Reklama

Era sądowych rozliczeń ze zbrodniami III Rzeszy odchodzi w przeszłość. Nie trwała długo i objęła nielicznych

Zapewne ostatni z procesów zbrodniarzy nazistowskich zakończył się karą dwóch lat więzienia w zawieszeniu.

Publikacja: 20.12.2022 21:28

Irmgard Furchner (na zdjęciu): Przepraszam za wszystko, co się stało, i żałuję, że byłam wtedy w Stu

Irmgard Furchner (na zdjęciu): Przepraszam za wszystko, co się stało, i żałuję, że byłam wtedy w Stutthofie

Foto: CHRISTIAN CHARISIUS / POOL / AFP

– Przepraszam za wszystko, co się stało, i żałuję, że byłam wtedy w Stutthofie. Nic więcej nie mogę powiedzieć – te słowa 97-letniej Irmgard Furchner, byłej sekretarki w obozie koncentracyjnym Stutthof, brzmiały jak wyznanie winy. Ale formalnym przyznaniem się nie było. Sąd Okręgowy w Itzehoe uznał ją jednak za winną pomocnictwa w zamordowaniu 11 412 osób, więźniów Stutthofu. Otrzymała wyrok dwóch lat więzienia w zawieszeniu na dwa lata.

Tak zakończył się we wtorek trwający ponad rok proces w sprawie zbrodni nazistowskich. Niewykluczone, że będzie ostatnim tego rodzaju w RFN.

Czytaj więcej

Depozyty więźniów obozów koncentracyjnych na wystawie

Centrala Badania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu przygotowała wprawdzie dowody jeszcze w sprawie pięciu żyjących podejrzanych. Jednak jest szansa, że zaledwie jeden z nich, członek SS podejrzany o współudział w zbrodniach w obozie Ravensbrück, może jeszcze stanąć przed sądem. Stan zdrowia pozostałych zbliżających się do setnego roku życia nie rokuje na rozpoczęcie procesów. Na tym zakończy się epoka rozliczeń sądowych z niemieckimi zbrodniarzami z czasów III Rzeszy.

Koniec rozliczeń?

Oznacza to, że zapadnie cisza w niemieckich mediach relacjonujących szeroko ostatnie procesy zbrodniarzy. Nie przyczyni się to do zwiększenia wiedzy oraz wrażliwości obecnego pokolenia Niemców na zbrodnie ich przodków. – Nadzieja w historykach, którzy nie zaprzestaną badań także z tej racji, aby zmyć hańbę pierwszych powojennych dekad, kiedy system sprawiedliwości RFN nie przejawiał zainteresowania takimi sprawami – mówi „Rzeczpospolitej” prof. Stefan Troebst, historyk.

Reklama
Reklama

– Irmgard Furchner została skazana na dwa lata, i to w zawieszeniu, tylko dlatego, że zastosowano wobec niej procedurę dla nieletnich. W wypadku innej procedury wyrok nie mógłby być niższy od trzech lat bezwzględnego więzienia – tłumaczy „Rzeczpospolitej” Rajmund Niwiński, adwokat z Düsseldorfu. W procesie Irmgard Furchner reprezentował siedmiu polskich obywateli, członków ruchu oporu, którzy trafili do Stutthofu po upadku powstania warszawskiego.

Przyczyną zastosowania procedury dla młodocianych był fakt, że pracując w Stutthofie oskarżona miała mniej niż 21 lat. Do pracy w obozie zgłosiła się sama w 1943 roku. Była wtedy członkinią cywilnych struktur SS. Pochodziła z Kalthof (po wojnie Kałdowo) w pobliżu Malborka. Była maszynistką i osobistą sekretarką drugiego komendanta obozu Paula Wernera Hoppego. Straciło w nim życie co najmniej 65 tys. więźniów. Działała tam także komora gazowa. O tym wszystkim musiała doskonale wiedzieć panna Dirksen (tak brzmiało jej nazwisko panieńskie), gdyż cała korespondencja oraz wszystkie raporty do władz SS przechodziły przez jej ręce. Mogła zrezygnować z pracy.

Współudział jak zbrodnia

– Pierwszorzędne znaczenie ma nie sama wysokość wyroku, ale fakt, że proces się odbył i odbił się głośnym echem w niemieckich mediach. Był więc okazją do przypomnienia o samym Stutthofie, jak i o powstaniu warszawskim – mówi mec. Niwiński. W jego opinii zainteresowanie polskich mediów niedawnymi procesami zbrodniarzy hitlerowskich jest nieporównywalnie mniejsze niż niemieckich. Przypomina, że zarówno na niedawnym procesie 101-letniego Josefa Schütza, strażnika z Sachsenhausen, jak i obecnie Irmgard Furchner nie było polskich mediów.

Takich okazji już pewnie nie będzie. Era sądowych rozliczeń ze zbrodniami III Rzeszy odchodzi w przeszłość. Nie trwała długo i objęła nielicznych zbrodniarzy. Na ławie oskarżonych zasiadło ich ok. 14 tys. Skazano połowę z nich, z czego dwie trzecie na kary do jednego roku więzienia. Wykonano cztery wyroki śmierci na 16 skazanych.

Za przełomowy uważa się proces załogi obozu Auschwitz-Birkenau, który odbywał się we Frankfurcie nad Menem w latach 1963–1965. Sądzono zbrodniarzy, którzy sami mordowali, co było warunkiem skazania. Ten stan rzeczy uległ zmianie wraz z wykładnią prawa zaprezentowaną przez sąd w 2011 roku w sprawie Johna Demianiuka. Był strażnikiem w Bełżcu, ale nie było niezbitych dowodów, że brał osobiście udział w fizycznej likwidacji więźniów. Skazując go, sąd odrzucił zasadę indywidualnego dowodu przestępstwa. Wystarczała sama służba w obozie zagłady. Cztery lata później skazany został w oparciu o taką wykładnię Oskar Gröning, buchalter w mundurze SS z Auschwitz. Wszystko to za późno.

Historia
W Kijowie upamiętniono Jerzego Giedroycia
Historia
Pamiątki Pierwszego Narodu wracają do Kanady. Papież Leon XIV zakończył podróż Franciszka
Historia
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte dla zwiedzających. Po 20 latach budowy
Historia
Kongres Przyszłości Narodowej
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Historia
Prawdziwa historia agentki Krystyny Skarbek. Nie była polską agentką
Materiał Promocyjny
Nadciąga wielka zmiana dla branży tekstylnej. Dla rynku to też szansa
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama