Tolek Banan i esbecy

W kultowym serialu z czasów PRL Jacek Zajdler grał rolę charyzmatycznego przywódcy bandy Karioki. W prawdziwym świecie aktor wspierał antykomunistyczną opozycję. Z pobudek moralnych, bo polityką się nie interesował.

Publikacja: 13.03.2025 21:00

Jacek Zajdler (także: Zejdler), odtwórca tytułowej roli w serialu TVP „Stawiam na Tolka Banana” (197

Jacek Zajdler (także: Zejdler), odtwórca tytułowej roli w serialu TVP „Stawiam na Tolka Banana” (1973 r.)

Foto: EAST NEWS/POLFILM

Tolek Banan przyciągał tłumy młodzieży przed telewizory od 1973 r., gdy po raz pierwszy TVP wyemitowała kultowy serial Stanisława Jędryki „Stawiam na Tolka Banana”. O tym, że odtwórca tytułowej roli Jacek Zajdler (także: Zejdler) w czasach PRL współpracował z KOR, a 45 lat temu zginął w niejasnych okolicznościach, mówiło się jednak znacznie mniej niż o jego filmowej kreacji.

Zajdler w latach 70. XX w. był związany – jak to określali łódzcy funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa – ze „środowiskiem »graczy«”. Tak w esbeckim slangu określani byli współpracownicy tzw. opozycji demokratycznej, czyli Komitetu Obrony Robotników. W odróżnieniu od „hazardzistów” – tak esbecy nazywali działaczy związanych z opozycją niepodległościową, czyli Ruchem Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO).

Czytaj więcej

Stare miał dżinsy, starą koszulę

Na temat śmierci aktora jest do dziś wiele domysłów. – Może tak jest wygodniej, wtedy łatwiej można zrobić z kogoś bohatera, zbudować wokół niego legendę – zastanawia się Małgorzata Potocka, aktorka, producentka, reżyser i dawna przyjaciółka Zajdlera.

„Piosnka o Tolku...”

Tak bywa z bohaterami zbiorowej wyobraźni. A Jacek Zajdler niewątpliwie zawładnął w latach 70. wyobraźnią Polaków, i to nie tylko tych najmłodszych. Dzięki roli w serialu „Stawiam na Tolka Banana” kochały się w nim nastolatki, wzorowali chłopcy z miejskich podwórek, każdy chciał się ubierać jak on, mieć szeroki skórzany pas z wielką klamrą oraz nosić łańcuch na szyi. Nie było podwórka, na którym nie nucono by piosenki o Tolku Bananie.

Tolka wymyślił Adam Bahdaj, autor wielu powieści dla młodzieży. Książka „Stawiam na Tolka Banana” traktowała o młodzieżowym gangu działającym w latach 60. Utrzymana była w klimacie warszawskich zaułków, bazarów i ówczesnego Stadionu Dziesięciolecia – jej akcja toczyła się między innymi tam, gdzie dzisiaj stoi monstrualny biało-czerwony kosz, czyli Stadion Narodowy.

W 1973 r. reżyser Stanisław Jędryka na podstawie tej powieści postanowił nakręcić siedmioodcinkowy serial. Jacek Zajdler miał wtedy 18 lat i za sobą epizod w innym filmowym hicie – „Niewiarygodnych przygodach Marka Piegusa”. W serialu Jędryki aktor wcielił się w tytułową postać Tolka Banana, uciekiniera z poprawczaka. Tolek staje się charyzmatycznym przywódcą młodzieżowego gangu – bandy Karioki – i wyprowadza jego członków na dobrą drogę. W ostatnim odcinku okazuje się, że jest harcerzem i naprawdę nazywa się Szymek Krusz. Bohater serialu był kimś pomiędzy nieformalnym współpracownikiem milicji a dzisiejszym streetworkerem. – Jacek Zajdler nie czuł się komfortowo w tej roli, był typem buntownika, to prawda, ale nie człowieka, który służył władzy – wspomina Tomasz Filipczak, przyjaciel aktora, łódzki działacz opozycji antykomunistycznej.

