Pierwsza dobrze znana obserwacja tego typu miała miejsce w 1947 r., kiedy podczas lotu swoją awionetką pewien amerykański biznesmen Kenneth Arnold zobaczył grupę szybko lecących dziewięciu obiektów w pobliżu Mount Rainier w stanie Waszyngton. W wywiadzie udzielonym brytyjskiemu dziennikowi „The Times” Arnold twierdził, że oszacował prędkość tych obiektów na „kilka tysięcy mil na godzinę”, i zaznaczył, że poruszały się one „jak spodki skaczące po wodzie”. W kolejnych artykułach prasowych błędnie powtórzono to porównanie, sugerując czytelnikom, że obiekty na pewno miały kształt spodków. Wtedy po raz pierwszy pojawiło się robiące błyskawiczną karierę określenie „latający spodek”. I pewnie nazwa ta zostałaby z nami do dzisiaj, gdyby naukowcy i wojskowi nie zmienili jej na określenie brzmiące poważniej i bardziej naukowo. Według „Oxford English Dictionary” termin „niezidentyfikowany obiekt latający”, czyli UFO, pojawił się na początku lat 50. ubiegłego stulecia. Autorzy słownika nie są jednak pewni, czy pierwszy raz było użyte w książce amerykańskiego lotnika i pisarza Donalda Keyhoe w 1953 r., czy jego autorem był oficer amerykańskich sił powietrznych Edward J. Ruppelt. W każdym razie nazwa UFO szybko się przyjęła, choć wcale nie odnosiła się jedynie do zjawisk widywanych w XX wieku.
Czytaj więcej
Zobaczymy, jak będą wyglądać resztki urządzeń znad Alaski i Jeziora Huron, wtedy powinniśmy wiedz...
Opisy dziwnych obiektów pojawiających się na niebie są tak stare jak cała nasza cywilizacja. W kontrowersyjnym „Papirusie Tulli”, uważanym przez niektórych badaczy za transkrypcję egipskiego dokumentu z czasów panowania faraona Totmesa III (ok. 1440 r. przed Chrystusem), znajduje się opis „ognistych dysków” unoszących się na niebie. Papirus został rzekomo odnaleziony w osobistych zbiorach byłego dyrektora muzeum watykańskiego Alberto Tullego. Czy ten dokument był jednak prawdziwy? Nawet tacy ufolodzy jak Jacques Vallee i Chris Aubeck uważali go za „mistyfikację”. To jednak dowodzi także, że ci ludzie bardzo rzeczowo podchodzą do swoich badań. Nie ma tu miejsca na nadinterpretacje i zmyślone historie. Doniesienia o zaobserwowaniu UFO są bardzo wnikliwie weryfikowane. A przecież zjawisko to było znane w różnych epokach i widywane w najodleglejszych miejscach na Ziemi. Dowodem na to mogą być choćby dawne europejskie obrazy, w tym dzieło XV-wiecznego malarza włoskiego Masolino da Panicale, które umieściliśmy obok tego felietonu. Przedstawia ono Jezusa i jego matkę unoszących się nad Rzymem w czymś na kształt metalowego dysku. Obraz ukazuje papieża Liberiusza, który w upalny letni dzień zeskrobuje fundamenty bazyliki, zamieniając pył w śnieg. Ale to nie ten cud przykuwa naszą uwagę, tylko niezwykłe obiekty na niebie „zawieszone” nad papieżem i jego otoczeniem. Nam, pokoleniu wychowanemu na fantastyce naukowej, te dziwne dyski przypominają po prostu flotę latających statków kosmicznych. A może to tylko nasza wyobraźnia? Ale skąd XV-wieczny artysta, który nie był „obciążony” fantazją rodem z filmów science fiction, wymyślił takie obiekty? Podobne skojarzenia pojawiają się, kiedy oglądamy inny XV-wieczny obraz przedstawiający Marię z małym Jezusem i Janem Chrzcicielem, autorstwa Domenica Ghirlandaio. Co to za dziwny obiekt znajduje się na niebie za Najświętszą Panienką po prawej stronie malowidła? Takich obrazów jest dużo więcej, jak choćby niezwykły tryptyk „Ukrzyżowanie” z XIV wieku, znajdujący się w monasterze Visoki Dečani w Kosowie, na którym nieznany artysta namalował przelatujące nad ukrzyżowanym Zbawicielem obiekty przypominające rakiety lub samoloty o aerodynamicznym kształcie. Niezwykłe jest to, że w ich środku widać „pilotujące” je postacie.