Łączka, czyli szczątki na śmietniku

Istnieją fundamentalne prawa: prawo do grobu i nienaruszalność grobów - mówił wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski na wstępie spotkania z bliskimi osób pochowanych na Powązkach w sąsiedztwie tzw. Łączki. Dobry początek - co jednak, jeśli te prawa wzajemnie się wykluczają? Czyje szczątki mają większe prawa?

Aktualizacja: 11.10.2015 13:44 Publikacja: 11.10.2015 10:00

Łączka, czyli szczątki na śmietniku

Foto: Fotorzepa, Jakub Ostałowski

Wojewoda ma rację. Zacieranie grobów, odgrzebywanie ludzkich szczątków, przenoszenie ich z miejsca na miejsce nie powinno się zdarzać. Poza wyjątkowymi sytuacjami. Traf chciał, że wyjątek właśnie się zdarzył. Materia jest nadzwyczaj delikatna.

Jedni muszą oddać miejsce drugim

W ubiegły wtorek w Urzędzie Wojewódzkim przy warszawskim Placu Bankowym pojawił się spory tłum krewnych osób pochowanych na wojskowych Powązkach. Większość o przyczynie spotkania dowiedziała się z zaproszenia wystosowanego na początku września przez wojewodę mazowieckiego. W grzecznych słowach uświadomiono im konieczność ekshumacji i przeniesienia grobów ich bliskich. W tej samej kopercie otrzymali imienne zawiadomienie o wszczęciu postępowania administracyjnego w tej sprawie. Dla wielu to był szok.

Kwatery Ł i ŁII, w których leżą ich bliscy, znajdują się przy Łączce, części cmentarza, gdzie w ostatnim czasie odnaleziono i ekshumowano szczątki ofiar stalinowskich represji. Ku szczęściu jednych i na nieszczęście drugich. Bo teraz ekshumowanych i przeniesionych w inne miejsce ma zostać prawie 350 innych osób. Dlaczego muszą zostać stamtąd zabrane?

Umożliwia to podpisana przez prezydenta Bronisława Komorowskiego w połowie roku znowelizowana ustawa o cmentarzach i chowaniu zmarłych, o grobach i cmentarzach wojennych oraz o Instytucie Pamięci Narodowej. Zmiana w ustawie dotyczy możliwości ekshumacji zwłok, jeśli istnieje podejrzenie, że pod istniejącym grobem mogą znajdować się szczątki osób, które zamordowano w okresie stalinowskiego terroru. W ustawie jest też zawarta możliwość przeniesienia grobu w inne miejsce. Na negocjacje z rodzinami w sprawie ekshumacji przewidziano trzymiesięczny termin. Negocjacje w sprawie Powązek dopiero się rozpoczną. Spotkanie to wstęp do rozmów.

Przed budynkiem stoi tłumek przejętych ludzi. Sporo starszych osób. Im szczególnie trudno pojąć, dlaczego groby ich bliskich mają zostać przeniesione, spokój spoczynku naruszony. - Zawsze są jacyś lepsi - denerwuje się starszy pan. - Mój brat był dobrym człowiekiem, dobrym żołnierzem. Władza przyznała mu to miejsce za zasługi. A teraz co? Wynocha?

Śmietnik historii

Historię przybliżyła przybyłym wiceprezes IPN, Agnieszka Rudzińska. Łączka, razem z przyległościami, była niegdyś wysypiskiem cmentarnych śmieci. W tym nieatrakcyjnym z oczywistych względów zakątku chowano w prowizorycznych grobach, nieoznaczonych dołach, ciała pomordowanych w okresie stalinowskiego terroru, Żołnierzy Wyklętych. W latach 80-tych tę część cmentarza przeznaczono do pochówku głównie oficerów Ludowego Wojska Polskiego, zmarłych z przyczyn naturalnych. Groby mogły być rodzinne - stąd w 194 grobach pochowanych jest niemal dwa razy więcej, bo 341 osób. Pod spodem mogą być nadal nieodkryte szczątki bohaterów pozbawionych życia w stalinowskich katowniach.

Ponurym żartem historii byłoby, gdyby w tym samym miejscu złożono szczątki kata i ofiary. W rzeczywistości, pochowanych tu w grobach i pod nimi łączy raczej tylko miejsce. Dla jednych miał to być śmietnik historii. Dla drugich - miejsce zasłużonego spoczynku, wyznaczone na wniosek władz wojskowych.

— Mój ojciec był oficerem, dobrym fachowcem w swej inżynierskiej, cywilnej dziedzinie, od której zależało bezpieczeństwo i życie innych żołnierzy. Moja mama, która ma spocząć obok niego, była działaczką "Solidarności" wtedy, gdy ona powstawała. Nie było z tego powodu stanu wojennego w domu, rodzice się kochali. Gdy poszedłem na strajk studencki w osiemdziesiątym pierwszym, to w torbie z materacem dmuchanym znalazłem list od ojca, członka partii i wysokiego rangą żołnierza LWP: „Synu, idź i walcz. Macie rację, budujcie sobie przyszłość". Dedykuję to wszystkim tym, którzy chcą wysłać mojego ojca na zomowską stronę, którzy uważają, że historia Polski tamtych czasów była czarno-biała - podsumował jeden z uczestników spotkania.

Miejsce dla wybranych

Obowiązek odnalezienia szczątków bohaterów narodowych nie budzi sprzeciwów wśród zgromadzonych bliskich powojennych oficerów. Nawet, jeśli wiązać się to będzie z naruszeniem spokoju tych ostatnich. Ci pierwsi mają przecież prawo do grobu, którego im kiedyś odmówiono. Niestety nie chodzi tylko o to.

Problem, który urzędnicy postanowili podczas tego spotkania wyjawić rodzinom pochowanych oficerów LWP ma inny charakter. Nie chodzi jedynie o wydobycie szczątków bohaterów i pochowanie ich w być może godniejszym miejscu. Bohaterowie mają zostać tu, gdzie są. Łączka z przyległościami zamieniona ma zostać w miejsce pamięci narodowej, z rozbudowanym Panteonem Bohaterów i miejscami pochówku zarezerwowanymi jedynie dla bohaterów stalinowskich represji.

Nie będzie więc tu miejsca dla grobów powojennych oficerów armii, która w nazwie miała „ludowy" człon. Tym bardziej dla członków ich rodzin, którzy z wojskiem nic już nie mieli wspólnego. Groby postanowiono przenieść, na ekshumacji w celu poszukiwania szczątków bohaterów się nie skończy. Jedni muszą ustąpić miejsca drugim. Dlatego padła zasada nienaruszalności grobów.

Prawo do grobu

Trudno się dziwić, że rodziny oficerów uczestniczące w spotkaniu na ten pomysł zareagowały negatywnie. Salę – zarówno prowadzących, jak i zaproszonych – opanowała gorączka dyskusji. Każdy starał się dowieść, które prawo do grobu jest bardziej prawowite i która nienaruszalność grobu jest bardziej nienaruszalna. Argumenty wojewody, że już teraz na terenach przyległych do Łączki rodziny muszą znosić w miejscu spoczynku bliskich rozmaite demonstracje, transparenty i niewybredne uwagi, nie przekonały nikogo do przeprowadzki grobów.

- Z prostej arytmetyki wynika, że nie pod każdym z istniejących grobów kryją się szczątki bohaterów - mówi "Rz" jeden z uczestników spotkania. - Liczba grobów przeznaczonych do ekshumacji jest znacznie większa, niż liczba poszukiwanych jeszcze ciał bohaterów, a mowa o 70-90. A więc jedyna prawem w takiej sytuacji przewidziana przyczyna naruszania spokoju zmarłych nie ma zastosowania do wszystkich osób później pochowanych w tym samym miejscu.

Podczas spotkania urzędnicy przedstawili przepisy prawa, regulujące procedury przeniesienia grobów, pod którymi, według IPN, mogą znajdować się miejsca pochówku. Ta informacja znalazła się też w dokumentach dostarczonych pocztą i w rozdawanym na miejscu informatorze. Przyczyną ekshumacji miało być jednak poszukiwanie szczątków.

Kluczowe pytanie brzmi jednak, gdzie znajdzie się miejsce dla przenoszonych grobów. I nie ma na nie jeszcze odpowiedzi, tylko ogólne stwierdzenia o staraniach, by znalazło się dla nich miejsce "jak najbliżej dotychczasowego miejsca pochówku".

Na Powązkach nie ma wolnych kwater. Wolnych miejsc w ogóle jest mało, choć tak naprawdę nie wiadomo ile. Organizatorom spotkania do momentu jego rozpoczęcia nie udało się tego ustalić... Wiadomo, że istnieje możliwość powiększenia cmentarza o przyległą działkę, tam przenoszone groby najpewniej by się zmieściły, ale trzeba by poczekać na nowelizację planu zagospodarowania. A władzom bardzo spieszno do ekshumacji - chcą przeprowadzić je jeszcze tej zimy. Czy trzeba się spieszyć aż tak? Nawet jeśli nowy kawałek cmentarza mógłby być gotowy w ciągu roku, to dla spoczywających w ziemi całkiem znośny czas oczekiwania. Zima to też nie najlepszy czas na ekshumowanie szczątków.

— A czy ktoś pomyślał, że pogrzebani na tym terenie bohaterowie woleliby może spocząć w innym miejscu? Nie tu, gdzie ich niegodnie wrzucono do dołów? - słychać było komentarze. - Na tym samym cmentarzu, w najbardziej eksponowanym miejscu, są przecież nie groby tylko, a wręcz olbrzymie pomniki bardzo kontrowersyjnych postaci.

Decyduje wojewoda

Spotkanie, jak zaznaczał wojewoda, miało charakter nieformalny i nie będzie miało wpływu na tok postępowania w tej sprawie. Po co je zatem zorganizowano? Wiele wskazuje na to, że przepisy pośpiesznie znowelizowanej ustawy nie dają władzy wystarczających uprawnień, by bez żadnych przeszkód zrealizować wysiedlenie wszystkich istniejących grobów z okolicznych kwater i przeobrażenie powiększonej Łączki w miejsce pamięci narodowej. Ustawa mówi, że przeniesienia grobów można dokonać w uzasadnionych przypadkach. Mowa jest o poszukiwaniu szczątków bohaterów, nie o budowie pomników. Czy jest więc to przypadek wystarczająco zasadny?

Zgodnie z ustawą, ostateczną decyzję podejmuje wojewoda. Jacek Kozłowski otwarcie powiedział, że nie chce "alejek w kratkę", gdzie część rodzin utrudnia postępowanie. Zasygnalizował, że w takich sytuacjach będzie musiał sam podejmować decyzję, a ma takie uprawnienia. Podczas spotkania wielokrotnie przypominano zaproszonym, że chodzi nie tylko o odzyskanie szczątków pod grobami, ale także o eksmisję grobów później w tym miejscu założonych. Zapowiedziano negocjacje, choć decyzja jest już podjęta, a postępowanie administracyjne wszczęte. - To tak, jak byśmy mieli dom na środku planowanej autostrady - mówi uczestnik spotkania. - Na co możemy się nie zgodzić?

Chciano porozumienia. Skutek był mizerny. - Nie ma dobrych argumentów - mówili wzburzeni członkowie rodzin. - Uderzono w fundamentalne prawa tych, którzy odeszli. Bliscy pochowanych to często osoby w bardzo podeszłym wieku: - Mam 90 lat. Co się stanie, jeśli umrę w trakcie ekshumacji mojego męża? Gdzie spoczną moje kości? - rozpaczała starsza pani. - Cóż za ironia losu, zawłaszcza się cmentarz, by stworzyć miejsce pamięci narodowej - mówiono. Uczestnicy podnosili też wielokrotnie, że przenoszenie grobów to barbarzyństwo bez względu na okoliczności. Argumentowali, że można przecież przeszukać teren pod istniejącymi grobami bez ich naruszania. - Byłam obecna przy kopaniu i murowaniu grobu męża. Nie było tam żadnych innych szczątków. Dlaczego teraz znowu rozkopywać jego grób? - mówiła jedna z kobiet.

