Rz: Taśmy, które są tworzywem tego filmu, widzowie zobaczą po raz pierwszy. Skąd się wzięły?
Jacek Sawicki: Zostały odnalezione w archiwach IPN. Były w bardzo złym stanie ze śladami wielokrotnego przemontowywania. Moja praca polegała na dokonaniu rekonstrukcji materiału i chronologicznym ułożeniu. Filmowe kadry pokazują dzień po dniu, co działo się od 9 do 22 marca, czyli od pierwszych rejestrowanych starć na ulicach Warszawy na Krakowskim Przedmieściu, aż do zakończenia strajku na Politechnice Warszawskiej. Nie ma ani jednego ujęcia z 8 marca, bo przebieg wydarzeń wszystkich zaskoczył. Zachowała się jednak cała istotna dla pozostałych dni dokumentacja filmowa – manifestacje, pochody, wiece i strajki, wreszcie walki uliczne. W rezultacie jest to opowieść nie tyle o polityce, ile o wydarzeniach, ludziach i w znacznej mierze emocjach.
Co te materiały wnoszą do naszej wiedzy o zajściach marcowych?
Pokazują skalę zjawiska. Kamery umieszczone w różnych punktach w centrum zapalnym wokół Krakowskiego Przedmieścia utrwaliły tysiące ludzi. Nie był to bunt nielicznych grup zblazowanej młodzieży studenckiej – jak donosiły wówczas media. Widać, że głoszone hasła trafiły do szerszych kręgów społeczeństwa. Do manifestacji dołączali także starsi. Oczywiście część z nich to przypadkowi gapie, ale są też tacy, którzy zaczęli się utożsamiać z hasłami podnoszonymi przez młodych. Okazało się, że okres zaciskania pasa i stagnacji (mówiono później o małej stabilizacji) mocno społeczeństwu doskwierał. Wystarczyła iskra, by spowodować wybuch.
Przede wszystkim esbecy, czasem pod przykrywką rozmaitych instytucji, np. Telewizji Polskiej, także operatorzy WFD i Wytwórni Filmowej Czołówka. Zachowały się relacje, że na wiec na Politechnice Warszawskiej 21 marca 1968 r. została wpuszczona ekipa Polskiej Kroniki Filmowej. Esbecy jawnie filmowali, stojąc za kordonem uzbrojonych milicjantów. Mamy też zdjęcia kręcone z ukrycia, z wnętrza samochodu. Czasami widać, że ludzie nie orientują się, że ktoś ich filmuje, a innym razem już zdają sobie z tego sprawę, patrzą w obiektyw.