„Stawiam na Tolka Banana”: Jacek Zejdler – Szymek Krusz „Tolek Banan”, i Agata Siecińska – Krysia „K

„Stawiam na Tolka Banana”: Jacek Zejdler – Szymek Krusz „Tolek Banan”, i Agata Siecińska – Krysia „Karioka”

Foto: archiwum

Premiera filmu odbyła się we wrześniu 1973 r. Wyemitowano go w ramach niezwykle popularnego w tamtych latach programu telewizyjnego „Ekran z bratkiem”. Film zaczynał się balladą, która natychmiast stała się nieformalnym hymnem zbuntowanej młodzieży. Do słów Adama Bahdaja muzykę napisał Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz. Piosenka rozpoczynała się od słów: „Stare miał dżinsy/ starą koszulę/ w dziurawych kamaszach szedł...”.

Dlaczego SB zainteresowała się Zajdlerem?

Jacek Zajdler urodził się 19 stycznia 1955 r. w Łodzi. Jego ojciec był adwokatem, matka – lekarzem. Skończył III Liceum Ogólnokształcące im. Tadeusza Kościuszki. Działał w harcerstwie. Tolka zagrał przed maturą, dopiero potem dostał się do łódzkiej filmówki. Jego znajomi wspominają, że popularność nie zmieniła Jacka. – Nie był celebrytą – opowiada mi Józef Śreniowski, w latach 70. współpracownik Komitetu Obrony Robotników. – I nie identyfikował się z rolą Tolka Banana – dodaje Zdzisław Jaskuła, dyrektor Teatru Nowego im. Kazimierza Dejmka w Łodzi, w tamtych latach także działacz opozycji. Podczas studiów Zajdler związał się z łódzkim środowiskiem opozycyjnym. Śreniowski doskonale pamięta pierwsze spotkanie z aktorem. Był rok 1977, KOR zbierał podpisy pod listem do Sejmu, w którym domagano się zwolnienia z więzień robotników zatrzymanych po wydarzeniach w Radomiu i Ursusie. – Pomagali nam studenci, między innymi z uniwersytetu, ale pamiętam też dwójkę, która studiowała w szkole filmowej. Przynieśli bardzo dużo podpisów – wspomina Józef Śreniowski. Tych dwoje to właśnie Zajdler i studentka reżyserii Natasza Czarmińska, przyszła aktorka, piosenkarka, poetka. – Zwróciłem uwagę, że podpisy zostały źle zebrane. Znajdowały się po obydwu stronach kartki, tak, że ludzie mogli nie wiedzieć, pod czym składają swój podpis. – Wtedy Natasza stwierdziła, że ona podpisze się po tej drugiej stronie, potwierdzając w ten sposób, że podpisy są autentyczne. To przejaw dużej osobistej odwagi – dodaje.

„Podejrzewamy, że sprawcą wywieszenia transparentu może być Jacek Zajdler, student szkoły filmowej, uczestnik spotkania 7 marca w mieszkaniu Zbigniewa Dominiaka” – czytamy w notatce bezpieki.

Śreniowski pomaga nam odnaleźć ślady działalności opozycyjnej Jacka Zajdlera w papierach łódzkiej bezpieki, które obecnie znajdują się w IPN. Nie ma ich wiele, bo Zajdler nie był traktowany przez Służbę Bezpieczeństwa jako ważna persona środowiska opozycyjnego. – Nie był zawodowym opozycjonistą – tłumaczy Tomasz Filipczak. Ale jego nazwisko jest wymienione w kilku sprawach.

Pierwszy ślad zainteresowania Służby Bezpieczeństwa Zajdlerem pojawia się w materiałach kierownictwa SB KW MO w Łodzi, w dokumencie zatytułowanym „Ocena stanu bezpieczeństwa wewnętrznego w latach 1977 i 1978”. Na kilkuset stronach funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa opisywali m.in. działania podejmowane przez opozycję, a także szykany prowadzone przez SB.

W tamtych latach bezpieka rozpracowywała w Łodzi trzy grupy: opozycję antysocjalistyczną, byłe zbrojne podziemie (czyli kombatantów AK) oraz środowisko żydowskie. Na podstawie materiałów pochodzących od tajnych współpracowników funkcjonariusze opisywali działania opozycji i spotkania opozycjonistów. Chwalili się także swoimi osiągnięciami. Na przykład takimi, jak sfingowane ogłoszenia wywieszane przez funkcjonariuszy w okolicach miejsca zamieszkania „figuranta” (czyli osoby rozpracowywanej przez służby). W takim ogłoszeniu o poszukiwaniu gosposi czy np. sprzedaży samochodu marki Syrena wymieniano prywatny numer telefonu opozycjonisty – a skutkiem było to, że ludzie dzwoniący z ofertami paraliżowali życie działacza.

10 marca 1977 r. SB donosiła o wywieszeniu na budynku rektoratu szkoły filmowej transparentu z napisem „Pamiętamy marzec 1968”. Nie wiadomo, jak długo ten transparent wisiał. Nasi rozmówcy związani wówczas z uczelnią nawet nie potrafią odnaleźć w pamięci tego wydarzenia. Dla SB fakt jednak wart był odnotowania i zbadania. „Podejrzewamy, że sprawcą wywieszenia transparentu może być Jacek Zajdler, student szkoły filmowej, uczestnik spotkania 7 marca w mieszkaniu Zbigniewa Dominiaka” – czytamy w notatce bezpieki.

Czytaj więcej

1 maja w cieniu Grudnia ’70

U Dominiaka (inżyniera, łódzkiego opozycjonisty, później dziennikarza i fotografa związanego z Solidarnością) – jak pisali funkcjonariusze SB – spotkało się ok. 20 osób związanych ze „środowiskiem » graczy«”, planujących zbieranie podpisów pod apelem do Sejmu o zaprzestanie represji wobec uczestników protestów robotniczych z 1976 r. w Ursusie i Radomiu. „Spotkanie miało charakter instruktażowy” – opisywał esbek. Z materiałów bezpieki wynika, że z Jackiem Zajdlerem o jego działalności dwukrotnie rozmawiał wtedy prorektor uczelni doc. Zenon Michalski, a raz funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa. „W wyniku rozmowy Zajdler oświadczył prorektorowi, że usiłowano wykorzystać go nie tylko do podpisania petycji, ale także do propagowania idei składania podpisów przez innych studentów uczelni. Zajdler złożył przed prorektorem deklarację o zerwaniu kontaktów ze środowiskiem »graczy«” – odnotował funkcjonariusz SB.

Nie wiadomo, jak w rzeczywistości wyglądały te dyscyplinujące i inspirowane przez SB rozmowy, ale pewne jest, że nie przyniosły one efektu. – W tamtych czasach to były zwykle rozmowy edukacyjne, obywało się bez działań represyjnych. Takie sprawy załatwiało się wewnątrz uczelni – wspomina prof. Andrzej Bednarek, reżyser, były prorektor łódzkiej filmówki. – Byliśmy niesubordynowani, mieliśmy w sobie dużo bezczelności. Szkoła filmowa była niewygodna, a bezpieka nie wiedziała, jak sobie z nami poradzić – opowiada aktorka Małgorzata Potocka.

„Z dumą na twarzy...”, czyli śmierć Pyjasa

Kolejny trop Zajdlera pojawia się w aktach śledztwa z maja 1977 r. prowadzonego przez milicję przeciwko Piotrowi Amsterdamskiemu (wówczas studentowi fizyki Uniwersytetu Łódzkiego, potem znanemu astronomowi, tłumaczowi, alpiniście) i Elżbiecie Lewińskiej (wtedy studentce wydziału filozoficzno-historycznego UŁ). Zostali oni oskarżeni o roznoszenie ulotek i rozlepianie nekrologów z informacją o tragicznej śmierci Staszka Pyjasa.

Przypomnijmy: zmasakrowane zwłoki Pyjasa, studenta Uniwersytetu Jagiellońskiego i współpracownika KOR, zostały znalezione na podwórku kamienicy przy ul. Szewskiej w Krakowie. Oficjalna wersja milicji głosiła, że Pyjas spadł ze schodów, bo był pijany. Opozycjoniści nie mieli jednak wątpliwości, że został zamordowany przez SB. Śmierć Pyjasa wstrząsnęła środowiskiem studenckim w całej Polsce. W Krakowie, a potem innych miastach odbyły się manifestacje, zaczęły powstawać Studenckie Komitety Solidarności (SKS).

Podczas przesłuchania Piotr Amsterdamski wziął na siebie całą odpowiedzialność za przeprowadzenie akcji ulotkowej. Przyznał się do rozwieszenia sześciu klepsydr o śmierci Pyjasa.

Także w Łodzi odbyła się studencka demonstracja. Doszło do niej 16 maja 1977 r. po mszy w intencji zmarłego studenta odprawionej w kościele św. Teresy. Zdaniem SB uczestniczyło w niej ok. 150 osób. W czasie tego wiecu głos zabrał Jacek Zajdler. Odczytał odezwę, w której łódzcy studenci solidaryzowali się ze studentami w Krakowie. Głos zabrali wtedy także Elżbieta Lewińska, Piotr Amsterdamski (który zaproponował utworzenie w Łodzi Komitetu Samoobrony Studenckiej) oraz student z Krakowa Józef Ruszar.

Po demonstracji milicja zatrzymała Amsterdamskiego, Lewińską, a także dwóch innych działaczy opozycyjnych: związanego z ROPCiO Andrzeja Woźnickiego i Józefa Śreniowskiego z KOR. Zarekwirowano u nich mnóstwo materiałów związanych z działalnością opozycyjną. Podczas przesłuchania Piotr Amsterdamski wziął na siebie całą odpowiedzialność za przeprowadzenie akcji ulotkowej. Przyznał się do rozwieszenia sześciu klepsydr o śmierci Pyjasa i do rozdania 23 ulotek. Lewińska odmówiła składania zeznań. – Pamiętam, że po mszy w intencji Pyjasa zostałam aresztowana przez milicję, ale w ogóle nie pamiętam Jacka Zajdlera – mówi Elżbieta Lewińska-Maliszewska, która od 1983 r. mieszka w Norwegii.

Chociaż sprawą na bieżąco interesowało się MSW, prokurator umorzył dochodzenie ze względu na młody wiek „sprawców” i „brak należytego doświadczenia życiowego”.

Zajdler nie został objęty tym śledztwem, nie był też w tej sprawie przesłuchiwany. Milicjanci przesłuchali jednak jego koleżankę Annę Bazel. „Na nabożeństwo poszłam z Jackiem Zajdlerem, studentem wydziału aktorskiego w Łodzi. Na mszę umówiłam się w mieszkaniu Piotra Amsterdamskiego” – zeznała na komisariacie. Twardo odmówiła odpowiedzi na pytania, o czym z nimi rozmawiała. Pytana o to, jak poznała Jacka, odparła: „Jest moim szkolnym kolegą. Jest ode mnie o trzy lata starszy, ale chodziliśmy do tego samego III LO”.

„Stawiam na Tolka Banana”, od lewej: Andrzej Kowalewicz – Janek „Cygan”, Henryk Gołębiewski – Bolek

„Stawiam na Tolka Banana”, od lewej: Andrzej Kowalewicz – Janek „Cygan”, Henryk Gołębiewski – Bolek Pabisz „Cegiełka”, Jacek Zejdler – Szymek Krusz „Tolek Banan”, Sergiusz Lach – Filipek

Foto: TVP/PAP (2)

Nazwisko Zajdlera jednak wciąż się pojawiało w materiałach gromadzonych przez SB. „W maju środowisko łódzkiej opozycji usiłowało zakłócić spotkanie młodzieży studenckiej z wiceministrem spraw zagranicznych W. Adamskim. Wtedy Zajdler zadawał pytanie – dlaczego jest zabronione przywożenie do kraju wydawnictw bezdebitowych w rodzaju »aneksu« oraz dlaczego w Polsce nie są wydawane dzieła Gąbrowicza” – (pisownia oryginalna!) – donosił do centrali w Warszawie funkcjonariusz łódzkiej SB.

Małgorzata Potocka przypomina sobie, że Jacek Zajdler w tamtym czasie także uczestniczył w organizowanych w prywatnych mieszkaniach spotkaniach z działaczami opozycji, m.in. Jackiem Kuroniem, Adamem Michnikiem czy Januszem Kotańskim. – Takie spotkania odbywały się między innymi w moim mieszkaniu – opowiada aktorka. Wspomina, że gościła u siebie także amerykańskich artystów oraz przedstawicieli czechosłowackiej opozycji skupionej wokół Karty 77.

„Czy dobrze było, czy źle” – zsyłka do Opola

Z Jackiem Zajdlerem bliższą znajomość nawiązał także Józef Śreniowski. Obaj interesowali się związanym z Uniwersytetem Jagiellońskim krakowskim teatrem studenckim Pleonazmus. Aktor pisał na ten temat pracę magisterską. Śreniowski pomagał mu w zbieraniu materiałów. – Często przychodził do mnie do domu – wspomina. – Nie interesował się polityką, bardziej szukał kontaktu, przyjaciół, pomagał opozycji z pobudek czysto moralnych. Był człowiekiem niezwykle delikatnym, o kruchej konstrukcji, łatwo można było go ugodzić – wspomina łódzki opozycjonista. – Nie był typem działacza, przede wszystkim był artystą. Uroczy, utalentowany aktor, który chodził swoimi drogami – dorzuca Zdzisław Jaskuła, dyrektor łódzkiego Teatru Nowego.

