Poszukiwania rozpoczęły się wokół budynku przy ul. J. H. Dąbrowskiego w Sokółce, gdzie przed laty mieściła się siedziba Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego.
– Na razie przeszukaliśmy miejsce przy ogrodzeniu, naszym celem jest sprawdzenie całego terenu byłej siedziby UB, a także innych miejsc na terenie Sokółki wytypowanych przez historyka IPN – mówi nam Krzysztof Oszer ze Stowarzyszenia Historycznego im. Bohaterów Ziemi Sokólskiej, które wyszło z inicjatywą poszukiwania miejsc, gdzie po wojnie zakopano ofiary ubeckich zbrodni.
– Po raz pierwszy mamy do czynienia z taką inicjatywą społeczną, dotychczas podobne prace prowadzone były tylko przez IPN. Miłośnicy historii wzięli sprawy w swoje ręce, ale nie zrobili tego samowolnie, tylko poprosili o pomoc – mówi dr Marcin Zwolski, historyk IPN, który obserwuje prace.
Przypomina on, że funkcjonariusze Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Sokółce byli wyjątkowo okrutni wobec zatrzymanych. „W 1946 roku latem, daty nie pamiętam dokładnie, nad ranem przyjmowałem wartę przy areszcie, i w tym celu sprawdzałem dokładnie stan aresztowanych. Zauważyłem, że w celi leżał aresztowany, który miał wbity gwóźdź w głowę i miał przerżnięte żyły u rąk" – to zeznanie Zbigniewa Żukiewicza, byłego funkcjonariusza UB w Sokółce, złożone w 1956 roku, które znalazło się w opublikowanej przez dr. Zwolskiego monografii „Śladami zbrodni".
Z notatki sporządzonej przez wywiad WiN w październiku 1946 r. wynikało, że z więźniami obchodzono się „okrutnie i obelżywie". „Zgony bardzo częste na skutek tortur i bicia więźniów" – pisał żołnierz WiN. Opisywał on, że dochodzeniami kierował sowiecki major NKWD Rakow, a w skład personelu urzędu wchodziło jeszcze sześciu oficerów UB i 36 szeregowych. „Sadyści i pijacy. Moralne zera. Wierzą tylko w potęgę rubla i wódki" (pisownia oryginalna – dop. red.) – opisywał żołnierz wywiadu.