W nocy z 24 na 25 lutego 1956 r., na XX zjeździe sowieckiej partii komunistycznej, wygłoszony przez Nikitę Chruszczowa referat „O kulcie jednostki i jego następstwach” był dla wielu komunistów szokiem. Bynajmniej nie dlatego, że nie wiedzieli oni o opisanych w nim zbrodniach Stalina. Wszak wielu towarzyszy słuchających tego wystąpienia uczestniczyło w stalinowskim ludobójstwie. Szokiem było to, że Chruszczow mówił o tych zbrodniach tak otwarcie i że skazał na infamię człowieka, którego dotąd czczono w świecie komunistycznym jak boga. Sowiecki przywódca pozwolił sobie przy tym na drobne złośliwości. Ironicznie nazywał Stalina „wielkim synem narodu gruzińskiego”. Dawał w ten sposób do zrozumienia: „I taki kaukaski przybłęda rządził nami, Wielkorusami”. Referat Chruszczowa teoretycznie był tajny, ale jego treść szybko zaczęła krążyć wśród członków partii oraz w krajach satelickich, dotarła też do Gruzji, gdzie wywołała oburzenie. Gruzini trafnie odczytali, że Chruszczow nimi gardzi.
4 marca 1956 r. przy pomniku Stalina stojącym nad rzeką Kurą w Tbilisi zebrali się studenci, by uczcić trzecią rocznicę śmierci wodza. Demonstracja nie była spokojna – doszło do przepychanek ze zdezorientowaną milicją. N.I. Parastiszwili, jeden z działaczy komunistycznych, wszedł na cokół pomnika, wypił łyk wina z butelki, po czym rozbił ją o pomnik. – Niech wrogowie Stalina zginą, tak jak ta butelka! – krzyknął, wzbudzając aplauz tłumu. Gdy następnego dnia aleją Rustawelego, najbardziej reprezentacyjną ulicą miasta, przeszedł pochód studentów i robotników z portretami Stalina, niektórzy ludzie się dziwili, rozpoznając wśród demonstrantów dzieci osób represjonowanych w 1937 r. Czy demonstranci mieli wyprane mózgi przez ideologię komunistyczną, czy też ich protest krył pod stalinowską maską patriotyczne i antysowieckie uczucia? Niewątpliwie bronili oni „swojaka” Stalina przed wielkoruskimi szowinistami. Czy jednak Stalin był rzeczywiście „swojakiem”? Na ile ów sowiecki tyran czuł się Gruzinem?
Czytaj więcej
„Bitwa o Moskwę” Jurija Ozierowa to dzieło monumentalne, a zarazem film po prostu słaby. Produkcję, która miała premierę w 1985 r., warto jednak przywołać z jednego przynajmniej powodu – jako spektakularny dowód trwałości kultu Stalina.
Dżugaszwili z Gori
Współcześnie wielu Gruzinów postrzega Stalina jako zasymilowanego Osetyńca. Uważają, że nazwisko rodowe dyktatora – Dżugaszwili – wywodziło się od popularnego osetyńskiego nazwiska Dżukajew. Nie ma jednak żadnych dowodów na osetyńskie pochodzenie Stalina. Człon „-szwili” w jego nazwisku oznacza po gruzińsku syna, „dżugasz” to natomiast archaiczne gruzińskie słowo oznaczające jarzmo dla wołów. Zapewne więc przodkowie Stalina byli rzemieślnikami wytwarzającymi takie jarzma. Wiadomo, że jego pradziadek Zaza Dżugaszwili brał udział w powstaniach wymierzonych w Rosję i dwukrotnie uciekał z niewoli. Później osiadł w wiosce Didi-Lilo. Jeden z jego wnuków, Wissarion, w wieku 14 lat wyjechał do Tbilisi, gdzie znalazł zatrudnienie w fabryczce butów. Później przeniósł się do Gori, gdzie został szewcem, dorobił się domu i w 1874 r. ożenił się z Jekatieriną (Keke) Geladze. Ich czwartym dzieckiem był przyszły sowiecki dyktator. Zapis w księgach parafialnych katedry Zaśnięcia w Gori mówił: „Iosif Dżugaszwili urodzony 6 grudnia 1878 r. Ochrzczony 17 grudnia, rodzice: Wissarion Iwanowicz Dżugaszwili, chłop i jego legalna ślubna żona Jekatierina Gieorgijewna, mieszkańcy miasta Gori. Ojciec chrzestny: Cichatriszwili, chłop, mieszkaniec Gori”. Daty w tym dokumencie podane są według „starego stylu”, czyli obowiązującego wówczas w Imperium Rosyjskim kalendarza juliańskiego. Według kalendarza gregoriańskiego data urodzin Stalina przypadała na 18 grudnia 1878 r. Od 1922 r., w oficjalnych biografiach podawano jednak, że Stalin urodził się nieco ponad rok później – 21 grudnia 1879 r. Paranoiczny wódz, fałszując życiorys, z jakiegoś powodu ukrywał swoją prawdziwą datę urodzenia…
Wissarion znęcał się nad swoim synem, podejrzewając, że jest on dzieckiem z nieprawego łoża. Roman Brackman wysunął teorię, że prawdziwym ojcem sowieckiego przywódcy był miejscowy prawosławny ksiądz Koba Egnataszwili. Gdy spytałem o to w Muzeum Stalina w Gori, usłyszałem: „Tutaj wszyscy to wiedzą”. To właśnie Egnataszwili załatwił Stalinowi przyjęcie do niższego seminarium duchownego w Tbilisi, szkoły, do której dostęp miały niemal wyłącznie dzieci duchownych. Gdy Koba Egnataszwili został później zamordowany, nikt z mieszkańców Gori nie powiązał jego śmierci z jednodniową wizytą Stalina w tym mieście. Uznano, że młody Dżugaszwili nie mógłby skrzywdzić człowieka, który zrobił dla niego tyle dobrego… W późniejszych latach dwóch synów Koby Egnataszwilego cieszyło się jego protekcją. Aleksander Egnataszwili był jego ochroniarzem i testerem potraw. Inni ochroniarze nazywali go „bratem przyrodnim Stalina”. Wasilij Egnataszwili został redaktorem naczelnym partyjnej gazety „Zaria Wostoka” i sekretarzem Rady Najwyższej Gruzji. Został jednak aresztowany, po tym jak chwalił się publicznie, że jest bratem Stalina. „Stalin był bratem przyrodnim mojego męża. Nasza rodzina cierpiała z powodu Stalina. Cała Gruzja cierpiała” – stwierdziła później jego żona Maria. W roku 1955 Koba Egnataszwili, syn Wasilija, rzucił się w szkole z pięściami na kolegę z klasy, który krzyknął: „Matka Stalina była kurwą!”. Owym kolegą był Zwiad Gamsachurdia, późniejszy dysydent i prezydent niepodległej Gruzji.