Tomasz Filipczak, w 1977 roku współtwórca opozycyjnego kwartalnika literackiego „Puls”, mówi podobnie. – Ja byłem zawodowym opozycjonistą i miałem świadomość grożących mi konsekwencji. Jacek był moim przyjacielem, ale funkcjonował obok, polityka nie była dla niego najważniejsza w życiu.

Czytaj więcej

Kto chciał wysadzić w powietrze Gomułkę i Chruszczowa?

Filipczak wspomina tzw. salon łódzki. – To była taka bohema, spotkania zakrapiane alkoholem, a przy okazji dyskusja polityczna i nie tylko, podpisywanie petycji, roznoszenie bibuły – opisuje. – Jacek się nie chwalił tym, co robił, bo był skromnym człowiekiem. Nie opowiadał też o tym, jakie szykany go spotykały. Był fantastycznym kolegą, z którym można było się napić wódeczki – dodaje opozycjonista. Pamięta, że kiedyś Zajdler zebrał wśród kolegów pieniądze i pojechał do NRD. – Przywiózł stamtąd tusz i enerdowskie mazaki, które były nam potrzebne do pracy – wspomina.

Po skończeniu szkoły filmowej Jacek Zajdler dostał etat w łódzkim Teatrze im. Stefana Jaracza. Zagrał tam m.in. Gucia w „Ślubach panieńskich” Fredry. W 1979 r. przyjął rolę w serialu Jerzego Hoffmana „Do krwi ostatniej” opowiadającym historię 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki – od jej utworzenia do bitwy pod Lenino. Film był przedsięwzięciem czysto propagandowym, Zajdler wcielił się w Zbyszka Trepkę, młodego chłopaka wstępującego do dywizji. – Czuł dyskomfort, że gra w tym filmie. Ale kiedyś powiedział: „Wiesz, to właśnie tam po raz pierwszy pada nazwa Katyń” – wspomina Filipczak.

Ten rok jednak nie był szczęśliwy dla Zajdlera. Niebawem stracił pracę w Teatrze im. Jaracza. Trudno dociec, dlaczego. – Bardzo to przeżył. Jestem przekonany, że w tle była intryga polityczna. Nie było innego powodu, aby go zwolnić. Przecież był zdolnym, popularnym aktorem, który chciał grać. Jednocześnie nie ukrywał swoich poglądów politycznych, był niepokorny, stał się niewygodny. W tamtych latach zwykle kontrakty były podpisywane na rok, wystarczyło go nie przedłużyć – tłumaczy Zdzisław Jaskuła.

Tomasz Filipczak natomiast przypomina konkretny powód, który mógł być przyczyną wyrzucenia Zajdlera: – Wystawiano spektakl z czasów rzymskich, tytułu nie pamiętam. Jacek z kolegami na ścianie sceny umieścił wielki napis: COR i niektórzy odczytali go jako KOR. Bezpieka w Łodzi szalała.

Jesienią Zajdler dostał angaż do prowincjonalnego wówczas opolskiego Teatru im. Jana Kochanowskiego. Otrzymał służbowe mieszkanie przy ul. Koszyka. Przygotowywał się do niewielkiej roli w „Wojnie chłopskiej” Jonasza Kofty.

O śmierci Zajdlera przez lata krążyły legendy. Znajomi spekulowali, że został utopiony w Odrze albo przejechany przez samochód.

„A potem odszedł...”, czyli gaz z piecyka

Zdzisław Jaskuła widział się z Jackiem Zajdlerem na kilka dni przed jego śmiercią. Aktor nie ukrywał, że zawaliło mu się życie. Utrata pracy w dobrym teatrze nałożyła się na problemy osobiste, bardzo przeżył zawód miłosny. – Tego wieczora rozmawialiśmy bardzo długo – wspomina Jaskuła. – Widać było, że jest w depresji. Miał poczucie absurdu dalszej egzystencji. Gdy się rozstawaliśmy, wydawało się, że udało się coś zrobić, był weselszy, jakby uspokojony. Kilka dni później dowiedziałem się, że nie żyje.

