Co dla pana oznacza 40-lecie Solidarności?
Nie da się przekazać emocji, opowiadając o tamtych wydarzeniach. Ja to przeżyłem, mam osobistą perspektywę. To się wszystko odzywa, kiedy jestem w Europejskim Centrum Solidarności (ECS). Trudno mi zwiedzać wystawę. Znam te przedmioty, np. maszynę drukarską do drukowania ulotek, i wiem, że ją skonstruował zupełnie domorosły twórca. Od jakiegoś czasu mam pomysł, by zrobić wystawę pt. „Myśl techniczna opozycji i podziemia". Tam na pewno pojawiłby się Witek Łuczywo, który pierwszy rozpoczął drukowanie ulotek na sicie. W stanie wojennym w Poznaniu zostały stworzone nadajniki radiowe wielkości dwóch pudełek zapałek o zasięgu 2 km, które my potem produkowaliśmy w Gdańsku. Żaden z tych nadajników nie wpadł przez namierzenie, bo ich nie można było namierzyć. Tu na wystawie jest maszyna do druku wypukłego, która również wtedy powstała, a która stała w profesjonalnie zamaskowanym bunkrze. Tak samo prototyp offsetów, które najpierw przerzucaliśmy z Zachodu, przede wszystkim jachtami ze Szwecji, ale przemyt był ogromnym problemem, dlatego zaczęliśmy je produkować tutaj – w Gdańsku wykonaliśmy prototyp tej maszyny.