Wręcz przeciwnie, nie popierał jakiegokolwiek programu politycznego i nie angażował się w pracę Partii Republikańskiej. W przeciwieństwie do swoich braci trzymał się od polityki z daleka. Nie miał też wysokiego mniemania o waszyngtońskich elitach. W prywatnych rozmowach porównywał je do prostytutek, szczerze gardząc socjetą amerykańskiej stolicy.
Poza tym Grant był człowiekiem do bólu zwyczajnym, który o rozwój swojej kariery nie dbał, podobnie jak o schludność swojego wyglądu. A był naprawdę wyjątkowym flejtuchem. Jego mundur generalski miał pełno zacieków i plam, nie mówiąc o dziurach wypalonych przez gorący popiół spadający z cygar. W kontaktach towarzyskich nie dbał o konwenanse i słynął z bardzo wulgarnego jak na owe czasy języka. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że był człowiekiem „na luzie”, pragnącym po wojennym trudzie spokojnego życia. Te cechy, które były niezwykle przydatne w czasie wojny secesyjnej, stały się bardzo kłopotliwe w czasie prezydentury.
Czytaj więcej
Wielu amerykańskich prezydentów pochodziło z biednych rodzin, ale żaden z nich nie odszedł z Białego Domu jako bankrut. Wyjątkiem był Grant, który przez całe życie cierpiał na brak pieniędzy. Jego nieporadność w interesach znalazła odbicie w dziwnej karierze politycznej i wojskowej, pełnej wzlotów i upadków.
Na czym więc polegał jego fenomen? Koledzy Granta z Akademii Wojskowej w West Point, którzy mieli znacznie lepsze oceny na studiach, karnie przestrzegali wojskowej dyscypliny i systematycznie pięli się w hierarchii. Mimo to później w warunkach bojowych okazywali się o wiele mniej skuteczni niż Grant. On zaś, mimo legendarnej wręcz skłonności do bałaganiarstwa, częstego zaglądania do kieliszka i całkowitego odrzucenia konwenansów epoki, stał się w ciągu zaledwie kilku miesięcy bohaterem narodowym Północy na miarę Jerzego Waszyngtona.
Dlaczego? Ponieważ zrozumiał, że na polu bitwy nie obowiązują żadne zasady. Póki trwa wojna, przewagę ma ten, kto jest przede wszystkim szybszy. „Sztuka wojenna jest naprawdę bardzo prosta – powiadał. – Należy znaleźć wroga, po czym dorwać go jak najszybciej. Następnie uderzyć na niego jak najmocniej i nacierać do oporu, nigdy nie odpuszczając”. W ten sposób zdefiniował i wprowadził w życie pierwsze zasady wojny błyskawicznej, wyprzedzając o cztery dekady koncepcję feldmarszałka Alfreda von Schlieffena.