Sławik uratował ponad 5 tys. polskich Żydów. Taką liczbę przyjęło Yad Vashem. Według Antalla było ich znacznie więcej. Polscy i węgierscy księża wystawiali Żydom metryki chrztu. Nowe dowody tożsamości dostarczano następnie do obozów z uchodźcami” – pisał Grzegorz Łubczyk w „Tygodniku Katolickim Niedziela”.

Sytuacja się zmieniła, gdy w marcu 1944 r. Węgry zostały zajęte przez wojska niemieckie. Wtedy gestapo zaczęło polować na Sławika. Nie skorzystał z posiadanych paszportów, aby uciec do Szwajcarii, zaczął się ukrywać.

W czerwcu 1944 r. Niemcy aresztowali jego żonę Jadwigę, która trafiła do obozu w Ravensbrück. Ukrytą przez matkę córką Krysią zaopiekował się ksiądz Béla Varga. Henryka Sławika zdradził Polak, niemiecki konfident.

Gestapowcy doprowadzili do konfrontacji Sławika z również aresztowanym Antallem, ale Polak mimo tortur nie zdradził przyjaciela. Gdy na chwilę znaleźli się blisko siebie, wyszeptał do niego: – Tak odpłaca się Polska

Antall zmarł w 1974 r. Jego syn József został na początku lat. 90. pierwszym premierem demokratycznych Węgier.

Zbigniew Kutermak zapala znicz w niemieckim byłym obozie koncentracyjnym Mauthausen w Austrii. Staje przy tablicy, którą chwilę wcześniej odsłonili prezydenci Polski i Węgier. Na niej nazwiska pięciu straconych tu członków Komitetu Obywatelskiego do spraw Opieki nad Polskimi Uchodźcami na Węgrzech, wśród nich wyryte nazwisko Henryka Sławika, dziadka pana Zbigniewa.

– Żałuję, że nie zdążyłem dowiedzieć się tyle, ile powinienem. Nie miałem możliwości dobrze go poznać – mówi. Ale zaraz dodaje: – Jestem dumny z tego, że dziadek swoim życiem pokazał, że trzeba pomagać innym ludziom bez względu na wyznanie, rasę czy politykę.

Pozostało 89% artykułu
Historia
Krzysztof Kowalski: Heroizm zdegradowany
Historia
Cel nadrzędny: przetrwanie narodu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska