Być może dotyczy to znacznie szerszych zagadnień. Od lat bowiem pojawiają się przypuszczenia, że Facebook i pokrewne mu komunikatory mogą być najdoskonalszymi narzędziami inwigilacji w historii ludzkości. Nikt nigdy nie pośredniczył w przepływie tak wielu i tak wrażliwych danych o nas wszystkich jak amerykański konglomerat Meta Platforms Inc.
Do niedawna magazynowanie niektórych danych osobistych było naruszeniem amerykańskiej Karty praw podstawowych. Jedynie CIA nie przejmowała się konstytucją i uzasadniała swoje działania tym samym prawem, na mocy którego Narodowa Agencja Bezpieczeństwa zbudowała bazę danych zapisanych rozmów telefonicznych czy e-maili w latach 90. XX wieku.
Czytaj więcej
Wielkie koncerny cyfrowe nieustannie podkreślają swoje oddanie idei demokracji, praw człowieka i szacunek dla prywatności użytkowników. Jak to się ma do ich kompromisów z chińskim totalitaryzmem?
Jedyną instytucją formalnie nadzorującą CIA jest Sąd ds. Zagranicznej Inwigilacji Wywiadowczej (Foreign Intelligence Surveillance Court) znany jako FISA. Instytucja ta została powołana ustawą z 1978 r. w celu kontroli i sankcjonowania tych działań CIA, które mogłyby naruszać prawo międzynarodowe. Po 11 września 2001 r., dzięki zapisom ustawy Patriot Act, uprawnienia kontrolne tego sądu wyraźnie jednak zmalały. Do tego należy pamiętać, że na 17 agencji wywiadowczych w USA tylko cywilna CIA jest niezależna od rządu. Pozostałe 16 agencji wywiadowczych nie są kontrolowane przez FISA i podlegają sześciu ministrom, a ich wspólne działania koordynuje dość mało znany, ale potężny urząd dyrektora Wywiadu Narodowego (The Director of National Intelligence – DNI) ustanowiony w 2002 r. Zgodnie z krótką tradycją to stanowisko obejmowali zazwyczaj wojskowi w stopniu admirała bądź przynajmniej trzygwiazdkowego generała, ale za prezydentury Joe Bidena dyrektorem Wywiadu Narodowego została osoba cywilna: 52-letnia prawniczka Avril Haines.
Teoretycznie ma ona prawo w imieniu prezydenta do kontroli każdej resortowej agencji wywiadowczej. Prawda jest jednak taka, że bardziej przypomina szefa Sztabu Generalnego niemającego w rzeczywistości większego pojęcia o układach w dowództwie poszczególnych rodzajów sił zbrojnych.