Henryk Samsonowicz: Instrukcja obsługi przeszłości

Dziewiętnastowieczny spór między pozytywistami i romantykami w gruncie rzeczy był obecny w naszej historii jeśli nie od zawsze, to na pewno od czasów nowożytnych. I jest nadal - mówi Henryk Samsonowicz, historyk.

Aktualizacja: 17.05.2015 08:07 Publikacja: 15.05.2015 02:00

Prof. Henryk Samsonowicz

Prof. Henryk Samsonowicz

Foto: Fotorzepa/Darek Golik

"Plus Minus": Wreszcie mamy decyzję o lokalizacji Muzeum Historii Polski na szczeblu rządowym. Miejmy nadzieję, że pójdą za nią pieniądze na budowę i byt muzeum.

Henryk Samsonowicz, historyk:
Mam nadzieję, że tak się stanie. Na razie muzeum jest tworem wirtualnym. Istnieje dyrektor, istnieje zarząd, rada. Odbywają się rozmaite imprezy...

Gościnnie, w różnych miejscach.


Tak. Rada udziela się przy tym bardzo czynnie, ale to nie jest realny żywot muzeum.

Ale projekt architektoniczny jest.


Ten projekt budzi różne pytania. Muzeum miało stanąć na kładce nad Trasą Łazienkowską, najnowsza decyzja zmienia tę lokalizację na teren wokół Cytadeli. Ludzie związani z projektem muzeum uważają to za korzystne, przede wszystkim z uwagi na dużą przestrzeń, którą można zagospodarować z rozmachem. Trzeba będzie rozwiązać pewne problemy prawne i organizacyjne, ale to nie jest aż takie trudne. Ważne, że mamy obietnicę pani premier o włączeniu tej budowy do rządowego programu inwestycji kulturalnych w najbliższym czasie. Kiedy to się stanie, nie musimy od razu otrzymać 15 mln zł (mniej więcej tyle ma kosztować całość), ale 3–4, żeby zacząć budowę. Co będzie dalej, teraz nie wiem, przyznam, że nie jestem do końca optymistą.

Jeśli idzie o decyzję?

Nie. Jeśli idzie o pieniądze, bo potrzebny jest jednak duży grosz – nie na samą budowę muzeum, ale na jego utrzymanie i rozwój, bo przecież ma się rozwijać, powiększać zbiory, wzbogacać ofertę dla zwiedzających.

Ufajmy, że pieniądze będą i że będą w porę. W powszechnym mniemaniu muzeum powinno stanąć w 2018 r., nie trzeba tłumaczyć dlaczego. Czy koncepcja jest gotowa?

Podstawowe pytanie, jakie sobie zadawaliśmy, brzmiało: czy muzeum ma być zbiorem eksponatów czy zestawem, tak to powiedzmy, informacji o tym, co się w dziejach naszego kraju, naszego społeczeństwa, w kulturze polskiej działo przez ostatni tysiąc lat. Przeważyła ta druga wersja. Bardzo interesującym przykładem jest tu Muzeum Historii Żydów Polskich, niezwykle skutecznie propagujące treści związane z bytnością Żydów na ziemiach polskich od ponad tysiąca lat. Niezależnie od wątpliwości i krytyk, jakie się pojawiły (nieuniknione przy takim przedsięwzięciu), przekaz wiedzy, potrzebny w moim przekonaniu wszystkim zwiedzającym to muzeum, został przygotowany bardzo atrakcyjnie, z wykorzystaniem najnowszych sposobów informacji i technologii informatycznych. Oryginalnych eksponatów jest stosunkowo niewiele, ale to nie szkodzi zamysłom edukacyjnym, jakie przyświecają działalności tej placówki. Muzeum Historii Polski powinno mieć – i już wiadomo, że będzie miało – podobny charakter.

Z czasów pracy w Zamku Królewskim, kiedy był urządzany, pamiętam żywe dyskusje o tym, czy obok oryginalnych zabytków mogą się znaleźć rekonstrukcje, żeby lepiej pokazać rezydencję królów, miejsce ogniskujące majestat Rzeczypospolitej.

Funkcję edukacyjną Muzeum Historii Polski już spełnia. Odbywają się konferencje, czasowe wystawy, tylko nie u siebie. Myślę, że te dzisiaj gotowe propozycje dotyczące pewnych epok, zdarzeń, postaci będą się zmieniać, uzupełniać, także wtedy, gdy muzeum już będzie miało siedzibę i stałą ekspozycję, bo to powinna być instytucja żyjąca, zatem ciągle rozwijająca formy przekazu.

Co wiadomo o potrzebach odbiorców tej oferty, o przyszłych zwiedzających?

Wiemy, że te potrzeby są różne. Od zaciekawienia „Wandą, co nie chciała Niemca" i królem Popielem, którego myszy zjadły, przez wymagania programów szkolnych, zainteresowania studentów humanistyki, amatorów historii, kolekcjonerów rozmaitych pamiątek po zapotrzebowanie gości zagranicznych o bardzo zróżnicowanym poziomie wiedzy o Polsce.

Jakie są ramy czasowe?

Początek będzie w czasach przed chrztem, czyli w okresie, kiedy ziemie polskie były zamieszkiwane przez najrozmaitsze grupy – niekoniecznie plemienne. Tu powiem, że historycy mają wielkie trudności z wiedzą na ich temat. Etnogeneza Słowian jest przedmiotem zażartych dyskusji. Są poglądy mówiące, że Słowianie wyodrębnili się spośród ludów indoeuropejskich w połowie drugiego tysiąclecia przed Chrystusem, i inne mówiące, że było to w połowie pierwszego tysiąclecia po Chrystusie. Różnica wynosi 2000 lat! Górna granica ekspozycji to czasy nam współczesne.

Jak to pokazać w Muzeum Historii Polski, kiedy dyskusja trwa, badania trwają, konkluzji nie ma, pewnie w tym i wielu innych przypadkach nie będzie...

I bardzo dobrze. Wiedza o naszej przeszłości ulega zmianom, poprawkom, uzupełnieniom i tak będzie zawsze. Są jednak pewne elementy stałe. Trudno sobie wyobrazić tę instrukcję obsługi naszej przeszłości, jaką będzie muzeum, bez wiadomości o chrzcie Polski, koronacji Chrobrego, pierwszym zjeździe gnieźnieńskim, żeby poprzestać na sprawach bardzo dawnych.

To są fakty ustalone, niebudzące wątpliwości. W jakim stopniu, czy w ogóle, będą zaprezentowane sprawy, także fakty, nienależące do kanonu wiedzy dyskusje, choćby ta o początkach Słowian?

Na pewno znajdą się pytania stawiane przez historyków i szerzej traktowanych badaczy dziejów – poznawanie przeszłości jest nieustannym stawianiem pytań – ale szkielet, że tak powiem, musi być stały. Pamiętajmy o tych zwiedzających, którzy o historii Polski nie wiedzą prawie nic. Muszą się na czymś oprzeć, stawiając własne pytania. Ten sztywny szkielet jest moim zdaniem szczególnie potrzebny (jest też możliwy do ustalenia, choć to niełatwe) w odniesieniu do epok nam bliższych, właśnie dlatego, że te epoki budzą bardzo wiele pytań.

O przyczyny upadku Polski w XVIII wieku, żeby się posłużyć wręcz sloganowym przykładem.

Pokazać ten upadek trzeba. Pokazać rozmaite konfederacje i stronnictwa, które rozbijały jedność państwa, trzeba. Ale czy mamy przyznać rację stronnictwu patriotycznemu czy stronnictwu królewskiemu na Sejmie Wielkim? Niech się z tym boryka sam zwiedzający, który będzie poinformowany o programach i działaniach wszystkich stronnictw. Im bliżej współczesności, im więcej wiemy, tym pytań o fakty będzie mniej, więcej o oceny, a powinny się pojawiać elementy inspirujące do przemyśleń do zadawania pytań także samemu sobie. Jaki jest nasz stosunek dzisiaj do różnych fragmentów przeszłości? To ważne pole dla inwencji twórców ekspozycji. Mamy mnóstwo poglądów na temat Powstania Warszawskiego – czy to był zryw bohaterski, czy to było szaleństwo, zbrodnia, czyn świadczący o tym, że jesteśmy godni być narodem niepodległym, czy jeszcze coś innego? Wydaje mi się, że Muzeum Powstania Warszawskiego dobrze realizuje zadanie przedstawienia tych poglądów, bez narzucania któregokolwiek.

Daje asumpt do zastanawiania się nad różnymi ocenami i w pewnych momentach chodzenia po ekspozycji skłania ku jednym bardziej niż ku innym. Wychodzi się stamtąd z przeświadczeniem, że należy się wystrzegać kategorycznych i pochopnych sądów na temat sytuacji bardzo skomplikowanych.

Niedawno ukazała się niewielka książka zawierająca rozmowę Jana Skórzyńskiego z Bronisławem Komorowskim o tym, skąd się wzięło, jak się kształtowało to pokolenie, które na początku działało w bardzo nielicznej grupie, a z czasem doprowadziło do powstania silnej opozycji i w rezultacie do przemian, w jakich teraz żyjemy. Czytamy, jak ci ludzie, którzy dzisiaj są po wielu stronach wielu barykad, potrafili ze sobą dyskutować, współdziałać, poszukiwać wyjścia z sytuacji, w jakiej się znajdowali. Analogii w dalszej i bliższej przeszłości mamy dużo. Pokolenie szwoleżerów spod Somosierry, pokolenie powstańców styczniowych, pokolenie walczące w pierwszej wojnie światowej: legioniści, hallerczycy, dowborczycy, doprowadzili do celu, który był dla nich wszystkich główny, tj. odzyskania niepodległości.

