Czy wojny uczyniły człowieka mądrzejszym, czy następne pokolenia wyciągają wnioski? Niestety, nie, człowiek wznieca nowe konflikty zbrojne bez względu na znajomość historii i wiedzę, czym zwykle kończą się wojny. Żądza władzy, pożądanie własności, zemsta, potrzeba zabijania czy uzewnętrznienia drzemiącego w człowieku okrucieństwa są nieujarzmione, a wojna wyzwala najgorsze instynkty. Świadczą o tym chociażby bieżące doniesienia z Ukrainy o barbarzyństwie rosyjskich żołnierzy.
Busan: miasto przyszłości
Busan jest gospodarzem Międzynarodowego Festiwalu Filmowego. To jeden z najważniejszych festiwali w Azji, z którym liczą się artyści i producenci filmowi z całego świata. W składzie jury była tu kiedyś polska reżysera Agnieszka Holland. Polaków w Korei szanuje się za kreatywność. Projektantem wspaniałego obiektu, w którym gości festiwal filmowy, jest polski architekt. Zaprojektował największy na świecie ekran kinowy na świeżym powietrzu. Stojąc przy ekranie w białym ubraniu z ostatniego miejsca na widowni wyglądałam jak biała kropka, ponieważ projekcję filmów przewidziano dla wielotysięcznej publiczności. Osłoną przed deszczem jest płaski, osadzony na wysokości około 30 metrów dach, na którym od spodu można wyświetlać kolorową grafikę.
Widok na Gamcheon, maleńką dzielnicę miasta Busan
Foto: Dorota Chrabota
Festiwal gości w Busan co roku, ale Word Expo ma się tu wydarzyć tylko raz – w 2030 r. Dzięki przygotowaniom do Expo miasto gwałtownie rozkwita. Obecność przedstawicieli biznesu, sztuki, nauki i polityki z całego świata ma pomóc Korei Południowej otworzyć się na wszystkie możliwe kierunki globu. Położenie geograficzne Busan zapewnia bliską łączność z Japonią, Australią, Chinami, krajami Ameryki. Makieta obrazująca miasto po Word Expo 2030 imponuje wizją rozwoju, zaskakuje rozmachem i stopniem szczegółowości. Nie są to tylko przechwałki – w samym porcie morskim trwają prace budowlane, to samo dzieje się w całej południowej dzielnicy. Patrząc z dachu głównego budynku portowego, dobrze widać, jaka jest skala przedsięwzięcia. Gdzie okiem sięgnąć, place budowy – ciężki sprzęt budowlany zawala ulice, zmieniona organizacja ruchu utrudnia przejazdy po mieście. Z granic portu wyodrębnia się dzielnice mieszkaniowe. Potężne silosy, niegdyś przeznaczone do przechowywania towarów handlowych, przekształca się w nowoczesne apartamentowce. Zamysł oryginalny, według architektów Korei i nie tylko z tego kraju, łatwy do wykonania. Oprócz hal wystawowych buduje się tu nowe dzielnice mieszkalne, obiekty kulturalne i sportowe, szkoły, przedszkola, żłobki, poszerzane są ulice. Wizja nowoczesności miasta jest imponująca, pragnie łączyć przeszłość i teraźniejszość z przyszłością w magiczny układ wartości. W Busan mieszka blisko trzy miliony ludzi różnej narodowości. W przeszłości miasto odgrywało kluczową rolę militarną, naturalne warunki geograficzne sprzyjają potencjałowi miasta i dziś. Za jego plecami piętrzą się niedostępne góry, a otwarte morze z niczym niezakłóconym horyzontem stanowi okno na świat.
Seul ceni tradycję
Znów Seul. Wiele godzin szybkim pociągiem na północ. W stronę trudnej granicy z Pjongjangiem – nie wiem, czy rozumieją tam, co to braterstwo i przyjaźń. Trudne to w społecznościach, którymi rządzi strach. Na południu symbolem przyjaźni i pozytywnego przekazu w Korei jest prosty gest dłoni, a ściślej to ułożenie palca wskazującego i kciuka w kształcie serduszka. Przedstawiając obrazowo ten gest, widzę go jako „zastygłe pstryknięcie” wykonane dwoma palcami jednej dłoni. Ten właśnie symboliczny gest pokazał kierowca furgonetki, odjeżdżając sprzed hotelu. Skierował go do cudzoziemki stojącej obok czarnego samochodu, a pani przyjaźnie pomachała. Jak się później dowiedziałam, doszło do małej kolizji samochodów, w wyniku której uszkodzone zostało lusterko samochodu na zachodnich numerach rejestracyjnych. Stłuczone lusterko wymieni lokalny warsztat samochodowy, a ubezpieczyciel wyrówna szkodę, nawet jeśli auto byłyby zarejestrowane w kraju z innego kontynentu. Zwróciłam uwagę na ten gest kierowcy – wydał mi się sympatyczny, mimo że wtedy jeszcze nie znałam jego znaczenia. Intuicyjnie przyjęłam go jako dobry znak i przejaw sympatii.
By do końca poczuć egzotykę Korei, trzeba posłuchać jej starodawnej muzyki. Pozostaje w cieniu ceremonialnych pieśni na północy i dominującego na południu k-popu. Cały świat zna k-pop i śmieje się z komunistycznych akademii Kima, ale tak naprawdę najbardziej godna uwagi jest historyczna muzyka z XIII wieku. Koncert orkiestry grającej na tradycyjnych instrumentach w National Gugak Center zasługiwał na najwyższe oceny. W skupieniu słuchałam dźwięku starych instrumentów, w duchu podziwiałam młodych muzyków na nich grających. Bardzo liczna grupa młodych ludzi – ulokowana na cudownie czystej podłodze w reprezentacyjnej sali i trzymająca z czułością stare instrumenty – wyglądała majestatycznie. A grali w sposób tak subtelny, jakby w ogóle nie dotykali instrumentów. Otaczające mnie dźwięki sprzyjały zadumie, nieznana muzyka wiodła wyobraźnię w stronę dawnych historii, życia codziennego, romantycznych scen. Wyzwalała emocje adekwatne do dźwięków – od radości po strach, przerażenie i trwogę, odtwarzała dramaturgię batalistycznych scen, szarżę przepełnioną grozą, śmierć, rozpacz, triumf, ale też obrazy wypełnione miłością, spokojem i równowagą. Wrażeń nie da się rozdzielić; w jednym momencie poczułam przeszłość, teraźniejszość i wizję przyszłości Korei. W National Gugak Center udaje się to wszystko połączyć w jedną całość.