Zanim generał Władysław Sikorski podpisał porozumienie z komunistycznym zdrajcą Iwanem Majskim (był Polakiem, naprawdę nazywał się Jan Lachowiecki i w 1921 r. przeszedł do bolszewików), byli niewolnikami wywiezionymi wraz z rodzinami bez żadnego wyroku w głąb przerażającego sowieckiego piekła. Tysiące więźniów politycznych i zesłańców rozrzuconych po więzieniach i obozach Gułagu szukało każdego sposobu ucieczki z tej strasznej ziemi. Jedni zdołali uciec z armią Andersa do Iranu, Indii, Afryki i na europejskie fronty. Inni, którzy z różnych powodów nie zdążyli tego zrobić do 25 kwietnia 1943 r., musieli liczyć na inną formę ucieczki z ZSRR. Tego dnia bowiem Niemcy ogłosili, że odnaleźli zbiorowe groby polskich oficerów zamordowanych przez NKWD w Katyniu. Rząd polski zwrócił się do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża o dochodzenie w tej sprawie. Wydawało się, że los tych, którzy nie zdołali uciec wraz z pierwszymi falami uchodźców, jest przesądzony.