Poznając historię polskich rodzin inteligenckich, przekonuję się o istnieniu w ich tradycji, w ich etosie nadrzędnego i trwałego rysu, jakim jest służba – pełniona szablą, piórem, pracą organiczną, w mundurze, w todze uniwersyteckiej.

Znany dziewiętnastowieczny spór między pozytywistami i romantykami w gruncie rzeczy był obecny w naszej historii jeśli nie od zawsze, to na pewno od czasów nowożytnych. I jest nadal. Nadal powtarzamy pytanie, czy budujemy nowe czy najpierw wykorzeniamy stare.

Słuchając pana profesora, myślę, jak trudno urządzić Muzeum Historii Polski. Bo czy jest możliwe odzwierciedlenie takiego sporu czy też takiej dyskusji wymownie i atrakcyjnie?

Czy jest możliwe, nie wiem, ale na pewno jest konieczne.

A czy są już jakieś pomysły?

Tak. Nie ma sporu, czy pokazać Traugutta czy Wielopolskiego. Oczywiście obu. Pytanie, jak wyważyć akcenty, żeby oddać rzeczywisty stan świadomości społecznej, jaka towarzyszyła ich życiu i ich działaniom. A im bliżej współczesności, tym trudniejsze problemy.

Powiedział pan, że zwiedzający muzeum dowiedzą się o głównych pytaniach nurtujących epoki, dotyczących wydarzeń, postaci, wiodących idei. Powtórzę pytanie: w jakim zakresie będą pokazane oceny, zarówno formułowane przez ludzi im współczesnych, jak i nasze, obecne?

Myślę, że to trochę zależy od stanu wiedzy przypisywanego zwiedzającym. Trochę także od tego, w jakim stopniu oceny zdarzeń czy postaci absorbowały społeczeństwo. Jeżeli chcemy pokazać nurtujące daną epokę czy związane z jakimś wydarzeniem historycznym pytania, to powinniśmy pokazać, jak na nie odpowiadały ówczesne autorytety. Natomiast jeśli chodzi o oceny zwiedzających, będą się one kształtować – mam nadzieję – poprzez przemyślenie tego, co zobaczyli, usłyszeli, czego się dowiedzieli. Taki jest główny zamysł ekspozycji dydaktycznych. Nie będą to oceny zawsze jednoznaczne, bo i w przeszłości takie nie były, ale nie o to chodzi. Weźmy pierwszy z brzegu przykład. Niewątpliwym walorem naszej historii była różnorodność – etniczna, religijna, kulturowa. Jeżeli to odpowiednio przedstawimy, każdy będzie mógł sobie odpowiedzieć, jacy mamy być dzisiaj wobec mieszkańców dawnej Rusi, wobec Niemców, Żydów, Tatarów, Ormian. Jeśli się uda skłonić ludzi do samodzielnego myślenia, to muzeum spełni swoją rolę.

Czy będzie obecna polska i może nie tylko polska historiografia?

Trudno, żeby działało Muzeum Historii Polski bez informacji o Długoszu czy o Lelewelu. Także o Aleksandrze Gieysztorze. Ciekawi tego, jak historycy od dawnych czasów do współczesnych badali i badają dzieje, znajdą odniesienia do bogatszych źródeł. Czy to się stanie elementem trwalszego przeżycia po wizycie w muzeum, mam pewne wątpliwości.

Niewiele wiemy o przyszłej recepcji. Znając dość ogólnie zapotrzebowanie społeczne na wiedzę historyczną i przeżywanie przeszłości, twórcy muzeum planują swoją ofertę...

Szczerze mówiąc, ma to być przede wszystkim zaspokajanie ciekawości. Ciekawość to jeden z głównych motorów działalności człowieka od... 50 milionów lat. I w dalszym ciągu motywuje nasze zachowania.

To bardzo budujące stwierdzenie, ale w bliższej chronologicznie i geograficznie skali obserwujemy, a w każdym razie dość gromko i dość powszechnie narzekamy na brak zainteresowania Polaków, zwłaszcza młodych, ojczystą historią.

