Reklama

Peenemünde: Rakietowy niewypał

75 lat temu, 16 marca 1942 roku na poligonie w Peenemünde odbył się pierwszy (nieudany) start rakiety V-2. Przypominamy tekst z sierpnia 2009 roku.

Aktualizacja: 16.03.2017 12:54 Publikacja: 15.03.2017 23:01

Niemieckie latające bomby V-1 nad londyńskimi dokami, rysunek z lat 60. XX w.

Niemieckie latające bomby V-1 nad londyńskimi dokami, rysunek z lat 60. XX w.

Foto: bridgeman art library

„W określonej sekundzie, początkowo jakby ociągając się, potem jednak z rykiem, olbrzymia rakieta powoli podniosła się ze swojej podstawy. Wydawało się przez ułamek sekundy, że zatrzymała się na słupie ognia, by następnie z wyciem zniknąć w niskich chmurach. (...) Spadła zaledwie o kilometr od nas, ale technicy i tak byli zadowoleni, bo rozwiązali najtrudniejszy problem oderwania się od ziemi” – wspominał start pierwszej rakiety V-2 minister uzbrojenia Rzeszy Albert Speer. Oglądał go 13 czerwca 1942 roku wspólnie z feldmarszałkiem lotnictwa Milchem, admirałem Witzelem i generał pułkownikiem Frommem. W październiku druga rakieta przeleciała 190 km i spadła 4 km od celu.

Rakieta miała być gotowa do użytku w lipcu 1943 roku. Pod okiem SS więźniowie wydrążyli w górach Hartzu sztolnie zakładu Mittelwerke, w którym produkowali V-2 (Niemcy nazywali ją A-4).

Jednak pierwsze pociski poleciały na Anglię dopiero we wrześniu 1944 roku. Opóźnienie wynikało z pękania rakiet przy wejściu w stratosferę. Konstruktorzy zbudowali 3 tys. eksperymentalnych rakiet, zanim weszły do produkcji. Ważąca 13 ton V-2 osiągała pułap 90 km i maksymalną prędkość 5600 km/h. Silnik, który pracował przez 65 sekund, konsumował co sekundę 125 kg paliwa. Jego ciąg odpowiadał mocy 650 tys. KM.

Przygotowania do wystrzelania rakiety zajmowały od czterech do sześciu godzin. Cały zespół (paliwo, akumulatory, pompy, części zapasowe, radio) łącznie z rakietą był przywożony na 32 przyczepach i naczepach. Przy programie wystrzeliwania rakiet V-2 pracowało 10 tys. ludzi, którzy wykorzystywali 3 tys. samochodów.

Mimo technicznego zaawansowania program V-2 nie spełnił niemieckich nadziei. „Było absurdem przeciwstawiać w 1944 roku nieprzyjacielskim flotom bombowców – które przez kilka miesięcy zrzucały na Niemcy codziennie około 3 tys. ton bomb, używając do tego celu 4100 czteromotorowych bombowców – rakiety, które były w stanie przenieść na Anglię 24 tony materiału wybuchowego; równało się to ciężarowi bomb zrzuconych podczas jednego ataku sześciu latających fortec” – ocenił we „Wspomnieniach” Albert Speer. Sześć jednorazowych rakiet o łącznej wartości 864 tys.

Reklama
Reklama

RM przenosiło 4,5 t ładunków wybuchowych, a więc tyle samo, ile wielorazowego użytku bombowiec B-17, kosztujący 858 tys. RM. Speer w więzieniu napisał: „produkcja V-2 była chyba jednym z moich największych błędów w kierowaniu niemieckim przemysłem zbrojeniowym. Jeszcze w styczniu 1945 roku w Peenemuende przy rakietach dalekiego zasięgu A-4 i A-9 pracowało 2210 naukowców i inżynierów, natomiast przy rakietach przeciwlotniczych Wasserfall tylko 220, zaś nad rakietą przeciwlotniczą Tajfun – 135.

Należało skoncentrować prace nad rakietą ziemia – powietrze Wasserfall, które prowadzono od 1942 roku i były tak zaawansowane, że można było wkrótce uruchomić jej produkcję i ustrzec nasze miasta od dywanowych nalotów. Rakieta Wasserfall miała 8 m długości i mogła wynieść na wysokość 15 km 300 kg materiałów wybuchowych. Miesięczną produkcję V-2 planowaliśmy na 900 sztuk, więc mniejszej przeciwlotniczej mogliśmy produkować kilka tysięcy już od wiosny 1944 roku”.

Także program V-1 okazał się klapą. Speer wspominał, że prace nad udoskonaleniem V-1 podjęto dzięki energii Milcha, który podczas czerwcowego pokazu V-2 w Peenemuende (w 1942 roku) zobaczył, jak mały efekt uzyskiwano za pomocą bardzo skomplikowanych środków. Hitler nakazał produkcję 50 tys. V-1 we wrześniu 1943 roku w zakładach Volkswagena w Wolfsburgu.

Budowa jednej rakiety V-1 zajmowała 280 roboczogodzin. Masa startowa V-1 wynosiła 1,5 tony (w tym 850 materiału wybuchowego), prędkość 650 km/h. 13 czerwca 1944 pierwsze V-1 zostały odpalone na Londyn. „Czynnikiem burzącym był potężny podmuch, który potrafił uśmiercić człowieka, nie zadając mu żadnych ran.

Były też wypadki, że podmuch ten rozbierał ludzi, zrywał wprost z nich całe ubranie z bielizną włącznie, nie robiąc im absolutnie żadnej krzywdy” – wspominał Marian Walentynowicz (autor przygód Koziołka Matołka i Małpki Fiki-Miki). Łącznie Niemcy wystrzelili 9200 pocisków latających, które zabiły 6139 osób i 17 239 ciężko raniły.

Robert Przybylski - dziennikarz „Rzeczpospolitej”, znawca historii gospodarczej i techniki

Historia
Julia Boyd: Po wojnie nikt nie zapytał Niemców: „Co wyście sobie myśleli?”
Materiał Promocyjny
MLP Group z jedną z największych transakcji najmu w Niemczech
Historia
W Kijowie upamiętniono Jerzego Giedroycia
Historia
Pamiątki Pierwszego Narodu wracają do Kanady. Papież Leon XIV zakończył podróż Franciszka
Historia
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte dla zwiedzających. Po 20 latach budowy
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Historia
Kongres Przyszłości Narodowej
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama