Zapisane przez Raczyńskiego średniowieczne prawa wskazują, że już wtedy lasy stawały się deficytowe, przestano uważać je za niewyczerpane, a wycinka lasu, także nielegalna, stanowiła poważny problem. Rzecz w tym, że legalna czy nie, powodowała takie same skutki ekologiczne. Od jak dawna?
Podręczniki informują, że od czasu, gdy na Bliskim Wschodzie pojawiło się rolnictwo, mniej więcej 10 tys. lat temu. Rolnicy wypalali, karczowali las, aby na ogołoconych z drzew połaciach siać zboże i wypasać zwierzęta. W ten sposób zakończył się etap współżycia człowieka z przyrodą, rozpoczęła się zaś walka z nią. Cóż z tego, że nieuświadomiona... Naturalna szata roślinna, właściwa dla danego regionu, ustępowała wymuszonej przez człowieka; szata roślinna ubożała, zmieniał się w niej udział procentowy poszczególnych dzikich gatunków na korzyść gatunków uprawnych.
Przed tysiącem lat człowiekowi przestała już wystarczać wycinka leśnych połaci, zaczęły się prace hydrotechniczne na wielką skalę. Budowano jazy, zapory, groble, stawy, jednocześnie zaczęły znikać naturalne obszary podmokłe, osuszane po to, aby przemieniały się w pola uprawne i pastwiska. I to był już etap praktycznie nieodwracalny.
A potem było już tylko gorzej. XIX wiek dał nam rewolucję przemysłową i maszyny parowe, które odmieniły transport i przemysł, domagały się paliwa, czyli węgla. Kolejna generacja maszyn domagała się ropy. Elektrownie domagały się i węgla, i ropy. Rolnicy zaczęli karmić glebę nawozami sztucznymi i pestycydami. Eksplozja demograficzna spotęgowała wszystkie te procesy. Natura została wynaturzona. Ponieważ jednak człowiek jej nie zlikwidował, zaczęła się mścić – choćby tornadami w nieoczekiwanych miejscach i miesiącach.
Najnowsze badania wskazują, że wszystko to zaczęło się dużo dawniej, niż informują podręczniki. I nie pierwsi rolnicy byli prekursorami zniewalania przyrody.