Bernard Drzyzga, dowódca Zagra-Linu, po raz ostatni uważnie lustruje główną halę berlińskiego dworca kolejowego przy Friedrichstrasse. Budynek usytuowany jest w samym sercu stolicy III Rzeszy, niedaleko Bramy Brandenburskiej. Krzyżują się tu tory linii metra i pociągów dalekobieżnych. Od samego rana panuje ogromny ruch. Za chwilę zamieszanie będzie jeszcze większe. O godzinie 7.00 na dworcu mają niemal jednocześnie zatrzymać się dwa składy wypełnione żołnierzami zwolnionymi z frontu na krótki urlop. Drzyzga spogląda na zegarek. Jest 6.59. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, za trzy minuty rozpęta się tu piekło. Członkowie jego zespołu opuścili już stanowiska na peronach i są w drodze na Westbahnhof, skąd mają się ewakuować do Polski. On także schodzi schodkami na Friedrichstrasse i kieruje się w stronę Bramy Brandenburskiej. Do godziny zero pozostała już niecała minuta.