Wojewoda ma rację. Zacieranie grobów, odgrzebywanie ludzkich szczątków, przenoszenie ich z miejsca na miejsce nie powinno się zdarzać. Poza wyjątkowymi sytuacjami. Traf chciał, że wyjątek właśnie się zdarzył. Materia jest nadzwyczaj delikatna.
Jedni muszą oddać miejsce drugim
W ubiegły wtorek w Urzędzie Wojewódzkim przy warszawskim Placu Bankowym pojawił się spory tłum krewnych osób pochowanych na wojskowych Powązkach. Większość o przyczynie spotkania dowiedziała się z zaproszenia wystosowanego na początku września przez wojewodę mazowieckiego. W grzecznych słowach uświadomiono im konieczność ekshumacji i przeniesienia grobów ich bliskich. W tej samej kopercie otrzymali imienne zawiadomienie o wszczęciu postępowania administracyjnego w tej sprawie. Dla wielu to był szok.
Kwatery Ł i ŁII, w których leżą ich bliscy, znajdują się przy Łączce, części cmentarza, gdzie w ostatnim czasie odnaleziono i ekshumowano szczątki ofiar stalinowskich represji. Ku szczęściu jednych i na nieszczęście drugich. Bo teraz ekshumowanych i przeniesionych w inne miejsce ma zostać prawie 350 innych osób. Dlaczego muszą zostać stamtąd zabrane?
Umożliwia to podpisana przez prezydenta Bronisława Komorowskiego w połowie roku znowelizowana ustawa o cmentarzach i chowaniu zmarłych, o grobach i cmentarzach wojennych oraz o Instytucie Pamięci Narodowej. Zmiana w ustawie dotyczy możliwości ekshumacji zwłok, jeśli istnieje podejrzenie, że pod istniejącym grobem mogą znajdować się szczątki osób, które zamordowano w okresie stalinowskiego terroru. W ustawie jest też zawarta możliwość przeniesienia grobu w inne miejsce. Na negocjacje z rodzinami w sprawie ekshumacji przewidziano trzymiesięczny termin. Negocjacje w sprawie Powązek dopiero się rozpoczną. Spotkanie to wstęp do rozmów.
Przed budynkiem stoi tłumek przejętych ludzi. Sporo starszych osób. Im szczególnie trudno pojąć, dlaczego groby ich bliskich mają zostać przeniesione, spokój spoczynku naruszony. - Zawsze są jacyś lepsi - denerwuje się starszy pan. - Mój brat był dobrym człowiekiem, dobrym żołnierzem. Władza przyznała mu to miejsce za zasługi. A teraz co? Wynocha?