Naczelny ojciec chrzestny II RP

- Krótko po wyborze na urząd prezydent Mościcki ogłosił, że będzie ojcem chrzestnym każdego siódmego syna w polskiej rodzinie - przypomina Janusz Odziemkowski, historyk z UKSW w Warszawie.

Aktualizacja: 09.06.2015 00:08 Publikacja: 09.06.2015 00:01

Ignacy Mościcki obdarzył swoich wielu chrześniaków przywilejami. Reprodukcja Rafał Guz

Ignacy Mościcki obdarzył swoich wielu chrześniaków przywilejami. Reprodukcja Rafał Guz

Foto: Fotorzepa

"Rzeczpospolita": Polacy proszą Andrzeja Dudę, by zostawał ojcem chrzestnym ich dzieci. Przypomina to historię prezydenta Ignacego Mościckiego, który podobno miał aż 900 chrześniaków.

Prof. Janusz Odziemkowski: No może troszkę mniej, ale czasem podaje się taką liczbę. Krótko po wyborze na urząd prezydent Mościcki ogłosił, że będzie ojcem chrzestnym każdego siódmego syna w polskiej rodzinie. Za tym szły oczywiście przywileje dla prezydenckich chrześniaków: bezpłatna opieka zdrowotna, bezpłatne studia, książeczka oszczędnościowa z dość sporym wkładem na początek.

Mościcki był osobą wysoce religijną czy to po prostu był element polityki prorodzinnej?

Można by dyskutować, czy był religijny, zważywszy na różne etapy jego życia... Na pewno na świecie widać było wtedy tendencję wspierania rodzin wielodzietnych, inaczej mówiąc: umacniania narodu. Rodziny wielodzietne były traktowane z wielkim uznaniem.

Dlaczego tylko synowie mogli zostać prezydenckimi chrześniakami?

To był czas, gdy ciągle spodziewano się wojny. Nie pytano nawet, czy będzie wojna, tylko – kiedy. Uważano, że im więcej synów jest w rodzinie, tym rodzina przysparza więcej obrońców ojczyźnie. Kobiety były zasadniczo wykluczone ze służby wojskowej.

Czy prezydent Mościcki cieszył się dużą popularnością wśród obywateli?

Był nobliwym człowiekiem, wysokim, przystojnym; po prostu znakomicie się prezentował. Każdy wiedział, jak wygląda prezydent. W tym sensie był popularny, bo każdy go kojarzył. Do tego świetnie znał etykietę i władał wieloma językami obcymi, czym wzbudzał powszechne uznanie.

Przed 1926 r. Mościcki był wybitnym chemikiem, ale z polityką miał chyba niewiele wspólnego...

W młodości był związany z organizacjami socjalistycznymi i jego poglądy były raczej znane. Jako chemik współpracował przecież z Polską Organizacją Wojskową i był konstruktorem bomb, które Piłsudski zamierzał zrzucać na przeciwników politycznych. Zresztą marszałka poznał już w 1886 r. w Londynie. Ale przede wszystkim był znany jako naukowiec.

Dlaczego to właśnie jego Józef Piłsudski wskazał na prezydenta?

Marszałek nie chciał sam zająć tego urzędu, bo jego kompetencje sprowadzały się w zasadzie do reprezentacji. W obozie piłsudczyków uważano, że prezydentem powinien zostać artysta albo naukowiec, ktoś nieuczepiony bieżącej polityki, bo mieli oni dość tego, co się działo w Sejmie przed zamachem majowym. Mościcki był dobrze znany, ale niczym szczególnie nie naraził się opozycji. Stąd wybór padł na niego. >A3

—rozmawiał Michał Płociński

Historia
Paweł Łepkowski: „Największy wybuch radości!”
Historia
Metro, czyli dzieje rozwoju komunikacji miejskiej Część II
Historia
Krzysztof Kowalski: Cień mamony nad przeszłością
Historia
Wojskowi duchowni prawosławni zabici przez Sowietów w Katyniu będą świętymi
Historia
Obżarstwo, czyli gastronomiczne alleluja!
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem