Wołamy o pojednanie

Rocznicę rzezi wołyńskiej w Łucku zakłócił ukraiński nacjonalista, który rzucił w polskiego prezydenta jajkiem.

Publikacja: 14.07.2013 21:34

Do Łucka na uroczystości z Bronisławem Komorowskim Ukraina wydelegowała wicepremiera Kostiantyna Hry

Do Łucka na uroczystości z Bronisławem Komorowskim Ukraina wydelegowała wicepremiera Kostiantyna Hryszczenkę.

Foto: PAP

Grażyna Raszkowska Łuck, Kisielin

- Jesteśmy tutaj razem, Polacy i Ukraińcy, razem oddajemy hołd wszystkim ofiarom zbrodni wołyńskiej, razem przepraszamy Boga za zbrodnie – mówił prezydent Bronisław Komorowski w Łucku podczas niedzielnych uroczystości w 70. rocznicę zbrodni wołyńskiej. – Razem oddajemy hołd wszystkim pomordowanym, razem przepraszamy Boga za zbrodnie i krzywdy prostymi słowami: odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom – dodał prezydent.

Bronisław Komorowski pojechał do Łucka z liczną delegacją. Prócz dwóch prezydenckich doradców: Tomasza Nałęcza i Henryka Wujca, towarzyszyli mu także m.in. Szczepan Siekierka, prezes Stowarzyszenia Upamiętniania Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów, Zdzisław Żurowski ze Światowego Związku Żołnierzy AK Okrąg Wołyński, a także kompozytor Krzesimir Dębski, którego dziadkowie zginęli w Kisielinie. W uroczystościach tłumnie uczestniczyły też rodziny pomordowanych na Wołyniu Polaków. Zabrakło prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza, którego reprezentował jedynie wicepremier ukraińskiego rządu Kostiantyn Hryszczenko.

W drodze do Łucka na pokładzie prezydenckiego samolotu dawało się wyczuć pewne napięcie. Zwłaszcza że ukraińscy nacjonaliści zapowiadali zakłócenie uroczystości. – Tam wciąż niemałe są nastroje antypolskie – przekonywał w rozmowie z „Rz" Krzesimir Dębski. – Czuje się też tam nie do końca załatwione sprawy między samymi Ukraińcami, którzy po wojnie byli nieludzko prześladowani przez Sowietów za przynależność do UPA. Pomiędzy nimi nie wszystkie porachunki są jeszcze załatwione – dodawał.

Z kolei Henryk Wujec, który od lat jest zaangażowany w pojednanie polsko-ukraińskie, tłumaczył, że pojednanie musi się dokonywać przede wszystkim w relacjach między zwykłymi ludźmi. – Moja wioska nie była dotknięta napadami i mordami ukraińskimi, nas dotknęły wyłącznie zbrodnie i represje niemieckie – wyjaśnia „Rz". – Ale opinia o Ukraińcach była tam jednoznacznie negatywna. Kiedy już po wojnie chciano kogoś obrazić, to mówiło się: ty komunisto, albo, co było jeszcze gorsze; ty Ukraińcu – dodaje.

Drogę z lotniska do katedry pod wezwaniem apostołów Piotra i Pawła prezydencki konwój pokonał bez przeszkód.

W katedrze oprócz duchowieństwa katolickiego i greckokatolickiego byli także przedstawiciele prawosławnych patriarchatu kijowskiego i moskiewskiego.

– Dzisiaj przepraszamy Boga za to zło, wołamy o pojednanie, by nigdy więcej człowiek nie stał się dla człowieka zbrodniarzem – mówił w homilii arcybiskup Mieczysław Mokrzycki, łaciński metropolita Lwowa. – Czy można zapomnieć ludobójstwo? Fundamentalnym warunkiem pojednania jest rachunek sumienia – dodał.

– Źle się stało, że metropolita Mokrzycki nie wskazał precyzyjnie sprawców zbrodni. To by miało skutek edukacyjny dla młodzieży. Szkoda też, że nie było tak wielu ludzi, jak oczekiwałem – mówi „Rz" Roman, polski student ze Lwowa.

Po mszy przed katedrą doszło do niewielkiego incydentu. Do Bronisława Komorowskiego podszedł młody, ok. 20-letni mężczyzna z niebiesko-żółtym plecakiem z napisem „Swoboda" i rozbił mu na ramieniu jajko. Szybko został obezwładniony przez ochronę. Wszczęto przeciwko niemu postępowanie karne z artykułu mówiącego o chuligaństwie.

Prezydent pytany przez dziennikarzy o incydent stwierdził, że nie ma czego komentować. Po południu Bronisław Komorowski pojechał do odległego ok. 50 km od Łucka Kisielina, gdzie w lipcu 1943 r. Polacy bronili się przed UPA.

– Przed wojną żyło tu ok. 1200 ludzi, były tutaj sklepy, był kościół, była apteka – mówił prezydent. – Dzisiaj zniknęła cała społeczność, zniknął cały dorobek wielu pokoleń i dzisiaj mamy już nie miasteczko, a resztki wspomnień po okresie tamtej świetności. Warto o tym dzisiaj także pamiętać – dodał Komorowski.

Pani Olena, Ukrainka, emerytka z Kisielina to jedna z nielicznych dziś osób, która pamięta przedwojenny Kisielin. – Była u nas ulica, chyba Dąbrowskiego, przy której mieszkali wyłącznie Polacy. Chodziliśmy razem z nimi do szkoły i razem się bawiliśmy. W czasie wojny wielu Polaków zostało spalonych w kościele – wspomina ze łzami w oczach. – Ci, którzy przeżyli, wyjechali do Polski. Cieszę się z tego, że przebaczacie naszym ojcom i dziadom – mówi „Rz".

Za pomordowanych na Wołyniu modlił się wczoraj podczas modlitwy na Anioł Pański także papież Franciszek.

współpraca: Jakub Herold

Grażyna Raszkowska Łuck, Kisielin

- Jesteśmy tutaj razem, Polacy i Ukraińcy, razem oddajemy hołd wszystkim ofiarom zbrodni wołyńskiej, razem przepraszamy Boga za zbrodnie – mówił prezydent Bronisław Komorowski w Łucku podczas niedzielnych uroczystości w 70. rocznicę zbrodni wołyńskiej. – Razem oddajemy hołd wszystkim pomordowanym, razem przepraszamy Boga za zbrodnie i krzywdy prostymi słowami: odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom – dodał prezydent.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Historia
Obżarstwo, czyli gastronomiczne alleluja!
Historia
Jak Wielkanoc świętowali nasi przodkowie?
Historia
Krzyż pański z wielkanocną datą
Historia
Wołyń, nasz problem. To test sprawczości państwa polskiego
Historia
Ekshumacje w Puźnikach. Po raz pierwszy wykorzystamy nowe narzędzie genetyczne