Poszukiwacze skarbów: oszuści, złodzieje i krętacze

Poszukiwanie skarbów to biznes zazwyczaj nielegalny. Oczywiście skarbów można sobie szukać do woli, problem zaczyna się jednak wtedy, gdy się ten skarb znajdzie – mówi Tomasz Michniewicz, podróżnik i reportażysta, autor książki „Gorączka. W świcie poszukiwaczy skarbów".

Aktualizacja: 31.08.2015 16:44 Publikacja: 31.08.2015 16:30

Poszukiwacze skarbów: oszuści, złodzieje i krętacze

Foto: 123RF

Wraz ze „złotym pociągiem" powrócił temat nieco zapomnianych już poszukiwaczy skarbów. Pan pracował z amerykańską firmą Mel Fisher's Treasures i poznał to środowisko. Kim są ci ludzie?

Pierwszą kategorią poszukiwaczy skarbów są marzyciele: tacy awanturnicy, których wszyscy mamy w głowach i których wyobrażamy sobie na podobieństwo Indiany Jonesa. To często bogaci biznesmeni czy przemysłowcy, którzy próbują ubarwić swoje życie poszukując zatopionych galeonów. Nigdy jednak tych skarbów nie znajdą, bo to amatorzy. Prawdziwi poszukiwacze to chłodni profesjonaliści, którzy traktują to przedsięwzięcie jak projekt biznesowy: mają biznesplan, wyspecjalizowany zespół i – co kluczowe – dojście do trudno dostępnych informacji.

W jaki sposób oni pracują?

To, co wydaje się najbardziej widowiskowe, czyli samo wypłynięcie po skarb na morze albo wyprawa na pustynię, to dla nich tylko dopełnienie formalności. Znakomita większość ich pracy to wertowanie archiwów, studiowanie hiszpańskich starodruków, analizowanie manifestów okrętowych czy dzienników kapitańskich. Ale niech to biznesowe podejście nikogo nie zmyli, bo i tak większość poszukiwaczy to oszuści, złodzieje, paserzy i krętacze. Często też mordercy, byli agenci służb specjalnych, szpiedzy, komandosi... Bo poszukiwanie skarbów to biznes zazwyczaj nielegalny. Dla jasności: oczywiście skarbów można sobie szukać do woli, problem zaczyna się jednak wtedy, gdy się ten skarb znajdzie...

I co wtedy? Pozostaje jedynie czarny rynek?

Czarny rynek skarbów to trochę mit, bo na czarnym rynku skarb wart jest tyle, co kruszec, z jakiego został wykonany przedmiot. Taki kilogramowy XVII-wieczny puchar wydobyty z dna Morza Karaibskiego będzie na nim wart ok. 30 tys. dolarów, ale już jako artefakt o wartości historycznej mógłby osiągnąć cenę nawet miliona dolarów. Tylko że na rynku antykwarycznym ten puchar potrzebuje certyfikatu, czyli zdobytego zgodnie z prawem aktu własności, a to nie jest takie proste...

Dlaczego?

Bo trzeba wygrać wiele spraw sądowych i uporać się z różnymi roszczeniami ze strony Hiszpanii, byłych firm ubezpieczeniowych czy potomków oficerów galeonu, który przewoził skarb; wszyscy oni uważają, że należy się im przynajmniej jego część. Oczywiście czarny rynek skarbów istnieje, bo do niektórych znalezisk po prostu nie da się zdobyć praw własności. Tak rzecz ma się np. ze złotem i srebrem z pohiszpańskich kopalń w Nowym Meksyku czy Kolorado, albo ze skarbami z ruin świątyń w dżungli gdzieś w Ekwadorze czy Gwatemali. Te zdobycze tak czy siak muszą trafić na czarny rynek, bo inaczej nie da ich się sprzedać. Jednak poza oficjalnym obrotem nie zdarzają się raczej transakcje o tak obłędnych kwotach, jakie niektórzy sobie wyobrażają.

Da się w ogóle wygrać tę całą batalię?

Firma Mel Fisher's Treasures ponad 10 lat boksowała się w sądach o skarb wyłowiony z dna morza. W tym czasie wygrali ponad 100 procesów, w tym jeden przed Sądem Najwyższym USA. To zabawa liczona w milionach dolarów, więc po małe artefakty w ogóle nie opłaca się nurkować. "Zawodowy" poszukiwacz skarbów nigdy nie będzie się zajmował kuferkiem pełnym złota, bo to za mały skarb, by warto było walczyć o niego w sądzie. Jeśli firmy po coś się już schylają, to po cały galeon, fregatę, nao albo karawelę, warte np. 500 mln dolarów.

Jak często znajduje się skarby?

W świecie profesjonalnych poszukiwaczy to nie jest zbyt częsta sytuacja, powiedzmy, że zdarza się to raz na rok. Z tymże od dwóch czy trzech lat Hiszpania coraz częściej wygrywa sprawy przed amerykańskimi sądami, więc poszukiwacze ostatnio coraz rzadziej udają się do sądu. Po prostu przestało im się uśmiechać dokładanie do tego interesu, więc gdy wyciągają skarb, to ukrywają go w innym miejscu i próbują dogadać się z różnymi stronami poza wymiarem sprawiedliwości.

Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem