Monument, który stał w centrum miasta na pl. Wolności, rozebrano wczoraj bez uprzedzenia. To efekt uchwały podjętej przez Radę Miasta prawie 14 lat temu, w grudniu 2000 r. Wtedy też, zgodnie z procedurą, zaakceptowała ją rosyjska ambasada. Dlaczego tak długo czekano z rozbiórką?
– Przez długi czas problemem były kwestie finansowe. W ostatnim czasie czekaliśmy na odpowiedni moment. Plac Wolności jest remontowany i chcieliśmy skorzystać z okazji, że jest zamknięty dla samochodów – przekonuje Jakub Jarząbek, rzecznik prezydenta Katowic Piotra Uszoka (działacza lokalnego ugrupowania).
Z informacji „Rz" wynika jednak, że władzom miasta zależało, by pomnik zniknął przed zaplanowanymi na jesień wyborami samorządowymi (temat ten wracał w każdej kolejnej kampanii wyborczej). Dlatego już w czerwcu zeszłego roku zaplanowano na ten cel pieniądze w budżecie.
Operacja kosztuje 70 tys. zł. Obejmuje nie tylko demontaż, ale również renowację obiektu, który trafi na jeden z cmentarzy czerwonoarmistów.
Pomnik miał też swoich obrońców, głównie środowiska kombatanckie, które wywodzą się z Armii Ludowej. Może dlatego zdemontowano go o świcie, bez uprzedzania mediów, co oburzyło środowiska prawicowe. Te ostatnie organizowały przy pomniku protesty, z których ostatni odbył się 9 maja, gdy Rosja świętuje zwycięstwo nad faszyzmem.