Zagadek w sprawie uprowadzenia oraz zamordowania kapelana „Solidarności" jest wciąż dużo. I choć 30 lat po jego śmierci historycy ciągle odkrywają nowe dokumenty, wątpliwości nie znikają. Zamiast nich pojawiają się kolejne pytania i hipotezy.
– Po epoce komunistycznej odziedziczyliśmy wybrakowane akta. Komuna zrobiła wszystko, by utrudnić nam dojście do prawdy – tłumaczy prof. Jan Żaryn, historyk z IPN. Uczestniczył on wczoraj na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w konferencji naukowej poświęconej zbrodni na legendarnym kapłanie.
W sprawie pewne są dwie daty: porwania (19 października) i pogrzebu (3 listopada).
W piątek 19 października 1984 r. ks. Jerzy wyjechał w towarzystwie kierowcy Waldemara Chrostowskiego z Warszawy do Bydgoszczy. Późnym wieczorem po mszy i różańcu postanowił wracać do stolicy. Kilka kilometrów za Bydgoszczą jego samochód zatrzymali trzej funkcjonariusze peerelowskiej Służby Bezpieczeństwa: Grzegorz Piotrowski, Waldemar Chmielewski i Leszek Pękala. Księdza związali i wrzucili do bagażnika. Chrostowski, którego skuli i posadzili na tylnym siedzeniu, zdołał wyskoczyć z samochodu w czasie jazdy.
Podczas tzw. procesu toruńskiego w latach 1984–1985 esbecy zeznawali, że jeszcze tego samego dnia ciało księdza obciążone kamieniami wrzucili do Wisły z tamy koło Włocławka. Do dziś przyjmuje się zatem, że ks. Jerzy zginął 19 października.