Czy marszałkowie uratowali świat przed Chruszczowem?

W październiku 1962 r. USA i ZSRR stanęły na krawędzi wojny nuklearnej. Nie doszło do niej, bo Amerykanie przejrzeli blef sowieckiego dyktatora. A zrobili to dzięki intrydze zawiązanej przez radzieckich wojskowych.

Publikacja: 27.04.2023 21:40

Generał Iwan Sierow (1905–1990, po lewej), szef KGB, witany przez ambasadora ZSRR Jakowa Malika (190

Generał Iwan Sierow (1905–1990, po lewej), szef KGB, witany przez ambasadora ZSRR Jakowa Malika (1906–1980) po jego przybyciu do ambasady radzieckiej w Londynie, 22 marca 1956 r.

Foto: Terry Fincher/Keystone/Hulton Archive/Getty Images

Nikita Siergiejewicz Chruszczow chwalił się, że sowieckie fabryki wypuszczają nowe rakiety balistyczne na masową skalę, „niczym kiełbaski”. Obiecywał, że pokaże Amerykanom, gdzie raki zimują. – Pogrzebiemy was wszystkich! – groził „imperialistom” i dla podkreślenia tego przesłania uderzał butem w pulpit. I na pierwszy rzut oka dysponował narzędziami pozwalającymi mu spalić Wolny Świat na popiół. W 1961 r. z jego rozkazu zdetonowano na Nowej Ziemi największą bombę atomową w historii. Owa Car-bomba miała moc 50 megaton. W wyniku jej detonacji powstała kula ognia o średnicy 4 kilometrów i obłok w kształcie grzyba o wysokości 60 km. Wybuch był odczuwalny nawet na Alasce. Chruszczowowi to jednak nie wystarczało. Pierwotnie chciał, by Car-bomba miała dwa razy większą moc. Ten szaleńczy test nie wystraszył jednak Zachodu wystarczająco mocno. Chruszczow nakazał więc wysłać rakiety z głowicami atomowymi na Kubę, by mogły razić „miękkie podbrzusze” Ameryki. Prezydent USA John F. Kennedy odpowiedział na to blokadą morską Kuby. Dzięki danym wywiadowczym przejrzał blef Sowietów. Wiedział, że stan ich arsenału nuklearnego jest żałosny i że poza Kubą mają oni być może tylko jedną rakietę mogącą dosięgnąć USA. Sowieci zostali zmuszeni do wycofania rakiet z Kuby, a w ramach dyplomatycznej deeskalacji Amerykanie usunęli swoje stare rakiety z Turcji. Kubański kryzys rakietowy stał się wielką kompromitacją Chruszczowa. Jego dni u władzy były już policzone.

Skąd jednak Amerykanie znali żałosny stan sowieckiego arsenału jądrowego? Oficjalna wersja mówi, że informacje przekazał bohaterski sowiecki pułkownik Oleg Pieńkowski, który z czystego altruizmu podzielił się nimi z wrogiem. Chciał zapobiec III wojnie światowej. Poniósł za to straszliwą karę. Jako zdrajcę miano go spalić żywcem w piecu hutniczym. W tej pięknej legendzie jest jednak mnóstwo dziur. Wspomnienia Iwana Sierowa, ówczesnego szefa GRU, czyli sowieckiego wywiadu wojskowego, pozwalają jednak część z tych dziur zapełnić. Wynika z nich, że Pieńkowski miał możnych protektorów w armii i służbach wywiadowczych, którzy zawiązali spisek przeciwko Sierowowi i Chruszczowowi.

Czytaj więcej

Jak przebiegały sojusze między Rosją a Niemcami

Zamulone akwarium

Generał Iwan Sierow kojarzy się Polakom przede wszystkim z aresztowaniem 16 przywódców Polskiego Państwa Podziemnego i z ludobójstwem dokonanym na naszych oficerach w Charkowie oraz Bykowni. Splamił się również udziałem w tłumieniu powstania węgierskiego w 1956 r. i organizowaniem deportacji narodów Kaukazu w czasie II wojny światowej. Nie da się jednak ukryć, że był bardzo inteligentnym zbrodniarzem. Do bezpieki trafił z armii, a karierę robił m.in. dzięki swoim zdolnościom lingwistycznym. Był typowym Wielkorusem niechętnie nastawionym do gruzińskich i ormiańskich sitw rządzących NKWD za czasów Berii. Stał się też jednym z głównych beneficjentów upadku owego legendarnego szefa bezpieki. W 1954 r. został mianowany przez Chruszczowa szefem KGB, a w roku 1958 – szefem GRU. Miał tam posprzątać po swoich poprzednikach: Michaile Szalinie i Siergieju Sztiemience.

Jego ocena sytuacji zastanej w nowej służbie jest bardzo surowa. GRU nie ma żadnych sukcesów, a jej agenci uczeni są anachronicznych metod z 1937 r. Rezydenci zagraniczni przysyłają do centrali wycinki z gazet przerabiane na depesze. Co gorsza, służba jest zinfiltrowana przez wroga. Po miesiącu pracy Sierowowi udaje się zdemaskować płka Piotra Popowa, funkcjonariusza GRU, który od 1954 r. pracował dla CIA. Popow za symboliczne wynagrodzenie (na początku poprosił o 100 dolarów na aborcję dla kochanki!) przekazywał Amerykanom tajemnice GRU i sowieckiej armii. Sierow już jako szef KGB podejrzewał istnienie takiego kreta, gdyż od swoich szpiegów z USA dostał tekst referatu marszałka Żukowa wygłoszonego w wąskim gronie najwyższych dowódców armii sowieckiej. Informował o sprawie kierownictwo GRU, ale Szalin i Sztiemienko nic w tej sprawie nie zrobili.

Przez następne cztery lata Sierow przekształca GRU w groźną i profesjonalną służbę, która odnosi wiele sukcesów. Do centrali zaczęto zwozić tajne materiały liczone na kilogramy, a w trakcie tzw. afery Profumo zdobyto ponoć pornograficzne archiwum kompromitujące brytyjskie elity.

Mimo takich sukcesów Sierow wyleciał z hukiem z roboty w lutym 1963 r. Oskarżono go o brak czujności. Pod jego nosem miał działać brytyjsko-amerykański agent płk Oleg Pieńkowski. Dodano do tego stare oskarżenia o zbrodnie stalinowskie, zdegradowano go, pozbawiono Gwiazdy Bohatera Związku Sowieckiego i zesłano do Taszkentu jako zastępcę ds. szkół wojskowych dowódcy Turkiestańskiego Okręgu Wojskowego. Pomysł z wysłaniem na upokarzająco podrzędne stanowisko do Azji Środkowej wyszedł od marszałka Rodiona Malinowskiego, którego Sierow później nazwał „podlcem i byłym kołczakowcem” (Malinowski służył w trakcie I wojny światowej w rosyjskich formacjach we Francji, a potem w Armii Kołczaka). Sierow długo był obarczany winą za olbrzymią wywiadowczą wpadkę, jaką była afera z Pieńkowskim. Wiktor Suworow, zbiegły na Zachód oficer GRU, w książce zatytułowanej „Matka diabła” przedstawił jednak intrygującą teorię, według której to Sierow stał za Pieńkowskim i użył go, by zapobiec szalonym planom Chruszczowa, które groziły ZSRR nuklearną klęską. Z faktów przedstawionych przez Sierowa w jego wspomnieniach wynika jednak, że ta teoria jest błędna. Afera z Pieńkowskim miała zarówno uderzyć w szefa GRU, jak i Chruszczowa. To był początek cichego zamachu stanu.

Fałszywy zdrajca

Oleg Pieńkowski nie zrobił wielkiej kariery w GRU. Był zastępcą rezydenta w Turcji, ale stracił to stanowisko ze względu na brak sukcesów i konflikt z rezydentem. Zachowywał się też na tej placówce dziwnie. Wyraźnie dawał do zrozumienia zachodnim dyplomatom, że chce być zwerbowany przez ich tajne służby, a oni uważali go za prowokatora. Po zwolnieniu z GRU trafił na ciepłą posadkę w akademii wojskowej. Jego protektorem był marszałek Siergiej Wariencow. Pieńkowski w czasie wojny był jego adiutantem, a potem przyjacielem domu. W 1959 r. Wariencow wysłał prośbę o ponowne przyjęcie swojego byłego adiutanta do GRU. Naczelnik zarządu kadr Smolikow rekomendował to przeniesienie, ale Sierow odpisał mu: „Z takimi danymi przyjąć do GRU nie możemy”. Wbrew decyzji Sierowa, Smolikow i generał Rogow podpisali jednak rozporządzenie o przyjęciu Pieńkowskiego do służby. Czyżby należeli oni do kadr wiernych poprzedniemu szefowi – Sztiemience – a i był to początek intrygi knutej przeciwko Sierowowi? Zapewne spisek nie ograniczał się do Sztiemienki. Wspomniany generał Rogow był zastępcą Sierowa i zarazem protegowanym marszałka Malinowskiego. Próbował robić własną politykę w GRU, a decyzję o ponownym przyjęciu Pieńkowskiego do służby podpisał, gdy Sierow przebywał na urlopie.

