Z Afryki do Kanady
Władze brytyjskie zdecydowały się na ewakuację cywilów w różne rejony imperium. Grupy Polaków były przewożone m.in. do Nowej Zelandii, Indii, Afryki Południowej.
Rodzina Chodkiewiczów została jednak skierowana wraz z grupą 5 tys. Polaków do środkowej Afryki. Ich około dwutygodniowa droga wiodła z Teheranu do miasta Ahwaz w południowym Iranie, przez Bandar – port Zatoki Perskiej, gdzie zostali zaokrętowani na statek, następnie Karaczi w południowym Pakistanie, do Mombasy w Kenii. Stamtąd samochodami przetransportowano ich do Ugandy.
W Masindi znaleźli się 13 stycznia 1943 roku. Ojciec – zwolniony z wojska z powodu złego stanu zdrowia – został sekretarzem szkoły. Janina zaś poszła do szkoły.
– Warunki do nauki były wyśmienite. Mieliśmy polskie podręczniki, uczyli nas polscy nauczyciele, działało harcerstwo. Czytałam Żeromskiego. O to zadbał rząd polski w Londynie, chociaż komendantem obozu był Brytyjczyk. Powstały szkoły zawodowe, np. krawieckie, handlowe, ogrodnicze. Cytrusów mieliśmy pod dostatkiem. Po przeżyciach w Rosji to był dla nas czas spokoju, bezpieczeństwa i obfitości. Tam zdałam maturę. Byliśmy przygotowywani do powrotu do wolnej Polski, to była szkoła wychowania patriotycznego – zaznacza pani Janina.
W wybudowanym na skraju dżungli kościele Polacy opłakiwali tragiczną śmierć generała Władysława Sikorskiego w Gibraltarze, a także w maju 1945 roku zakończenie wojny. Wiedzieli, że Kresy, skąd pochodzili, zostały włączone do Związku Sowieckiego. I że na zawsze utracili swoje domy. Tam też rodzina Chodkiewiczów pożegnała zmarłego Leonarda.
W 1949 roku Brytyjczycy zdecydowali o likwidacji obozu. Rodziny żołnierzy mogły wrócić do Wielkiej Brytanii, cywile mieli do wyboru wyjazd do Australii, Argentyny lub Kanady.
Rodzina Chodkiewiczów zdecydowała się emigrować do Kanady, z uwagi na podobny do polskiego klimat. Werbunkiem do pracy zajmowały się wyspecjalizowane firmy.
Pani Janina jako pierwsza wyjechała za ocean amerykańskim okrętem transportowym „General W.M. Black". Początkowo pracowała jako pomoc domowa. Ukończyła roczny kurs pielęgniarski i zatrudniła się w szpitalu. Ostatecznie osiadła w Edmonton na zachodzie Kanady. Niebawem dołączyła do niej mama i pozostałe rodzeństwo. W 1950 roku byli już razem.
W 1955 roku pani Janina wyszła za mąż za Stanisława Muszyńskiego, również Sybiraka, byłego marynarza polskiego krążownika ORP „Dragon" (został zatopiony w lipcu 1944 r. u wybrzeży Francji).
W Kanadzie pracowała m.in. w firmie męża, a także jako tłumacz przysięgły w sądach i urzędzie imigracyjnym. Do dzisiaj jest aktywną działaczką organizacji polonijnych w Kanadzie.