Niektórzy z najgorszych antysemitów to Żydzi, nawet Hitler miał żydowskie korzenie” – na początku maja br. taką puentą miał podsumowywać swoje wywody na temat denazyfikacji Ukrainy i pochodzenia prezydenta Wołodymyra Zełenskiego szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow. Cóż, przewrotnie można powiedzieć, że czerpał z rodzimych doświadczeń.
„No już, nazywajcie mnie faszystą i porównujcie z Hitlerem. Im częściej to robicie, tym więcej głosów dostanę w następnych wyborach” – mawiał ćwierć wieku temu jeden z czołowych politycznych aliantów dzisiejszych gospodarzy Kremla Władimir Żyrinowski. Nie było epitetu, którego by nie usłyszał jeszcze w latach 90.: błazen, ekscentryk, skandalista, bufon, awanturnik, populista, demagog, faszysta, nazista, „rosyjski Hitler” – to tylko garść tych, które powtarzano najczęściej.
Czytaj więcej
– Chciałbym salw armatnich i zapłakanych mówców – tak Władimir Żyrinowski dziewięć lat temu wyobr...
Według jego biografów z tamtych lat – Vladimira Solovyova i Eleny Klepikovej, pary dysydentów jeszcze z czasów ZSRR, którzy po latach pisali pierwsze książki poświęcone nowym elitom Rosji – nic jednak nie oddawało charakteru Żyrinowskiego tak, jak krążący wówczas żarcik. Oto na głównej arterii Odessy stoi dwóch wariatów. – Jestem Napoleonem! – krzyczy jeden. – Jestem Żyrinowski! – przekrzykuje go drugi. W końcu na miejscu pojawiają się milicjanci. Zgarniają pierwszego do psychuszki, ale drugiego zostawiają. Przecież nie można kogoś aresztować za wykrzykiwanie własnego nazwiska.
Megaloman czy nie, Żyrinowski przeszedł długą drogę z biednej nory w kazachskiej Ałma Acie aż do moskiewskich salonów. Gdy w marcu 1990 r. zniesiono art. 6 komunistycznej konstytucji, zakazujący działania innych partii poza komunistyczną, niemal następnego dnia powołał do życia pierwszą niekomunistyczną partię imperium: Liberalno-Demokratyczną Partię Rosji. Już sama nazwa mogła wywoływać dysonans poznawczy, ponieważ bardziej ultranacjonalistycznej formacji w oficjalnym obiegu politycznym w tym kraju nie było. I bardziej radykalnego lidera, który wygrażał rosyjskim Żydom i innym mniejszościom etnicznym, zapowiadał „ostatni marsz na południe” – czyli Rosję aż po brzegi Oceanu Indyjskiego i Morza Śródziemnego, marzyło mu się odzyskanie Alaski, wygrażał też reszcie globu. „Świat powinien się dwa razy zastanowić, zanim się nam sprzeciwi. No bo, czy ktoś naprawdę chce trzeciej wojny światowej?” – dopytywał w latach świetności. O zgrozo! Obecna agresja Rosji na Ukrainę wydaje się dopełnieniem politycznego testamentu Żyrinowskiego. Albo zebraniem ziarna, które tak skwapliwie siał przez lata.