„Jeśli będziesz, Twoja Miłość, królem, wtedy cała ruska ziemia, co jest pod królem polskim, odstąpi odeń i Twojej Miłości będzie posłuszna” – usłyszał Iwan III od posła habsburskiego. Tak cesarz Maksymilian I Habsburg namówił cara do ofensywnego sojuszu przeciwko Jagiellonom (w 1491 r.). Silne polsko-litewskie państwo, najsilniejsze, jakie mieliśmy w dziejach, odbiło z rąk Habsburgów kraje położone na południe od Karpat. Dyszący odwetem Maksymilian nowego sojusznika dopatrzył się w brodatym władcy moskiewskim. Do tej pory Moskwa trzymała się na uboczu europejskich rozgrywek po tym, gdy przez dwa wieki doświadczyła łupiących najazdów Mongołów.
Zawarty w Norymberdze pierwszy w dziejach sojusz niemiecko-rosyjski dotyczył więc niemieckich Habsburgów. Bo w konglomeracie państewek niemieckich, które leżały na zachód od Polski, każde było zbyt słabe, by współdecydować o losach Europy. Aż biedne, ledwo dwumilionowe Prusy Hohenzollernów, z Berlinem bardziej przypominającym wieś niż miasto, pod Fryderykiem II urosło w piórka, zbroiło się na potęgę i z najsilniejszą armią w Europie zaczęło się po niej mocno rozbijać. „Kłopoty mogą nas czekać jedynie ze strony Rosji”, przewidywał trafnie Fryderyk II.
Niemcy na carskim tronie
Rosja, w międzyczasie terytorialny kolos, który połykał ziemie słabnącej Szwecji i Turcji, istotnie powiedziała „dość”. W sojuszu z Habsburgami i Francją w wojnie siedmioletniej przetrąciła kark parweniuszowi z Berlina. Kozacy carycy Elżbiety złupili pruską stolicę. Fryderyk myślał o samobójstwie. Totalnej klęsce zapobiegł cud. Caryca Elżbieta nagle zmarła, a jej następca, car Piotr III, Niemiec z pochodzenia, przeklinający swój los, że musi zasiąść na tronie carów i przekreślić marzenia o wstąpieniu do armii pruskiej, zaproponował Fryderykowi wspaniałomyślnie rozejm.
Piotra szybko w zaświaty wysłała przebiegła małżonka Katarzyna II, tak jak on Niemka z pochodzenia. Przejęła tron z siłą rosyjskiej neofitki i wzorowo realizowała rację stanu Petersburga. Kontynuowała podboje. Słabsi od niej Hohenzollernowie słowa Fryderyka II, który Rosji nie postrzegał inaczej niż z dreszczem lęku, wynieśli do nowego kompasu polityki pruskiej: „Silnej Rosji nie wolno zaliczyć do naszych wrogów. A Polskę należy oskubać jak rzeżuchę – listek po listku”. Skubali więc Rzeczpospolitą podług jednego schematu: podburzali to Turków, to Polaków do wojny z carycą, po czym zręcznie oferowali jej swoje usługi, każąc płacić sobie przy zdławieniu buntów kolejnymi rozbiorami Polski. Od tej chwili historia Rosji i Niemiec zachodziła na siebie wzajemnie, decydując o obliczu Starego Kontynentu. W niemieckiej Europie Rosji przez kolejnych 250 lat przypadła kluczowa rola.
Najpierw jednak sojuszem rosyjsko-niemieckim wstrząsnęło pojawienie się na światowej scenie nowego aktora politycznego – Napoleona. W imperialnym rozmachu rozgromił Prusy, osławiona armia Fryderyka przestała istnieć i tym razem Francuzi weszli do Berlina. Król Fryderyk Wilhelm III znalazł się na łasce Napoleona i musiał przystąpić do wojny z carem. Wprawdzie sięgnął po ostateczną broń i na negocjacje z Korsykaninem wysłał małżonkę. Niebieskooka Luisa wygrałaby w cuglach XVIII-wieczny konkurs na miss Europy, oczarowała i Napoleona, ale kiedy tak we dwoje ze sobą gruchali w pałacyku w Tylży, zazdrosny Fryderyk Wilhelm nie wytrzymał i wpadł do salonu...