„Medal złoty: Polska! Wspaniały widok, proszę Państwa, wspaniały widok. Bohaterowie nie są zmęczeni. Bohaterowie są uszczęśliwieni. [...] Polska, proszę Państwa, Polska, jeszcze raz Polska!” – tymi słowami wzruszony Jan Ciszewski oznajmił milionom rodaków w kraju, że polska piłka nożna odniosła największy sukces w swojej historii. Było to 10 września 1972 r., tuż po dziesiątej wieczorem.
Polski futbol na przełomie lat 60. i 70. XX wieku nie miał na swoim koncie poważniejszych sukcesów międzynarodowych. Owszem, nasze kluby, z Górnikiem Zabrze na czele, liczyły się w rozgrywkach o europejskie puchary, ale reprezentacja za nic nie mogła przebić się do imprez rangi mistrzowskiej. Nie było nas na światowym czempionacie w Meksyku w 1970 r., a wyjście z grupy w eliminacjach do Mistrzostw Europy ‘72 wybiła nam z głowy reprezentacja NRF.
Eliminacyjny dreszczowiec
W pewnym momencie wydawało się, że kwalifikacje do igrzysk olimpijskich w Monachium też zakończą się fiaskiem. Kłopoty zaczęły się w Starej Zagorze w meczu z Bułgarią, który Polacy w dość kontrowersyjnych okolicznościach przegrali 1:3. Porażka ta nie oznaczała jednak jakiejś ogromnej tragedii. Aby zachować szanse awansu, trzeba było wysoko pokonać amatorską reprezentację Hiszpanii. Słowo „amatorską” jest tutaj kluczem. Ówczesne przepisy nie pozwalały bowiem brać udziału w igrzyskach sportowcom, którzy mieli podpisane profesjonalne kontrakty, w związku z czym w hiszpańskiej kadrze olimpijskiej grała głównie zdolna młodzież. A że w socjalistycznej części świata nie istniał wtedy zawód „sportowiec”, przeciwko nim mogli stanąć nasi w pełni profesjonalni piłkarze, czyli oficjalnie żołnierze, górnicy, hutnicy…
Przed meczem z Hiszpanią w Polsce panowała spora pogoda ducha. „Wygramy pięć, sześć zero” – mówili kibice; i to ci wstrzemięźliwi. Bo byli i tacy, którzy wieszczyli tuzin goli w hiszpańskiej bramce. A tymczasem w Szczecinie nasi wygrali raptem 2:0 i trudności zaczęły się nie na żarty. Teraz trzeba było wygrać wysoko z Bułgarią i liczyć na jej potknięcie w Hiszpanii.
Pierwsza część planu udała się dość dobrze – nasi wzięli rewanż za Starą Zagorę i ograli w Warszawie Bułgarów 3:0. Po tym meczu optymistów w kraju nad Wisłą było jednak niewielu. No bo skoro Bułgarzy wygrali z Hiszpanami u siebie 8:3, to czyż nie zwyciężą na wyjeździe przynajmniej dwoma bramkami, co da im bezpośredni awans?