Aby zrozumieć emocje, jakie rodzi Krym, trzeba zacząć od końca. Punkty widzenia stron tragedii, a raczej ofiary i agresora, są znane, ale dla porządku powtórzmy. Dla Ukraińców utrata Krymu jest narodową traumą, której towarzyszy niekończąca się debata. Jej przedmiotem są pytania, jak to się stało i kto jest winien. Natomiast dla Rosji to akt dziejowej sprawiedliwości, a więc powrót Krymu do macierzy.
Tymczasem z przeszłości wyłania się prawda zupełnie inna od zero-jedynkowej. Historia pełna dramatycznych najazdów i czystek etnicznych. Jak skrzętnie podliczyli badacze, półwyspem władało dziesięć różnych imperiów, od Scytów i Rzymian, przez Hazarów i Bizantyjczyków, po Mongołów i Osmanów. Dlaczego? Największym przekleństwem Krymu są jego naturalne atuty. Jeśli spojrzeć na mapę, w oczy rzuca się geostrategicznie położenie. Półwysep jest jak niezatapialny lotniskowiec, który kontroluje Morze Czarne, a zatem szlaki handlowe na Morze Śródziemne. Z kolei ciepły klimat przekształcił kraj w naturalny spichlerz.
Półwysep niezgody
Nas interesują czasy nowożytne. Po upadku imperium mongolskiego Krymem władają potomkowie Czyngizytów ze Złotej Ordy. W połowie XV w. zostają wasalami imperium tureckiego. Pod koniec XVII w. ku Krymowi obraca wzrok państwo moskiewskie, które potrzebuje dostępu do morza. Car Piotr I podejmuje zbrojne ataki i przez cały XVIII w. półwysep celowo pustoszą karne ekspedycje eksterminujące rdzenny naród – Tatarów. Gdy w 1783 r. Krym pod nazwą Tauryda zostaje włączony do imperium rosyjskiego, ma tylko 60 tys. mieszkańców. Petersburg od razu przystępuje do szerokiej kolonizacji, przesiedlając Kozaków Zaporoskich i ruskich chłopów. Pod koniec XIX w. na lokalną populację składa się m.in.: 35 proc. Tatarów, 33 proc. Rosjan i 11 proc. Małorosów (Ukraińców). Jednak w 1917 r. struktura narodowościowa Krymu wygląda następująco: 400 tys. Rosjan, 200 tys. Tatarów, ok. 100 tys. Ukraińców, a także 100 tys. Niemców, Żydów, Polaków i Ormian.
Gdy w tym samym roku rozpada się imperium Romanowów, krymskie elity chcą niezależności. Ogłaszają autonomię, ale po raz pierwszy wybierają związek państwowy z Ukrainą. Starania zostają utopione we krwi. W kolejnych latach bolszewicy mordują ponad 100 tys. Krymian, przede wszystkim inteligencję. Co prawda półwysep otrzymuje pozorną autonomię, ale w składzie Rosyjskiej Republiki ZSRR. Nie na długo, gdyż Stalin cofa przywilej, a niemiecka okupacja daje mu pretekst do kolejnej czystki. W 1944 r. NKWD wysiedla Tatarów, a także Greków, Ormian i Bułgarów. Podczas transportu w stepy Azji z 240 tys. deportowanych umiera 120 tys.
I wreszcie przychodzi pamiętny 1954 r., gdy ówczesny gensek Nikita Chruszczow włącza Krym do sowieckiej Ukrainy. To data krytyczna z punktu widzenia obecnego konfliktu. Moskwa podważa legalność decyzji Chruszczowa, znajdując w niej historyczny i prawny precedens, który uzasadnia dzisiejszą aneksję. Ale to jeszcze jeden mit hybrydowej wojny informacyjnej. Znany publicysta ukraiński Dmitrij Gordon mówi, że prawda była inna. Moskwa oddała półwysep Ukrainie po to, aby ta odbudowała zrujnowane i spustoszone wojną terytorium. Wersję podtrzymuje syn Chruszczowa, Siergiej. Mówi: „Ojciec kierował się logiką ukraińskich inwestycji. Ich kontynuacja na Krymie rozwiązywała podstawowe problemy półwyspu, takie jak zaopatrzenie w wodę i energię elektryczną". Gordon dodaje, że autorem krymskiej decyzji nie mógł być tylko Chruszczow. „W 1954 r. miał jeszcze zbyt słabą pozycję polityczną, a więc za ukraińskim Krymem stało tzw. kolektywne kierownictwo". W jego skład wchodzili współpracownicy zmarłego Stalina, tacy jak Malenkow, Mołotow czy Bułganin.