Być może do problemów osobistych i zawodowych doszły też polityczne. – Na krótko przed śmiercią przyjechał do Łodzi. Odniosłem wrażenie, że jest szantażowany. Powiedział coś w rodzaju: „Chcą ze mnie zrobić konfidenta”. Nie pomogłem mu wtedy, do dzisiaj to za mną chodzi – wspomina Śreniowski.

To był sylwester 1979/1980. Nowy dyrektor opolskiego teatru im. Jana Kochanowskiego Bohdan Cybulski zorganizował przyjęcie w swoim czteropokojowym mieszkaniu przy ul. Augustyna Kośnego. Zaprosił znajomych z pracy, przyszedł też Jacek Zajdler. Goście byli podpici. Pomiędzy Zajdlerem a Cybulskim doszło do sprzeczki.

Jacek wzburzony wybiegł z mieszkania dyrektora, wsiadł do samochodu swojej koleżanki – małego fiata – i pojechał do domu. Dwa dni później ktoś z sąsiadów poczuł gaz ulatniający się z jego mieszkania. Jak opowiadali potem świadkowie, martwy Zajdler leżał w śpiworze przy otwartym piekarniku. Pochowano go w rodzinnej Łodzi, na cmentarzu przy ul. Szczecińskiej.

Czytaj więcej

Roman Wilhelmi. Utracjusz i perfekcjonista

Dlaczego zginął? Tak naprawdę jeszcze trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. W opolskiej prokuraturze nie ma już śladu po aktach śledztwa w tej sprawie. O śmierci Zajdlera przez lata krążyły legendy. Znajomi spekulowali, że został utopiony w Odrze albo przejechany przez samochód. Jedna z teorii mówiła, że esbecy związali aktora, wsadzili do śpiwora i odkręcili gaz.

W materiałach IPN nie ma nic, co wskazywałoby, że Jacek Zajdler był rozpracowywany przez SB albo że służby próbowały go zwerbować na tajnego współpracownika. To dziwne, bo powinien pozostać choćby ślad po prowadzonych z nim rozmowach. – SB wiele dokumentów skasowała. W tamtych latach czuliśmy się jak zwierzyna łowna. Nie wiadomo, kiedy do nas strzelą, a kiedy przejedzie nas samochód – wspomina Filipczak.

Agata Siecińska, serialowa Karioka, dzisiaj jest artystką malarką, mieszka we Francji. Aktor grający postać Filipka, Sergiusz Lach (zm. 8 listopada 2015 r.), w stanie wojennym wyjechał do Sztokholmu. Andrzej Kowalewicz, czyli Cygan, chłopak, który w serialu grał na skrzypcach, 22 października 2012 r. zginął w wypadku samochodowym. Jego grób znajduje się na Cmentarzu Wolskim w Warszawie. Cegiełka – Henryk Gołębiewski – po wielu latach wrócił do filmu, gra głównie drugoplanowe role. Tylko serialowy Julek Seratowicz, czyli Filip Łobodziński, nie daje o sobie zapomnieć – jest dziennikarzem, muzykiem, tłumaczem.

Po grupie Tolka Banana pozostały czarno-biały serial i genialna piosenka. Po Jacku Zajdlerze zaś wspomnienia przyjaciół i parę esbeckich notatek w IPN.

Tekst pierwotnie ukazał się w „Plusie Minusie” 6 marca 2015 r.

Tolek Banan przyciągał tłumy młodzieży przed telewizory od 1973 r., gdy po raz pierwszy TVP wyemitowała kultowy serial Stanisława Jędryki „Stawiam na Tolka Banana”. O tym, że odtwórca tytułowej roli Jacek Zajdler (także: Zejdler) w czasach PRL współpracował z KOR, a 45 lat temu zginął w niejasnych okolicznościach, mówiło się jednak znacznie mniej niż o jego filmowej kreacji.

Pozostało jeszcze 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Co naprawdę ustalono na konferencji w Jałcie
Historia
Ten mały Biały Dom. Co kryje się pod siedzibą prezydenta USA?
Historia
Dlaczego we Francji zakazano publicznych egzekucji
Historia
Most powietrzny Alaska–Syberia. Jak Amerykanie dostarczyli Sowietom samoloty
Materiał Promocyjny
Współpraca na Bałtyku kluczem do bezpieczeństwa energetycznego
Historia
Krwawe idy marcowe. Jak przebiegał zamach na Cezara?
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń