Skonstruował ten przyrząd, aby chwytać pełne promienie słońca w południe tak w lecie, jak i zimą, i na koniec, przez odbicie w nim promieni słonecznych, wzniecać przerażająco gwałtowny ogień na okrętach. A obracał je w popiół z odległości strzelenia z łuku” (Diodor Sycylijczyk, „Biblioteka”, XXVI, 18).
Gdyby w tej historii było choć ziarnko prawdy, na pewno nie zabrakłoby tak spektakularnego wyczynu w relacjach uczestników wydarzeń, a więc i w najdawniejszych opisach historycznych, na przykład u Polibiusza. Technicznie to zadanie było wówczas niewykonalne, nawet dla Archimedesa. Jakieś ćwierć wieku temu poddał tę sprawę rozważaniom na łamach miesięcznika „Młody Technik”, nieżyjący już dziś wybitny fizyk prof. Arkadiusz Piekara. Zwrócił on uwagę, że nie było jeszcze wówczas w użyciu zwierciadeł wklęsłych, umożliwiających skupienie promieni słonecznych na jakimś przedmiocie. Wymagałoby to też długiego czasu – najlepiej, by poddawany tej operacji obiekt pozostawał nieruchomy. Teoretycznie można by zastąpić zwierciadło wklęsłe wieloma płaskimi trzymanymi przez ludzi odpowiednio ustawionych na murach. W ostatecznej konkluzji prof. Piekara wyraził zdecydowany sceptycyzm. Nasuwa się myśl, że Archimedesowi akurat mogło nie przeszkodzić, że czegoś wówczas nie znano – potrafił wynajdywać potrzebne mu urządzenia. Rozstrzygający wszakże wydaje się fakt, że brak na ten temat wzmianek w przekazach najdawniejszych, opartych na relacjach świadków wydarzeń. Tak sensacyjnego wyczynu na pewno by nie przeoczyli...