Ja patrzę przez pryzmat tego, co zdaje mi się, że wiem, a co dotyczy ostatnich dziesiątków lat, może nawet jeszcze dłuższego czasu. I szczerze mówiąc, widzę, że grono ludzi zainteresowanych przeszłością jest większe, niż im samym się wydaje. Powołam się tu na mędrców, sięgając aż do św. Augustyna, który powiadał: memoria est vis magna, pamięć jest wielką siłą. Czymże jest pamięć, jeśli nie historią właśnie? Każdy z nas zajmuje się historią – swojego życia, swojej rodziny, swojej okolicy, swojego środowiska, historią przedmiotów, którymi się posługuje albo które produkuje, wynalazków, jakie stworzyły człowieka takiego, jakim jest. Zajmowanie się nie znaczy, że stajemy się historykami, niekoniecznie owocuje jakimś zapisanym świadectwem, jakimś dokumentem, ale bez historii istota ludzka nie może egzystować. Człowiek dobrze się czuje w powiązaniu z bardzo rozmaitymi wspólnotami – rodzinną, towarzyską, rówieśniczą, ideową, zawodową, narodową, tworząc w tych wspólnotach historię, także poznając historię, bez której, powtarzam, nie może żyć. Zastanawiam się, czy zawsze będzie to historia narodowa – na pierwszym miejscu. Trudno powiedzieć. Może byłoby dobrze, gdyby została rozszerzona i w efekcie zastąpiona historią człowieczeństwa.

Czy w muzeum historia Polski będzie pokazana na tle historii powszechnej?

Musi być. Nie ma mowy, żeby pokazać potop szwedzki bez Szwedów. Nie sposób przedstawić rozbiorów bez pokazania trzech zaborców.

Jak szerokie będzie to tło?

Będzie sięgało wstecz niedaleko, tyle, ile potrzeba, żeby główne przyczyny potopu szwedzkiego czy rozbiorów i towarzyszące tym wydarzeniom okoliczności były zrozumiałe, żeby to pokazane tło pomagało zwiedzającemu muzeum wyrobić sobie opinię i żeby inspirowało do pytań.

Wyobrażam sobie, że sięganie wstecz może mieć różny zasięg w odniesieniu do różnych zdarzeń czy problemów.

Oczywiście, ale nie można sięgać za głęboko, tego nie wytrzymaliby zwiedzający. Mówiąc o chrzcie Polski, nie będziemy się cofać do czasów biblijnych. Tłem musi być Europa X, może IX wieku. Jak będziemy pokazywać podróż Ibrahima Ibn Jakuba przybyłego z Hiszpanii, to nie będziemy wiele mówić o państwie muzułmańskim, jakie istniało wtedy na Półwyspie Iberyjskim. Istotne jest, skąd on się wziął i przede wszystkim dlaczego staliśmy się wtedy nagle przedmiotem zainteresowania dla przybyszów (byli i inni) z dalekich stron. Jeśli idzie o ogólniejsze problemy, to np. w kwestii przeszłości Rusi, z którą mamy sporo wspólnej historii, jesteśmy przywiązani do pewnej tradycji idącej z Zachodu, ale istniały i istnieją do dzisiaj grupy historyków i badaczy religii, kultury odwołujące się nawet do Bizancjum. Musi być informacja o tych rozmaitych nurtach, które wpływały na stan naszych umysłów, na nasze wierzenia, sposoby działania itd.

Dla czasów nam bliskich tłem jest wspólnota europejska.

Tu akurat mamy i bardziej odległą analogię: Rzeczpospolita Obojga Narodów – perła w naszej historii, zarazem jedyne trafne odniesienie do obecnej Unii Europejskiej. Pozostawiła po sobie więcej śladów niż do tej pory Unia.

Mam już wyobrażenie o Muzeum Historii Polski, a jak zaawansowane są prace koncepcyjne?

Są gotowe projekty poszczególnych epok, są sformułowane idee dotyczące realizowania poszczególnych etapów. Najważniejsze, żeby jak najprędzej zapadła ostateczna decyzja i zaczęła się budowa siedziby dla tych gotowych koncepcji i dla tych, które będą powstawać.

—rozmawiała Magdalena Bajer

Profesor Henryk Samsonowicz jest jednym z najwybitniejszych polskich mediewistów, wiceprzewodniczącym Rady Muzeum Historii Polski. Był rektorem Uniwersytetu Warszawskiego od października 1980 do kwietnia 1982 r. Jest autorem kilkudziesięciu książek i podręczników. Ostatnio opublikował „Nieznane dzieje Polski: w Europie czy na jej skraju?"

Historia
Krzysztof Kowalski: Zabytkowy łut szczęścia
Historia
Samotny rejs przez Atlantyk
Historia
Narodziny Bizancjum
Historia
Muzeum rzezi wołyńskiej bez udziału państwa
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Historia
Rocznica wyzwolenia Auschwitz. Przemówią tylko Ocaleni
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego