V Pantera czy Pzkpfw. VI Tygrys. Nowe kolosy Stalina skierowano do samodzielnych pułków czołgów ciężkich i pułków artylerii samobieżnej (liczyły po 21 wozów). Pułki te przekazywano do dyspozycji dowódców frontów bądź do odwodów naczelnego dowództwa, skąd przed rozpoczęciem ofensywy przydzielano je na odcinki wytypowane do przełamującego uderzenia.
Załogi niemieckich tygrysów i panter szybko zorientowały się, że sowieckie IS są lepiej uzbrojone i opancerzone od T-34. Niemcy mogli za to liczyć na większą zwrotność swoich czołgów, zwłaszcza panter, która w połączeniu z doświadczeniem załóg pozwalała im wypracować przewagę taktyczną na polu walki. Dysponujący potężnym działem 122 mm IS-2 siłą ognia teoretycznie bił na głowę tygrysa, który mógł mu przeciwstawić bardzo dobrą armatę, ale tylko kalibru 88 mm. Jednak gorsza jakość sowieckich przyrządów optycznych wyrównywała szanse obu stron, zwłaszcza gdy dystans był większy niż 1000 m. Kolejną wadą kolosów Armii Czerwonej była mała ilość amunicji (ok. 30 pocisków), trzykrotnie mniejsza od przewożonej przez niemieckie wozy. Wskutek tego sowieckie czołgi ciężkie i działa pancerne musiały się szybciej wycofywać z walki dla uzupełnienia zapasu pocisków. Sowieckie wozy były za to dużo lżejsze – ważący 46 t IS-2 miał zbliżoną masę bojową do uzbrojonej w zaledwie 75-milimetrową armatę pantery. Tygrys ważył ponad 10 t więcej, a tygrys królewski w zależności od zamontowanej wieży aż 22 – 24 t więcej.
Oprócz zwalczania ciężkich wozów bojowych przeciwnika zadaniem pododdziałów wyposażonych w IS-2 oraz ISU-152 było wspieranie piechoty atakującej umocnione pozycje wroga. Pojazdy chronione przez drużyny fizylierów podjeżdżały do niemieckich bunkrów i schronów na odległość 100 –200 m, po czym celnym ogniem niszczyły je lub zabijały załogę, trafiając w otwory strzelnicze. Taktykę tę Armia Czerwona stosowała z wielkim powodzeniem podczas walk o Poznań, Wrocław oraz na ulicach Berlina, gdzie pociski burzące 152 mm potrafiły nierzadko zniszczyć cały dom.