Po tym, jak w ramach akcji „Nieśmiertelny pułk" 9 maja przez Plac Czerwony przeszło ponad 500 tys. ludzi z portretami swoich bliskich, którzy walczyli na froncie podczas II wojny światowej, w sieci zaczęli się jednoczyć również ci Rosjanie, których bliscy doświadczyli życia w barakach stalinowskich obozów pracy. Na kilku portalach społecznościowych zostały utworzone grupy tematyczne pod nazwą „Nieśmiertelny barak", gdzie rodziny ofiar represji reżimu komunistycznego publikują zdjęcia i wspomnienia swoich represjonowanych dziadków i pradziadków.
"Śladami >nieśmiertelnego pułkunieśmiertelny barak
W ciągu zaledwie pięciu dni od momentu uruchomienia grupy na Facebooku, dołączyło do niej prawie 3,5 tysięcy ludzi. Podobnie wygląda sytuacja na profilu rodzin ofiar Gułagu w serwisie vkontakte.
- Przywłaszczona przez władze oddolna inicjatywa „Nieśmiertelnego pułku" zrzeszyła tysiące ludzi, których bliscy walczyli i ginęli na wojnie. Z portretami swoich bliskich na ulice powinny wyjść tysiące tych, których dziadkowie zginęli w stalinowskich łagrach – mówi „Rzeczpospolitej" Lew Ponomariow, znany rosyjski dysydent i współtwórca stowarzyszenia „Memoriał", zajmującego się dokumentowaniem zbrodni stalinowskich. – Co więcej, powinniśmy dziś przeprowadzić sąd społeczny i w końcu rozliczyć zbrodniarzy reżimu komunistycznego – konkluduje. Ponomariow twierdzi, że dziś w Rosji odradza się kult Stalina i innych przywódców komunistycznych. – Przewodniczący Komunistycznej Partii Rosji co miesiąc wiąże czerwone pionierskie krawaty tysiącom uczni moskiewskich szkół – podkreśla.