Podobieństwo sposobu, w jaki Niemcy i Sowieci w latach 1939 – 1941 zachowywali się na okupowanych przez siebie polskich terytoriach, jest uderzające. I nie chodzi tu tylko o koordynację działań i współpracę między gestapo i NKWD (o spotkaniach funkcjonariuszy obu służb pisze dalej Andrzej Kaczyński), ale także o bardzo podobne plany, jakie wobec Polaków miały dwa zbrodnicze totalitaryzmy.
Obie dyktatury postanowiły sprowadzić naród polski do roli zglajszachtowanej, szarej masy niewolników, bezwględnie posłusznych swoim nowym panom. Generalna Gubernia miała być dziwacznym tworem – wzorowanym na angielskich koloniach w Afryce – którego mieszkańcy mieli zostać sprowadzeni do roli półanalfabetów, niewolników pracujących w fabrykach i na roli, aby dostarczać Niemcom niezbędnych produktów.
Mieszkańcy terenów wchłoniętych do „komunistycznego raju” mieli zaś się stać ludźmi sowieckimi. A więc ludzkimi maszynami żyjącymi w skrajnej nędzy i beznadziei, otępiałymi od wszechobecnej propagandy i sparaliżowanymi strachem przed służbą bezpieczeństwa. Polacy mieli podzielić los innych narodów, które znalazły się pod bolszewickim jarzmem i którym złowieszczy system przetrącił kręgosłup.
Zarówno dla Hitlera, jak i Stalina było oczywiste, że celów tych nie zrealizują, jeżeli istnieć będą polskie warstwy przywódcze, które nigdy nie pogodziłyby się z takim rozwiązaniem. Nie jest więc przypadkiem, że niedługo po tym, gdy NKWD w 1940 roku przystąpiło do dokonania zbrodni katyńskiej, w GG gestapo rozpoczęło masowe aresztowania i rozstrzeliwanie polskiej inteligencji – Akcję AB.
14 czerwca 1940 roku z Tarnowa wyruszył zaś pierwszy transport więźniów do Auschwitz. Obozu zbudowanego specjalnie dla Polaków.
Zbrodnia katyńska, dokonana przez Sowietów na ponad 20 tysiącach bezbronnych jeńców i więźniów, pozostaje jednak symbolem eksterminacji polskich elit podczas II wojny światowej. Wyrok na polskich oficerów, „kwiat inteligencji, rycerstwo Narodu”, wydany został dokładnie 70 lat temu, 5 marca 1940 roku, przez Biuro Polityczne KC WKP (b) – Stalina, Woroszyłowa, Mołotowa, Mikojana, Kalinina i Kaganowicza. Jak bowiem uznał szef NKWD Beria, polscy jeńcy i więźniowie byli „zatwardziałymi, nierokującymi poprawy wrogami władzy sowieckiej”. Oprawcy w kilku miejscach na terenie czerwonego imperium wymordowali ich, dokonując zbrodni ludobójstwa. Polacy ginęli dlatego, że byli polskimi oficerami, urzędnikami czy policjantami.
Polskich oficerów przywożono na miejsce straceń osławionymi karetkami więziennymi – „czarnymi wronami”. Po przeszukaniu tym, którzy stawiali opór, krępowano ręce. Najbardziej niepokornym zarzucano na głowę płaszcze, a następnie zawiązywano szyje sznurem. Ofiary stawiano na skraju masowego grobu. Większość w momencie śmierci widziała pod stopami kłębiące się w dole, skrwawione ciała kolegów... Trudno sobie wyobrazić, co mogli wówczas czuć.
[srodtytul]Dzieło zniszczenia[/srodtytul]
W ten sposób dobrnęliśmy do wiosny 1940 roku. A więc minęło zaledwie kilka miesięcy wojny, która miała dla Polski ciągnąć się jeszcze przez cztery, a nawet pięć lat. A straszliwy okupacyjny terror trwał do końca. Z jednej strony masowe deportacje Polaków z terenów włączonych do Rzeszy, uliczne egzekucje i łapanki, koszmar obozów koncentracyjnych, w których Niemcy rozpalili piece krematoryjne i uruchomili komory gazowe.
[wyimek]Bolszewicy wrzucali do przepełnionych cel granaty i ustawiali w ich drzwiach karabiny maszynowe...[/wyimek]
Z drugiej strony wielkie fale masowych wywózek na Sybir i setki tysięcy Polaków, którzy znaleźli się w straszliwych łagrach Archipelagu Gułag. Katownie NKWD i masowe mordy, do jakich doszło w sowieckich więzieniach na Kresach w czerwcu 1941 roku. Beria wydał wówczas rozkaz, że żaden więzień nie może dostać się żywy w ręce Niemców. Bolszewicy wrzucali do przepełnionych cel granaty i ustawiali w ich drzwiach karabiny maszynowe...
Kulminacją ludobójstwa polskich elit było powstanie warszawskie. Okazało się, że pakt w sprawie zniszczenia narodu polskiego, jaki zawarli Hitler i Stalin, obowiązywał nawet w sierpniu 1944 roku, gdy oba totalitaryzmy od trzech lat znajdowały się w stanie wojny. Jest coś złowieszczego w obrazie Warszawy masakrowanej i burzonej przez SS-manów na oczach stojących po drugiej stronie Wisły z bronią u nogi Sowietów.
Martyrologia Polaków, tak jak to było w przypadku mieszkańców Europy Zachodniej, nie zakończyła się zaś z upadkiem Trzeciej Rzeszy. Dzieło, którego nie zdołali dokończyć Niemcy podczas okupacji 1939 – 1945 i bolszewicy podczas okupacji 1939 – 1941, Sowieci i ich polscy kolaboranci dokończyli w trakcie drugiej okupacji w latach 1944 – 1956. A właściwie wypadałoby napisać: w latach 1944 – 1990. Polscy księża i opozycjoniści ginęli bowiem z rąk bezpieki, choć oczywiście nie na taką skalę jak zaraz po wojnie, do końca istnienia PRL.
O tej drugiej okupacji, nazywanej przez mieszkańców Kresów „drugim Sowietem”, dziś często się zapomina lub przedstawia w fałszywym świetle. Dzisiejsza rosyjska propaganda, zgodnie z „najlepszymi” komunistycznymi wzorcami, nazywa te tragiczne wydarzenia „wyzwoleniem”. Tymczasem natychmiast po kolejnym wkroczeniu Sowietów na terytorium Polski w 1944 roku żołnierze najeźdźczej armii rozpoczęli kampanię masakr, gwałtów i grabieży.
Dziesiątki polskich miast, miasteczek i wsi znowu zostały spacyfikowane, a długie transporty wagonów bydlęcych znowu pojechały na Sybir. Tym razem pełne żołnierzy AK, innych organizacji niepodległościowych oraz niedobitków przedwojennych polskich elit. Ci, którzy przeżyli i tę katastrofę, szybko zapełnili zaś więzienia i areszty Urzędu Bezpieczeństwa, który pod kierownictwem moskiewskich mocodawców przystąpił do sowietyzacji Polski. Wielu Polaków tego nie przeżyło.
Postacią symboliczną dla tej tragedii jest polski bohater – w tym przypadku to nadużywane często słowo jest wyjątkowo na miejscu – rotmistrz Witold Pilecki. Żołnierz wojny 1920 roku, kampanii wrześniowej, powstania warszawskiego i powojennego podziemia. Członek AK, który w 1940 roku dobrowolnie dał się uwięzić w Auschwitz, gdzie założył siatkę konspiracyjną. 25 maja 1948 roku Pilecki został zamordowany przez ubeków strzałem w tył głowy w wiezieniu mokotowskim. Do dziś nie wiadomo, gdzie pogrzebano jego ciało.