Wraz ze „złotym pociągiem" powrócił temat nieco zapomnianych już poszukiwaczy skarbów. Pan pracował z amerykańską firmą Mel Fisher's Treasures i poznał to środowisko. Kim są ci ludzie?
Pierwszą kategorią poszukiwaczy skarbów są marzyciele: tacy awanturnicy, których wszyscy mamy w głowach i których wyobrażamy sobie na podobieństwo Indiany Jonesa. To często bogaci biznesmeni czy przemysłowcy, którzy próbują ubarwić swoje życie poszukując zatopionych galeonów. Nigdy jednak tych skarbów nie znajdą, bo to amatorzy. Prawdziwi poszukiwacze to chłodni profesjonaliści, którzy traktują to przedsięwzięcie jak projekt biznesowy: mają biznesplan, wyspecjalizowany zespół i – co kluczowe – dojście do trudno dostępnych informacji.
W jaki sposób oni pracują?
To, co wydaje się najbardziej widowiskowe, czyli samo wypłynięcie po skarb na morze albo wyprawa na pustynię, to dla nich tylko dopełnienie formalności. Znakomita większość ich pracy to wertowanie archiwów, studiowanie hiszpańskich starodruków, analizowanie manifestów okrętowych czy dzienników kapitańskich. Ale niech to biznesowe podejście nikogo nie zmyli, bo i tak większość poszukiwaczy to oszuści, złodzieje, paserzy i krętacze. Często też mordercy, byli agenci służb specjalnych, szpiedzy, komandosi... Bo poszukiwanie skarbów to biznes zazwyczaj nielegalny. Dla jasności: oczywiście skarbów można sobie szukać do woli, problem zaczyna się jednak wtedy, gdy się ten skarb znajdzie...
I co wtedy? Pozostaje jedynie czarny rynek?