Jak zapewne czytelnicy wiedzą, Marian Smoluchowski był bardzo wybitnym badaczem, którego dorobek naukowy stał się kamieniem węgielnym rozwoju wielu dziedzin nauki. W kontekście omawianych tutaj badań nad elektrycznością zajmował się elektroosmozą i zdobył w tej dziedzinie taką pozycję naukową, że gdy w 1913 r. planowano w Niemczech wydanie pięciotomowego podręcznika na temat elektryczności i magnetyzmu, zwrócono się imiennie do prof. Smoluchowskiego, żeby włączył wyniki swoich badań do tego dzieła, co zaowocowało wydaniem przez niego 100-stronicowego opracowania zatytułowanego „Elektrische Endoosmose und Strömung Ströme” („Endoosmoza elektryczna i prądy przepływowe”). Jak widać, polscy badacze elektryczności wywodzący się z Galicji byli cenieni także poza jej granicami!
Polacy badający elektryczność w zaborze rosyjskim
Dzięki tolerancyjności austriackich władz zaborczych polskie życie naukowe w Galicji rozwijało się lepiej niż w pozostałych zaborach, gdzie obowiązywały liczne utrudnienia i nierzadko naukowców spotykały szykany ze strony zaborców. Dlatego (na ile udało mi się to ustalić) w XIX wieku w Warszawie opublikowano tylko dwie prace na temat elektryczności. Autorem obydwu był Karol Skrodzki, który publikował swoje prace w „Pamiętnikach Warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk”. Pierwsza, opublikowana w 1821 r., miała tytuł „O trąbie powietrznej”, ale opisywała głównie zjawiska elektryczne związane z zawirowaniami powietrza, druga zaś (z 1922 r.), zatytułowana „O budowie łańcuchów elektrycznych Volty i fenomenach elektromagnetycznych”, zawiera opis wielu doświadczeń, które zapewne były wykonane w Katedrze Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego.
Podobnie ubogo przedstawiał się (w dziedzinie nauki o elektryczności) dorobek uczonych z Uniwersytetu Wileńskiego. Jednym z autorów, którzy w XIX wieku w Wilnie podejmowali badania nad elektrycznością, był Stefan Stubielewicz. Interesował go bardzo ciekawy obszar badań, gdyż starał się leczyć rozmaite choroby za pomocą impulsów elektrycznych. Niestety, żadnej ze swoich prac na ten temat nie wydał drukiem, pozostawiając jedynie 20 rękopisów będących w istocie zbiorem notatek do wykładów prowadzonych w latach 1808–1812. Natomiast w 1816 r. Stubielewicz wydał w Wilnie podręcznik „Zbiór krótki postępów fizyki”, gdzie trzy rozdziały: „O elektryczności”, „O galwanizmie” i „O magnetyzmie” (łącznie 60 stron), poświęcone były tematyce, która interesuje nas w kontekście podjętej w tych felietonach próby tropienia początków polskich badań związanych z elektrotechniką. Nie jest wykluczone, że z podręcznika tego korzystał Adam Mickiewicz, który 1815 r. podjął studia na Wydziale Nauk Fizycznych i Matematycznych (tak, tak – nasz Wieszcz zaczynał od studiowania fizyki!) Uniwersytetu Wileńskiego.
Dzieło Stubielewicza kontynuował jego następca w Katedrze Fizyki Uniwersytetu Wileńskiego Felix Drzewiński. Żadnej jego pracy naukowej związanej z elektrycznością nie znalazłem, ale w wydanym przez niego w 1823 r. podręczniku zatytułowanym „Kurs roczny fizyki eksperymentalnej w cesarskim Uniwersytecie Wileńskim” są (podobnie jak w podręczniku Stubielewicza) rozdziały „O elektryczności” oraz „O magnetyzmie”, niewątpliwie więc wiedzę na temat elektryczności starał się szerzyć.
Po badaczach – wynalazca
Opisując wyżej dokonania polskich badaczy w zakresie naukowego poznawania elektryczności, czynię to w sytuacji, kiedy wszyscy wiemy, że najważniejsze były praktyczne zastosowania tej wiedzy. Gdyby nie to, że prąd udało się zaprzęgnąć do niemal wszystkiego, odkrycia naukowe na jego temat byłyby tylko ciekawostką. A tak elektryczność odegrała wielką rolę w przemianach cywilizacyjnych XX wieku, o czym pisałem m.in. w felietonach na łamach „Rzeczy o Historii”, dodatku do „Rzeczpospolitej”: „Elektryczność pracuje” (15 listopada 2019 r.), „Niech się stanie światłość!” (13 grudnia 2019 r.), „Od kiedy jeździmy elektrycznymi pojazdami” (10 stycznia 2020 r.) i w wielu innych. W tej konwersji wiedzy o elektryczności do praktycznej elektrotechniki mieli udział Polacy – i będę się starał opisać ich zasługi. W tym felietonie zmieści się tylko jeden z nich, ale jest to prawdziwie wielka i wybitna postać.
Julian Ochorowicz miał wiele profesji. Był psychologiem, filozofem, poetą, publicystą, fotografikiem i badaczem zjawisk paranormalnych. Ale z punktu widzenia tego felietonu ważne jest, że był także uzdolnionym wynalazcą. Przypisuje mu się wynalazek telewizora (który on sam nazywał telefotoskopem), bo w 1878 r. opublikował artykuł zawierający koncepcje odtwarzania na odległość obrazów złożonych z punktów (dziś nazywanych pikselami), przy czym owe punkty miały mieć zmienną jasność uzyskiwaną poprzez zmiany prądu zasilającego żarówki umieszczone w poszczególnych punktach ekranu. Jednak Ochorowicz poprzestał na samym zarysowaniu koncepcji, prototypu telewizora zbudować nie zdołał, trudno więc tu mówić o praktycznym osiągnięciu.