Pieńkowski nie pełnił wówczas w GRU żadnej ważnej funkcji. Został oddelegowany na podrzędne stanowisko przy Komitecie Naukowo-Technicznym. Jeśli chodzi o tajne informacje, to miał dostęp do nich głównie w bibliotece GRU. Nie wiadomo więc, jakim cudem dowiedział się z wszelkimi możliwymi szczegółami o operacji „Anadyr”, czyli przerzucie głowic nuklearnych na Kubę. O operacji tej wiedziała jedynie garstka ludzi na Kremlu. Kapitanowie statków, które przewoziły rakiety, o celu swojego rejsu dowiedzieli się dopiero po przepłynięciu Bosforu, a żołnierzom wojsk rakietowych płynących na tych statkach – w celu zmylenia wroga – wydano ciepłe palta i narty. Pieńkowski jednak znał przebieg tej operacji w najdrobniejszych szczegółach. Tak samo wiedział wszystko o sowieckich siłach nuklearnych. Ktoś musiał go karmić tymi informacjami.

Pieńkowski desperacko szukał kontaktu z zachodnimi szpiegami. W ciągu ośmiu miesięcy odbył sześć spotkań z cudzoziemcami, pięć razy próbował przekazać im tajne dokumenty i trzykrotnie nachodził ich w pokojach hotelowych (nie trzeba chyba wyjaśniać, że pokoje w moskiewskich hotelach, w których przyjmowano cudzoziemców, były naszpikowane aparaturą podsłuchową, a cała obsługa pracowała dla KGB). W końcu Pieńkowskiemu udało się nawiązać kontakt z brytyjskim agentem Grevillem Wynnem. Peter Wright, funkcjonariusz MI5 zaangażowany w szukanie sowieckich kretów wewnątrz brytyjskich służb, wyrażał później zdziwienie, że Pieńkowski skontaktował się z niedoświadczonym agentem brytyjskich służb, który dopiero co zaliczyły szereg poważnych wpadek związanych z sowiecką infiltracją. Wright podkreślał też, że Pieńkowski spotykał się z Wynnem w miejscach, o których było wiadomo, że są pod obserwacją KGB. Wynne zauważył podczas jednego ze spotkań, że mają „ogon”. Pieńkowski odparł mu, że o tym wie i żeby się tym nie przejmował. Nie ma wątpliwości, że KGB uważnie obserwowała Pieńkowskiego od 1961 r. I przez kilkanaście miesięcy pozwalała mu przekazywać tajne informacje. Co więcej, w 1962 r. stwierdziła, że nie ma nic przeciwko temu, by Pieńkowski wyjechał na misję do USA. Wyjazd ten zablokował Sierow.

Iwan Diediula, zastępca rezydenta KGB w Wiedniu, donosił, że Wynne jest wykorzystywany przez MI6 jako kurier w szpiegowskich wyprawach do Moskwy oraz że miał być zaopatrywany w tajne informacje przez sowieckiego pułkownika, którego nazwisko kończyło się na „-ski”. Wadim Iljin, agent GRU z Paryża, dowiedział się od wysoko postawionego źródła, że w GRU jest „kret”. Źródło to przekazało Iljinowi część materiałów dostarczonych przez Pieńkowskiego. W listopadzie 1961 r. Iljin donosił, że „kret” nosi nazwisko „Pieńżowski”! Mimo to KGB udawało, że nie może znaleźć „zdrajcy”. Wszystkie te raporty spływały na biurko gen. Aleksandra Sacharowskiego, szefa wywiadu KGB. Sacharowski będzie kierował wtedy swoją służbą bez żadnych ingerencji ze strony szefa KGB Władimira Semiczastnego. Semiczastny to ambitny działacz wywodzący się z Komsomołu, który był człowiekiem Aleksandra Szelepina, innego ambitnego działacza wywodzącego się z Komsomołu, który kierował KGB w latach 1958–1961, czyli po Sierowie. Nie było żadną tajemnicą, że miał on ambicję zostać I sekretarzem KPZR w miejsce Chruszczowa. Można więc założyć, że doszło do intrygi ponad podziałami: Sztiemienko i jego ludzie, Malinowski i jego ludzie, Sacharowski, Szelepin i Semiczastny zmówili się przeciwko Sierowowi i Chruszczowowi.

Oczywiście intryga wymagała, by zrobić z Sierowa osobę zaprzyjaźnioną ze „zdrajcą”. Latem 1961 r. doszło więc do ciekawego incydentu. Pieńkowski zawiadomił Brytyjczyków, że żona i córka Sierowa wybierają się do Londynu. I rzeczywiście to zrobiły. Na moskiewskim lotnisku Szeremietiewo Pieńkowski podszedł w pewnym momencie do Sierowa i zamienił z nim parę słów (zapytał się o godzinę lub o papierosa…). Zostali oczywiście wspólnie sfotografowani. Żona i córka szefa GRU już przy samej bramce zostały poinformowane, że niestety nie będą mogły lecieć tym lotem, ale mogą polecieć następnym. Czekały parę godzin na lotnisku, a w samolocie obok nich zasiadł Pieńkowski. Zaczął z nimi rozmawiać, przedstawiając się jako bliski przyjaciel Sierowa. Później zaproponował im oprowadzenie po Londynie. Odmówiły. Następnego dnia zapukał do ich pokoju hotelowego – choć nie mówiły mu, gdzie zamieszkają. Kagiebista przydzielony do ochrony żonie i córce Sierowa nie widział w tym niczego podejrzanego. Bo miał zapewne polecenie, by nie utrudniać mu kontaktu. Chodzi o to, by Pieńkowskiemu zrobić zdjęcia w towarzystwie żony i córki szefa GRU. Później zostaje zmontowana historia, że Pieńkowski był kochankiem córki Sierowa. Z szefa GRU robi się „kumpla od kieliszka” Pieńkowskiego. Ten montaż ma służyć narracji mówiącej, że Sierow wpuścił „zdrajcę” do swojego domu i do serca GRU. I ta narracja okazuje się skuteczna.

Inteligent w armii

Sierow pierwszy raz spotkał Sztiemienkę w 1943 r. na Kaukazie. Widział go wówczas podczas narady u Berii. Sztiemienko, młody pułkownik z rudymi wąsami, stał wówczas obok Berii, za biurkiem szefa bezpieki. Był Kozakiem z okolic Wołgogradu (a Kozacy byli jednym z najmocniej represjonowanych narodów przez bolszewików). W czasie I wojny światowej z nieznanych przyczyn jego matka zukrainizowała nazwisko „Sztemienkow” na „Sztiemienko”. W Armii Czerwonej służył od 1926 r. Początkowo jego kariera przebiegała w wojskach technicznych, a później w sztabach (także podczas wojny przeciwko Polsce i Finlandii). W 1942 r. został przydzielony do sztabu obrony Kaukazu, a Beria bardzo go polubił – dostrzegł jego inteligencję i promował jego karierę. W maju 1943 r. Sztiemienko był już naczelnikiem Wydziału Operacyjnego Sztabu Generalnego.

Wiktor Suworow rozpisuje się o jego ówczesnej pracy w samych superlatywach. Sztiemienko był „inteligentem w armii”. Znał nazwisko dowódcy każdej dużej jednostki, wiedział, gdzie ona stacjonuje i jaki ma stan. Wszystko to potrafił powiedzieć z pamięci. Gdy w listopadzie 1943 r. Stalin udawał się na konferencję w Teheranie, wziął ze sobą Sztiemienkę, by być na bieżąco z sytuacją na frontach i mieć wsparcie merytoryczne. To Sztiemienko planował i koordynował wszystkie zwycięskie sowieckie ofensywy z lat 1943–1945. Po jego przejściu do Sztabu Generalnego panujące tam standardy planowania operacji gwałtownie się polepszyły. Pamiętajmy jednak, że Sztiemienko odpowiadał też za plany obrony Krymu i Kaukazu w 1942 r., czyli za gigantyczne sowieckie klęski. Jak to się stało, że w 1942 r. efektem jego pracy były olbrzymie wojskowe katastrofy, a w latach 1943–1945 wielkie zwycięstwa? Czy tak szybko nauczył się wojskowej strategii? Czy też może klęski z 1942 r. były na polecenie Berii, który chciał zajęcia Kaukazu przez Niemców?

W 1946 r. Sztiemienko został zastępcą szefa Sztabu Generalnego, a w 1948 r. szefem Sztabu Generalnego i wiceministrem obrony ZSRR. W 1952 r. jednak nagle przesunięto go na stanowisko dowódcy wojsk okupacyjnych w NRD. Zaszkodziła mu zbytnia bliskość z Berią. Stalin planował uczynić go jedną z ofiar czystki związanej ze sprawą lekarzy kremlowskich. Po tym, jak Beria zabił Stalina, Sztiemienko znów wrócił do łask, ale w czerwcu 1953 r., po upadku Berii, został zdegradowany i przeniesiony ze Sztabu Generalnego na dowódcę Wschodniosyberyjskiego Okręgu Wojskowego, co uznawano za służbowe zesłanie.

Z zesłania ściągnął Sztiemienkę do Moskwy marszałek Żukow, minister obrony ZSRR. Miał do przeprowadzenia nuklearny „marsz wyzwoleńczy” w Europie. Potrzebował jednak kogoś inteligentnego, kto mógłby go w tych planach wspierać. Naturalnym wyborem był Sztiemienko. W sierpniu 1956 r. „inteligent w armii” zostaje więc szefem GRU. Zastępuje tam skrajnie nieudolnego Michaiła Szalina, który z powodu choroby jest w pracy tylko dwa–trzy dni w tygodniu. W październiku 1957 r. Żukow, podczas wizyty w Jugosławii, zostaje pozbawiony stanowiska ministra obrony i kończy swoją karierę. Główny partyjny ideolog Michaił Susłow tłumaczy na posiedzeniu KC, że towarzysze Żukow i Sztiemienko bez zgody partii chcieli utworzyć szkołę dla dywersantów liczącą 2 tys. słuchaczy. Dywersanci ci mieli mieć swoje obozy wokół Moskwy... w pobliżu dacz kierownictwa partyjno-państwowego. Obawiano się, że aresztują lub zabiją to kierownictwo. Według Susłowa sprawa wyszła na jaw, bo Chadżi-Umar Mamsurow, zastępca szefa GRU, „jako dobry komunista” powiadomił partię o wszystkim. Mamsurowa – Osetyńca – sprowadził z powrotem do GRU akurat Sztiemienko. Według Suworowa był to jeden z warunków przyjęcia przez niego stanowiska szefa GRU. Czyżby więc to grupa Sztiemienki wrobiła Żukowa w zamach stanu?

Złota sowiecka era

Do poważnych zmian po aferze z Pieńkowskim doszło nie tylko w partii i tajnych służbach, ale też w armii. Marszałek Siergiej Biriuzow, dowódca wojsk rakietowych, odpowiedzialny za operację „Anadyr” został przeniesiony na stanowisko szefa Sztabu Generalnego Armii Radzieckiej. Według funkcjonariusza francuskich tajnych służb Pierre’a de Villemaresta był on entuzjastą idei nuklearnego blitzkriegu. W październiku 1964 r., tuż po odwołaniu Chruszczowa, Biriuzow zginął w katastrofie lotniczej pod Belgradem (a wraz z nim pięciu generałów). Według de Villemaresta jugosłowiańskie służby ustaliły, że ta „katastrofa” była zamachem. Z przyczyn oczywistych sprawę zatuszowano. Villemarest wyliczył, że w ciągu niespełna czterech lat zginęło wówczas w katastrofach lotniczych, podczas prób jądrowych i prób z nową bronią: trzech sowieckich marszałków, trzech admirałów i 32 generałów.

Biriuzowa na stanowisku szefa Sztabu Generalnego Armii Radzieckiej zastąpił marszałek Matwiej Zacharow. Był on w latach 1949–1952 szefem GRU. Popadł w niełaskę u Stalina w 1952 r., a po śmierci Berii był przesuwany na niższe stanowiska. Później jednak jego kariera znów przyspieszyła i w 1960 r. stał się szefem Sztabu Generalnego. Stracił to stanowisko w 1963 r., ale odzyskał je po śmierci Biriuzowa. Kierował sztabem do 1971 r., zmarł w Moskwie 31 stycznia 1972 r.