Ocean wątpliwości

Organizatorzy utonęli w morzu pytań i wątpliwości. Czy jedni zmarli są gorsi od drugich? Jaki jest wystarczający powód do naruszania spokoju ich spoczynku? A co z pomnikiem smoleńskim i grobami ofiar katastrofy, sąsiadującymi z Łączką? Czy tam też będą ekshumacje? I setki innych.

Stroną postępowania jest też Ministerstwo Obrony Narodowej, które kierowało na wieczny spoczynek swoich podwładnych do spornych teraz kwater. Na spotkaniu nie było jednak żadnego reprezentanta ministerstwa. A powinni i oni zabrać głos w sprawie tych, którzy za ich sprawą akurat tam się znaleźli.

Opuszczający salę członkowie rodzin, na pytanie co się władzom udało, odpowiadali: podzielić ludzi. Tych umarłych w oczach tych, którzy jeszcze żyją. Na lepszych i gorszych. Tych w pełni praw i tych mniej wygodnych. Także zdezorientować, zniesmaczyć. Poczynając od tego, że w przesłanym do rodzin zawiadomieniu były istotne błędy dotyczące postępowania administracyjnego i warunków negocjacji, a kończąc na niedoróbkach organizacyjnych. Spotkanie, od dawna przygotowane i niemal poufne (sprawdzano zaproszenia i dowody osobiste, dla każdego przygotowano identyfikator), w ostatniej chwili przeniesiono z sali na piętrze do Galerii Porczyńskich na parterze budynku. Uczestnicy musieli jednak najpierw wspiąć się po schodach, żeby odhaczyć się na jednej liście, by potem wrócić do ciasnego korytarzyka, gdzie w długiej kolejce weryfikowani byli raz jeszcze w kolejnym spisie. Przygotowany poczęstunek nie poprawił nastrojów. - Stawia się nas przed faktem dokonanym. To tylko pozory, a całe to postępowanie ma udawać, że jeszcze cokolwiek od nas zależy - nie kryli rozczarowania zaproszeni.

Jedna z uczestniczek spotkania, jako reprezentant rodzin pochowanych w istniejących obecnie grobowcach, brała udział w negocjacjach poprzedzających uchwalenie nowelizacji ustawy umożliwiającej przeniesienie grobów. Jak mówiła, argumentów na rzecz spokoju spoczynku nowo pochowanych nie chciano wziąć pod uwagę, kolejne poprawki odrzucano. I już podczas tych negocjacji można było usłyszeć opinie strony wnioskującej, że przepisy są elastyczne i będzie je można naginać. - Obietnice władz są więc równie fałszywe, co obrazy wiszące w tej sali - oznajmiła wojewodzie.

Negocjacje w sprawie przenosin grobów rozpoczną się w grudniu.

Wojewoda ma rację. Zacieranie grobów, odgrzebywanie ludzkich szczątków, przenoszenie ich z miejsca na miejsce nie powinno się zdarzać. Poza wyjątkowymi sytuacjami. Traf chciał, że wyjątek właśnie się zdarzył. Materia jest nadzwyczaj delikatna.

Jedni muszą oddać miejsce drugim

Pozostało 98% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Historia
Historia analizy języka naturalnego, część II
Historia
Czy Niemcy oddadzą traktat pokojowy z Krzyżakami
Historia
80 lat temu przez Dulag 121 przeszła ludność Warszawy
Historia
Gdy macierzyństwo staje się obowiązkiem... Kobiety w III Rzeszy
Historia
NIK złożyła zawiadomienie do prokuratury ws. Centralnego Przystanku Historia IPN