Aktualizacja: 18.09.2016 12:40 Publikacja: 15.09.2016 22:32
Foto: Wikimedia Commons
"Tłum (...) charakteryzuje się: zanikiem zdolności rozumowania, brakiem krytycyzmu, drażliwością, łatwowiernością i prostotą uczuć" – twierdził Gustave Le Bon, dziewiętnastowieczny francuski psycholog i socjolog. Jego zdaniem duża grupa odbiorców łatwo ulega przemówieniom przywódców. Ci zaś powtarzają ciągle to samo, wygłaszają nieudowodnione twierdzenia, ale tworzą wrażenie prestiżu licząc na „zaraźliwość" emocji i opinii. Opracowania Le Bona wydają się aktualne i nadal są chętnie cytowane. Jego teza, że kluczem do zapanowania nad tłumem jest prestiż mówcy, została wielokrotnie potwierdzona badaniami. Zdaniem francuskiego psychologa ani talent, ani zdolności nie zastąpią osobistego prestiżu, który działa na tłumy wprost, bez jakichkolwiek dyskusji. Konieczne jest jedynie schlebianie próżności i pragnieniom gawiedzi. „Należy nadskakiwać każdemu i nie żałować fantastycznych obietnic. Trzeba umieć grać na niskich instynktach i licytować się na obietnice z przeciwnikami politycznymi" – zaleca Le Bon, twierdząc jednocześnie, że choć tłum wyborców jest łasy na obietnice, w rzeczywistości nie troszczy się zbytnio o ich spełnienie. Chyba że przypilnuje tego sprawny przeciwnik.
Le Bon słusznie zauważył, że ludzie w tłumie nie są skłonni do głębszego analizowania przemówienia, ale za to są znacznie podatniejsi na emocje. Jego dość cyniczne podejście podchwycili Adolf Hitler i jego prawa ręka Joseph Goebbels. Obaj gardzili opinią społeczną i oficjalnie wychwalali kłamstwo oraz manipulację jako najskuteczniejsze sposoby pozyskania wyborców i przychylności opinii publicznej. Naziści zawsze dążyli do tego, by osłabić indywidualizację, a odbiorców przekazu zamienić w jednolity tłum. Dlatego właśnie Hitler występował głównie na wiecach i masówkach, gdzie przemawiał do wielotysięcznego zbiorowego umysłu słuchaczy. Razem z Goebelsem szybko zorientowali się, że ważne jest nie tylko miejsce i temat spotkania, ale także pora. Okazało się, że wystąpienia w niedzielne przedpołudnia kończyły się klęską. Ich uczestnicy byli wypoczęci i skłonni do analizowania przekazu. Wsłuchiwali się w treść przemówienia, a co za tym idzie, oceniali je bardziej krytycznie. Po tej obserwacji Hitler zaczął organizować swoje wiece wieczorami, a nawet późno w nocy. Słuchacze o tych porach okazywali się znacznie mniej odporni na perswazję, ale za to bardziej podatni na „zaraźliwe" emocje. Goebbels generował coraz więcej pomysłów na wywieranie wpływu na tłum. Każde przemówienie było dokładnie wyreżyserowaną ceremonią. Spotkania organizowano najczęściej w halach sportowych lub salach widowiskowych, udekorowanych sztandarami, transparentami i dużą ilością symboli. Nie brakowało też efektów dźwiękowych i świetlnych.
Gdy uczestnicy wypełniali salę, rozlegała się jednostajna marszowa muzyka i zaczynały grać werble. Co jakiś czas rozlegały się fanfary i ekstatyczne okrzyki. Ta część miała działać hipnotycznie i wprowadzać obecnych w odpowiedni stan emocjonalny. Przerywanie jednostajnej muzyki fanfarami działało jak znana obecnie w hipnozie technika o nazwie sekwencjonowanie transu. Ma ona na celu pogłębienie nastroju i osłabienie funkcji poznawczych, czyli wyłączenie logicznego myślenia i otwartość na sugestie. Gdy napięcie sięgało zenitu, gasły światła i zapalał się jeden reflektor. W jego polu pojawiał się Hitler, po czym powoli, majestatycznie przechodził obok imponującego szpaleru bojówkarzy. W takich okolicznościach rozpoczynało się przemówienie, które nierzadko kończyło się odśpiewaniem hymnu przy blasku wschodzącego słońca. Wszystko miało znaczenie, każdy szczegół był ważny. Nazistowska symbolika miała wzbudzić poczucie wspólnoty, mundury i broń bojówkarzy emanowały siłą i determinacją. Odpowiednie pauzy miały zbudować możliwie najsilniejszy stan ekstazy i wyłączyć krytycyzm.
Mistrzostwo w operowaniu treścią dało Hitlerowi pierwsze miejsce wśród mówców perswazyjnych świata. Nie jest to jedynie jego zasługa. Środki wywierania wpływu były opracowywane przez najbliższe otoczenie Hitlera, oczywiście z Goebbelsem na czele. Naziści stworzyli własny język wiecowy. Dominowały w nim slogany i rozkazy. Powtarzały się słowa związane z mistyką lub odwołujące się do fundamentalnych wartości, a także skróty myślowe i uproszczenia. Przemowa rozpoczynała się spokojnie i nawiązywała do spraw codziennych, trosk zwykłych ludzi, narzekania na niesprawiedliwość, powszechną korupcję, wysokie ceny, bezrobocie. W ten sposób Hitler nie tylko udowadniał, że rozumie problemy słuchaczy, ale również wprowadzał ich w odpowiedni nastrój. Deklarował, że nie ma w Niemczech niesprawiedliwości, jakich sam by nie doświadczył. Stawał się jednym z ludzi, którzy go słuchali i uwielbiali. Następnie zmieniał gestykulację, ton głosu i zaczynał wskazywać winnych. Odpowiedzialnością za kryzys i wszelkie nieszczęścia obarczał parlamentarzystów, komunistów, Kościół i rzecz jasna Żydów. Gdy wina stawała się oczywista, należało jeszcze wzbudzić strach i podkreślić powagę sytuacji. Stąd Hitler nazywał Żydów „geniuszami zła" i ostrzegał, w jaki sposób mogą oni zagrozić dobrym niemieckim obywatelom. Teraz wystarczyło jedynie podać dobrze brzmiące rozwiązania i wzmocnić to perspektywą rodzącej się wspaniałej III Rzeszy.
Kolaboracja jest słowem o wydźwięku wybitnie negatywnym. Kojarzona jest niemal wyłącznie ze zdradą. Jako wzór takiej haniebnej postawy stawia się państwo Vichy pod kierownictwem marszałka Philippe’a Pétaina i premiera Pierre’a Lavala.
Do trzech lat więzienia grozi mieszkańcowi Częstochowy, który zaprzeczał zbrodniom popełnionym przez Niemców w obozach koncentracyjnych Auschwitz-Birkenau oraz na Majdanku.
Już opadł kurz po tegorocznej paraolimpiadzie w Paryżu, buchalterzy posegregowali medale według kolorów, obliczyli, jaki statystycznie nakład finansowy przypada na jeden medal, osłabło też zainteresowanie sekundami w wyścigach i centymetrami w rzutach. Można więc zachować się „niesportowo” i zadać pytanie: od jak dawna osoby niepełnosprawne traktowane są po ludzku?
W 1939 r. granica między walką prowadzoną przez regularne Wojsko Polskie a partyzantką tworzoną przez żołnierzy z rozbitych, odciętych bądź „zabłąkanych” oddziałów była bardzo płynna. Wojnę szarpaną przeciwko Niemcom rozpoczął nie tylko major Henryk Dobrzański „Hubal”.
Europejczycy są coraz bardziej przekonani, że mogą wpłynąć na ochronę klimatu poprzez zmianę codziennych nawyków
85 lat temu, 26 października 1939 r., Hans Frank – minister bez teki w rządzie III Rzeszy i wyższy zarządca cywilny okupowanych ziem polskich przy naczelnym dowództwie Wehrmachtu na Wschodzie – proklamował tzw. Generalne Gubernatorstwo (GG).
Wiele poszlak wskazuje, że człowiek oskarżony o zabójstwo prezydenta Johna Kennedy’ego pracował dla sowieckich tajnych służb. Ale czy tylko dla nich?
Kolaboracja jest słowem o wydźwięku wybitnie negatywnym. Kojarzona jest niemal wyłącznie ze zdradą. Jako wzór takiej haniebnej postawy stawia się państwo Vichy pod kierownictwem marszałka Philippe’a Pétaina i premiera Pierre’a Lavala.
Istnieje wiele podobnych do siebie lub całkowicie ze sobą sprzecznych teorii dotyczących okoliczności śmierci Johna F. Kennedy’ego. Jedna z nich wydaje się najbardziej racjonalna. Nie tłumaczy przyczyn postępowania Lee Harveya Oswalda, ale wyjaśnia, kto oddał ostatni strzał do prezydenta.
Żadna inna pierwsza dama Ameryki nie miała tyle uroku, kosmopolitycznej ogłady i erudycji, co Jacqueline Lee Bouvier Kennedy. Żadna inna nie była też tak starannie przygotowywana do tego typu roli od najwcześniejszych lat życia.
Donald Trump postrzega świat z perspektywy dewelopera, a Władimirowi Putinowi zależy, by traktować go z szacunkiem - pisze w swoich pamiętnikach Angela Merkel. Fragmenty książki, która ma mieć premierę 26 listopada, publikuje niemiecki tygodnik „Die Zeit”.
Jeśli linia lotnicza odwołuje połączenie, a w ramach zastępczego lotu oferuje jedynie kolejne ze swojej puli, choć na danej trasie są wcześniejsze realizowane przez innych przewoźników, pasażer ma prawo do odszkodowania - orzekł niemiecki Trybunał Sprawiedliwości.
Nie wiadomo do końca, kto poprowadzi socjaldemokratów do wyborów na początku przyszłego roku. Obecny kanclerz czy jego minister obrony Boris Pistorius?
Pion śledczy IPN w Warszawie zakończył śledztwo w sprawie zbrodni popełnionych przez Niemców na obywatelach polskich w obozie koncentracyjnym Dachau. Umorzył je, bo prawdopodobnie sprawcy nie żyją. Ale nie ma takiej pewności.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas