Zabrane z Fischhorn
Rodzina żołnierza prosiła o zachowanie anonimowości, ale zgodziła się, aby grafiki wróciły do właściciela, czyli Muzeum Narodowego w Warszawie. – Miejmy nadzieję, że inni weterani i członkowie ich rodzin, którzy posiadają podobne przedmioty, skontaktują się z fundacją i pójdą w ich ślady – dodaje Robert M. Edsel.
Anna Bottinelli, prezes Fundacji Monuments Men, informuje, że jej organizacja uruchomiła w USA specjalną infolinię, która umożliwia weryfikację czy są to dzieła poszukiwane, a następnie pomoc w zwrocie właścicielom.
Z informacji, które otrzymaliśmy od Roberta M. Edsela, wynika, że grafiki Kozarskiego do jesieni 1944 r. znajdowały się w budynku Muzeum Narodowego w Warszawie. W tym miejscu Niemcy urządzili magazyn, w którym zgromadzili dzieła sztuki wywiezione z innych placówek m.in. z Gołuchowa, Łazienek Królewskich, pałacu w Wilanowie, Biblioteki Narodowej, Zamku Królewskiego. – Wysłali je pociągiem do Zamku Fischhorn w Austrii, siedziby generała SS Fegeleina, szwagra Adolfa Hitlera – dodaje Robert M. Edsel. Tam je złożyli. Przed zakończeniem wojny miejsce to nie było strzeżone. Kradli okoliczni mieszkańcy, a także niemieccy żołnierze. U schyłku wojny wywieziono tam także zabytki z Węgier, Holandii i Francji.
Na zgromadzone w zamku skarby polskiej kultury natrafił ppor. Bohdan Urbanowicz, który w kwietniu 1945 roku opuścił obóz jeniecki. Po powrocie do kraju przekazał tę wiadomość do Muzeum Narodowego i podjął się misji restytucji zabytków. W sierpniu 1945 roku wrócił do Austrii. Do zamku pojechał z oficerem amerykańskim, który tropił zrabowane dzieła sztuki.
Świat się zmienia
Czytaj to co naprawdę ma znaczenie
już za 99 zł rocznie
SUBSKRYBUJ
Kto kradł?
„Wartownik amerykański otwiera nam drzwi do parterowej sali w wieży. W półmroku rozróżniam sterty zwalonych książek. (...) Biała i niebieska emalia Limoges. Na odwrocie numer inwentarzowy Gołuchowa. Dostrzegam wśród papierów wielką pieczęć wojskową. To oryginał Unii Polsko-Litewskiej, 1501, w Mielniku sporządzony" – napisał Urbanowicz w dzienniku. W baraku widział sterty rozbitych skrzyń oraz pomiętych papierów. „Podnoszę pierwszy z brzegu, dostrzegam tak charakterystyczne pismo i rysunki piórkowe Cypriana Norwida. (...) Na belkach krokwi leżą warstwami obrazy". Wśród nich m.in. „Autoportret" Jana Matejki, „Altana" Gierymskiego, „Bociany" Chełmońskiego.
Przez kilka miesięcy wraz ze współpracownikami porządkował on znalezione przedmioty, ale też wymusił na Amerykanach wydanie komunikatu, aby miejscowi zwracali rozgrabione rzeczy. Ale zabierali je też Amerykanie. „Poznałem dostatecznie zamiłowanie żołnierzy amerykańskich do souvenirów z Europy" – wspominał. W jednej z kwater wojskowych znalazł rozpięty na ścianie gobelin flamandzki z XV–XVI wieku. Innym razem „garnitur mebli empirowych". Miał też informacje, iż przebywający tam w czerwcu 1945 r. „pułkownik amerykański do spółki z pewną damą polskiego pochodzenia" wysłali parę skrzyń przedmiotów do Paryża.Ten wątek zbadała właśnie dr Monika Kuhnke wraz z Włodzimierzem Kalickim. Niebawem w książce „Sztuka zagrabiona II" ujawnią nazwisko złodziejki.