Z kolei Siergiej Sztiemienko został w 1968 r. szefem Połączonego Sztabu Wojsk Układu Warszawskiego. To on zaplanował inwazję na Czechosłowację. Zmarł spokojną śmiercią w 1976 r.

„Podlec i były kołczakowiec” marszałek Rodion Malinowski pozostał ministrem obrony ZSRR od 1957 r. (upadku Żukowa) do swojej śmierci w 1967 r. Po kubańskim kryzysie rakietowym wzywał do tego, by wojsko miało więcej do powiedzenia w polityce zagranicznej. Zarzucił żukowowsko-chruszczowowską strategię nuklearnej konfrontacji. Oczywiście Sowieci zasypywali dziurę rakietową i nadal planowali nuklearny blitzkrieg, ale za rządów Breżniewa oddalał się on w bliżej nieokreśloną przyszłość. Sierow wyraźnie nie lubił Breżniewa. Z jakiegoś powodu wypominał gensekowi, że w czasie wojny był komisarzem politycznym w armii gruzińskiego generała Leselidzego, przyjaciela Berii. Nie zmienia to jednak faktu, że po objęciu rządów przez Breżniewa w 1964 r. Związek Sowiecki wszedł w okres największego dobrobytu i stabilności w swoich dziejach.

Spotkanie przywódcy Kuby Fidela Castro z Nikitą Chruszczowem, I sekretarzem KC KPZR, 1963 r. W wynik

Spotkanie przywódcy Kuby Fidela Castro z Nikitą Chruszczowem, I sekretarzem KC KPZR, 1963 r. W wyniku rozmieszczenia przez ZSRR na Kubie pocisków balistycznych jesienią 1962 r. doszło do kryzysu nuklearnego pomiędzy USA i ZSRR

Photo12/BE&W

Oleg Pieńkowski (po prawej) – oficer wywiadu wojskowego GRU, aresztowany pod zarzutem szpiegostwa na

Oleg Pieńkowski (po prawej) – oficer wywiadu wojskowego GRU, aresztowany pod zarzutem szpiegostwa na rzecz USA i Wielkiej Brytanii, zamordowany w Moskwie 16 maja 1963 r.

Stuzhin & Cheredintzev/Keystone/Hulton Archive/Getty Images

Nikita Siergiejewicz Chruszczow chwalił się, że sowieckie fabryki wypuszczają nowe rakiety balistyczne na masową skalę, „niczym kiełbaski”. Obiecywał, że pokaże Amerykanom, gdzie raki zimują. – Pogrzebiemy was wszystkich! – groził „imperialistom” i dla podkreślenia tego przesłania uderzał butem w pulpit. I na pierwszy rzut oka dysponował narzędziami pozwalającymi mu spalić Wolny Świat na popiół. W 1961 r. z jego rozkazu zdetonowano na Nowej Ziemi największą bombę atomową w historii. Owa Car-bomba miała moc 50 megaton. W wyniku jej detonacji powstała kula ognia o średnicy 4 kilometrów i obłok w kształcie grzyba o wysokości 60 km. Wybuch był odczuwalny nawet na Alasce. Chruszczowowi to jednak nie wystarczało. Pierwotnie chciał, by Car-bomba miała dwa razy większą moc. Ten szaleńczy test nie wystraszył jednak Zachodu wystarczająco mocno. Chruszczow nakazał więc wysłać rakiety z głowicami atomowymi na Kubę, by mogły razić „miękkie podbrzusze” Ameryki. Prezydent USA John F. Kennedy odpowiedział na to blokadą morską Kuby. Dzięki danym wywiadowczym przejrzał blef Sowietów. Wiedział, że stan ich arsenału nuklearnego jest żałosny i że poza Kubą mają oni być może tylko jedną rakietę mogącą dosięgnąć USA. Sowieci zostali zmuszeni do wycofania rakiet z Kuby, a w ramach dyplomatycznej deeskalacji Amerykanie usunęli swoje stare rakiety z Turcji. Kubański kryzys rakietowy stał się wielką kompromitacją Chruszczowa. Jego dni u władzy były już policzone.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Klub Polaczków. Schalke 04 ma 120 lat
Historia
Kiedy Bułgaria wyjaśni, co się stało na pokładzie samolotu w 1978 r.
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił